Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Witam,


Chciałbym podzielić się moimi doświadczeniami ze sklepem "malawi shop", niestety jak na razie przykrymi, bo sprawa nie jest zakończona.

Mianowicie 18 maja złożyłem zamówienie na kubełek Atmana CF-800, pokrywę 100x40, wkłady ceramiczne i zestaw roślinek za 35 zł. W sumie zamówienie na 448,50 + koszt wysyłki roślinek w opakowaniu termicznym 24 zł, razem bagatela 472,50 złotych brutto. Suma nie mała. Zgodnie z ofertą na stronie należałoby sie 2% rabatu na sprzęt jako że zakupy sprzętu na kwotę ponad 400 zł. Wysłałem zapytanie w zamówieniu o te 2% brak odpowiedzi, wiec zadzwoniłem a tu pierwszy "zonk" - pan L. powiedział że nie ma mowy o rabacie, bo ceny filtrów właśnie idą w górę i lada moment się zmienią, więc ja mam jeszcze ze starej dostawy po starej cenie. To "tylko" około 8 zł ale gość przeczy sam sobie - wprowadza rabaty w ofercie a ich nie stosuje. W momencie składania zamówienia filtr kosztował 241,50 zł. Rabatu nie dostałem :(

Przelałem kasę, umówiłem się na dostawę i spokojnie czekam. W zeszły czwartek zgodnie z umówionym terminem dostawy pan L. dzwoni i mówi, że rośliny są brzydkie i nie chce mi ich wysyłać, bo obawia się reklamacji, przy okazji proponuje zapakowanie pokrywy w osobna paczkę w obawie przed uszkodzeniem w transporcie. Rezygnuję z roślin, dobieram kotnik w cenie z allegro 6,20 i uzgadniam zwrot różnicy w cenie na moje konto. Do chwili obecnej kasy nie widać na moim kocie - kolejna kpina z Klienta.

W piątek dostawa dociera, jedna paczka jest ok, druga ta gdzie zapakowana jest pokrywa jest uszkodzona przez kuriera. Myślę zdarza się, przesyłka ubezpieczona, spisany protokół szkody, nie ma co sie martwić. Dzwonię do pana L. i proszę o odbiór uszkodzonej paczki. "Oczywiście, że tak, zamówię kuriera i odbiorę przesyłkę", .... czekaj tatka latka, w piątek kurier już nie przyjechał, nie było go w poniedziałek, we wtorek i w środę (czyli dziś) również nie. Codziennie telefony do pana L., codziennie zapewnienia, że robi co może, czyli według mnie nic nie robi bo i po co?

Kasę ma zapłaconą, więc jest na swoim i tak zarobił, teraz niech Klient czeka, co go to obchodzi, trudno jest mu wziąść telefon do ręki i zadzwonić do GLS i zamówić kuriera? Zwrotu pieniędzy za różnice w zakupionych towarach i opakowaniu termicznym, którego nie użył, bo roślin nie wysyłał, też nie ma na koncie. Pokrywy nowej też nie dosłał, bo czeka na zwrot tej uszkodzonej wraz z protokołem. Ja już za transport zapłaciłem, a w przypadku szkody kurier ponosi koszty przesyłki, wiec pan L. sam organizuje zwrot, a idzie mu to dość ospale. Po raz trzeci porażka z malawi shop i to przy jednej transakcji!


Może inni mają dobre doświadczenia z malawi shop, ale ja generalnie będę z daleko omijał ten sklep i na pewno nikomu już nie polecę. Zobaczymy jak pan L. doprowadzi tą sprawę do końca. Jak na razie traktowanie klienta żenujące.


pozdrawiam forumowiczów

jarecki_lm

Opublikowano

Witam,

Rozumiem, że każdy ma swoje zdanie i każdy może swobodnie oceniać. Nie mniej mile widziane jest w świecie by pisać rzeczy, które maja pokrycie w faktach, a więc miały miejsce.

Bez zbędnych i niepotrzebnych uwag personalnych.

- zamówienie złożone pieniążki przelane (wszystko się zgadza, z wyjątkiem braku inf. o tym by nie wpłacać pieniążków przed przyjęciem zamówienia). Bodajże na drugi dzień Pan Jarosław do mnie przedzwonił, z pytaniem czy należy mu się rabat za powyższe zamówienie, poinformowałem, że tak, ale ceny filtrów się zmieniają i będą one droższe, a także że sam jeszcze nie wiem dokładnie jaka cena będzie aktualna, ponieważ czekam na informacje od importera (z bieżących informacji jakimi dysponowałem miała to być cena w graniach obecnej ceny sprzedaży – czyli cena zakupu pokrywała nam się z cena sprzedaży). Wydawało mi się rozsądnym, że w takim wypadku zaproponowałem Panu Jarosławowi cenę naszą hurtowa, bez zarobku na co Pan Jarosław przystał – zresztą było to dość rozsądne i przede wszystkie opłacalne – reasumując – nowa cena 290-2%, czy nawet 3% daje nam 281, 30 zł, Pan Jarosław zapłacił za filtr 241 zł – zatem oszczędził dodatkowo 40,3 zł (przy czym później okazało się że my zapłaciliśmy więcej niż 241 zł – ale że zawsze staram się by to klient wychodził na tym lepiej, nawet o tym nie wspominałem (gdyby ktoś miał jakieś obiekcje jest FV z cena) ). Że ceny się zmieniają w obecnej sytuacji gospodarczej, nie musze chyba nikomu mówić kto pracuje w handlu, nawet tego, że w ciągu tygodnia potrafią zmienić się nawet 2-3 krotnie, w normalnej sytuacji powinienem anulować zamówienie i odesłać całość kwoty, ale wtedy wydawało mi się, że lepiej jak klient korzysta na tym (jak to mówią, jak ktoś ma mietkie serce, musi mieć twardą inną część ciała).

