Przesadzacie z tym ryzykiem. Po pierwsze nie widzę możliwości zbicia zakopanej grzałki - skały w końcu mają być tak ułożone, żeby nie spadały przy byle podkopaniu, bo pal licho grzałkę, ale jak taki kamień łupnie w dno, to powódź w domu murowana. Po drugie, nie wiem, czy to tylko ja miałem więcej szczęścia niż rozumu, ale przez nieodpowietrzony filtr grzałka chodziła zanurzona tylko końcem szkła, a kiedy filtr ruszył i nagle zalał ją wodą... wielkie bum, pełno dymu, a szkło z filtra wyciągałem jeszcze pół roku później... Ryby przeżyły, mnie też prąd nie zabił (miałem akurat ręce w wodzie), nawet korków nie wywaliło.
Oprócz argumentu o zmniejszeniu wydajności, podałbym jeszcze jeden. Większość grzałek nie jest przystosowana do pracy w pełnym zanurzeniu. Jeszcze parę lat temu Jager nie zalecał takiej pracy, bo ponoć o ile elementy samej grzałki są wodoodporne, to o kablu nikt nic nie wiedział, nikt nie sprawdzał, a co za tym idzie - nie dawał gwarancji.
Co do poziomego ustawienia filtra - nie widzę różnicy, czy będzie zasysał znad dna w pozycji pionowej, czy poziomej... Jeśli odległość od piasku będzie taka sama, to tak samo szybko będzie się zapychał.