- wysłaliśmy zgodnie z zalecaniem Pana Jarosława, w dokładnie takim dniu w którym sobie życzył, na adres zmieniony, który sobie życzył. Zawsze wydawało mi się, że ceni się uczciwość handlową i że poinformowałem, że rośliny są brzydkie i mogę je wysłać ale nie będzie Pan z nich zadowolony i zdecydowanie lepiej wziąć coś innego, lub zwrócimy różnice, to duży plus i rzadko spotykany (a teraz dowiaduje się, że jest to naganne?)!!

- W piątek Pan Jarosław dzwoni do mnie z informacja, że ma uszkodzoną przesyłkę. Zdarza się taka specyfika sprzedaży (nikt tego nie lubi i nikt z tego nie jest zadowolony, nie mniej są to sytuacje których nie da się uniknąć w 100%), zdziwiłem się, że Pan Jarosław zatrzymał uszkodzoną przesyłkę bo istnieje możliwość automatycznego odesłania jej po sprawdzeniu jako przesyłkę uszkodzona, nie mniej zdarza się nikt nie jest nieomylny. Poprosiłem w rozmowie Pana Jarosława by zadzwonił do działu GLS i żeby kurier wrócił i zabrał spowrotem do nas (byłem w tym czasie na wyjdzie w hurtowni i nie miałem możliwości sprawdzenia nr telefonu do danego oddziału czy też nawet własnego oddziału), na co Pan Jarosław stwierdził, że już zapłacił za przesyłkę, na co odpowiedziałem, że każdą przesyłkę uszkodzoną może nadać na nasz koszt (nie na koszt kuriera, to też jest bzdura), na co usłyszałem, że Pan Jarosław nie będzie tego robił, że mam sam zamówić kuriera – na co otrzymał odpowiedz, że nie ma problemu, że proszę tylko o nr przesyłki, która uległa uszkodzeniu – ponieważ były dwie. Otrzymałem sms nr przesyłki i w tym samym dniu złożyłem prośbę do kuriera (na piśmie) o zwrot przesyłki. I tu też Pan Jarosław mija się dość wyraźnie z prawdą, ponieważ taka informacje uzyskał ode mnie, a także po tym jak stwierdził, że nic nie robię i go okłamuje dostał zrzut ekranu z maila wysłanego do firmy kurierskiej ze zleceniem odbioru (w dobrym tonie byłoby gdybym na tego maila dostał np. przepraszam nie miałem racji ale nie o to chodzi). Do tego w rozmowie z Panem Jarosławem, po pytaniu kiedy Pan Jarosław otrzyma nową pokrywę, udzieliłem informacji – jeśli tylko protokół szkody jest spisany poprawnie, to nie będziemy czekać na reklamacje w GLS, tylko po zwrocie uszkodzonej i protokołu uszkodzenia wymienimy na nowa i wyślemy na nasz koszt (więc jak widać także w stosunku do klienta zostało zrobione więcej niż tylko prawnie jest wymagane i zaowocuje dużo szybszą wymianą produktu).

Co do samego kuriera, w piątek nie było możliwości odbioru z przyczyn oczywistych, tłumaczyć takich rzeczy mam nadzieje nie muszę. W poniedziałek fakt faktem kuriera nie przyjechał, o czym poinformował mnie Pan Jarosław i uzgodniliśmy, że jeśli kurier nie przyjedzie we wtorek do godziny 15 da mi znać. Tak też Pan Jarosław z robił, przy czym właśnie usłyszałem, że nic nie robię itd. W środę zadzwoniłem (przy czym tak jak wcześniej podawałem zlecenie na odbiór przesyłki było w piątek, a później jeszcze przypomnienie), i okazało się, że w biurze firmy kurierskiej coś pomylili i faktycznie zawalili nie odbierając przesyłki, przy czym obiecali mi, że najpóźniej przesyłka zostanie odebrana w czwartek (co też tak się stało)), o czym także poinformowałem Pana Jarosława. I tu faktycznie przepraszam w imieniu firmy kurierskiej i faktycznie być może gdyby zadzwonił wcześniej np. we wtorek to przesyłka byłaby ten dzień wcześniej odebrana.

Reasumując

Pan Jarosław dostał lepszą cenę na filtr oszczędzając przy tym dodatkowo 40,3zł.

Nie sprzedałem Panu Jarosławowi roślin w złym stanie tylko uprzedziłem o tym, żeby ich nie kupować (myślę, że to także jest dość duża zaleta sklepu).

Pomogłem dobrać rodzaj wysyłki, zmieniłem adres dostawy, dostosowałem się do odpowiadającego terminu jaki życzył sobie klient.

Po uszkodzeniu zaproponowałem reklamacje z w procedurze uproszczonej tak żeby było jak najszybciej, by oszczędzić oczekiwania na rozpatrzenie reklamacji przez kuriera i dopiero po niej wymiany towaru (tak to wygląda prawnie i tak stosuje większość firm w Polsce).

Na minus, być może zbyt długo zwlekałem z interwencją telefoniczną w firmie kurierskiej (wszyscy uczymy się na błędach).

Starałem się informować o wszystkim o czym wiedziałem a o co pytał Pan Jarosław (nie było też sytuacji, która czasem w Polsce ma miejsce, z problemem reklamacji towaru, czy znikającym nagle kontakcie).

Pieniążki oczywiście zostaną zwrócone zgodnie z informacja jak Pan otrzymał, nie robiłem tego obecnie bo chciałem sam poczekać na to aż pokrywa dotrze i będziemy mieć za sobą już wymianę towaru, nie sądziłem by to miało większe znaczenie czy te około 15 zł będzie przelane teraz czy po rozpatrzeniu reklamacji – widać miało więc przepraszam.

Myślę, że to w zupełności wystarczy na ocenę sytuacji. Aha i nie twierdze, że nie można było to lepiej zrobić, czy też że jestem bez winy, nie mniej ocena w poście powyżej to kpina z faktów.

Być może inni wymaga innych tyle samo co od siebie, stad są zadowoleni. Może Pan także pisać moje pełne nazwisko i imię, ja się ani go nie wstydzę. Mam też cichą nadzieje, że sytuacje uda się wyjaśnić i nie będę musiał więcej prostować rzeczy nieprawdziwych.

Pozdrawiam

Jacek Lubieniecki

  • 3 tygodnie później...
Opublikowano

W odpowiedzi na mejla Pana Jacka, spieszę poinformować że:


1. Pokrywę otrzymałem w kolejnej wysyłce w dobrym stanie, więc tu sklep się w końcu spisał. Wystarczyło dobrze ją zapakować i nie było problemu z dostawą. Szkoda tylko, że trzeba było wydzwaniać i się upominać o przysłanie pokrywy.

2. W chwili składania zamówienia cena filtra była 241 zł i ta cena obowiązywała w chwili zakupu. Więc od tej ceny należał się rabat 2%.

Przyszły wzrost ceny nie za bardzo mnie interesował i zysk jaki niby mam nie kupując filtra drożej. Idąc tym tropem, wg logiki Pana Jacka, to jeśli filtr kosztowałby po podwyżce 1000 zł to zyskuje ponad 7 stówek! :D:D:D

3. Różnica w cenie towaru do dnia dzisiejszego nie wpłynęła na moje konto, pomimo obietnicy publicznie złożonej na tymże forum.


pozdrawiam

Jarek Lipski

Opublikowano

Nikt nikogo tutaj nie oczernia, a jedynie przedstawiam fakty jakie mnie spotkały podczas zakupów w sklepie malawi.

Szkoda tylko, że nie poczytałem sobie dokładnie archiwum tego forum, bo sklep malawi byl tu juz opisany w negatywnym sensie.

Uważam więc, że przedstawienie doświadczeń z zakupów w sklepie, obojętne pozytywnych czy negatywnych, ma sens aby inni mogli skorzystać z rekomendacji albo zastanowić się dwa razy zanim zrobią tam zakupy.

Opublikowano

jarecki a pomyślałeś ile osób robiących zakupy w sklepie Malawi czy Malawi shop i jest w 100% zadowolonych z zakupów napisze wątek o tym ??


No właśnie prawie nikt tego nie zrobi więc taki topic ze coś nie zostało między wami dogadane jest imo bez sensu

Opublikowano
wręcz przeciwnie, zadowolonych z zakupów w malawi shop jest na forum bardzo dużo,

I piszą o tym? Czy mylisz ze sklepem malawi?


A tak poza tym to Midran ma racje zadowoleni raczeń nie piszą postów pochwalnych (wyjątkiem potwierdzającym regułę jest wątek "Ryby ze SKLEPMALAWI"). A jak będziesz chciał znaleźć sklep internetowy na który ktoś w internecie nic negatywnego nie napisał to nie będziesz miał gdzie kupować. Mnie osobiście jakieś tam wpadki za bardzo nie odstraszają, tym bardziej że najczęściej ciężko rozstrzygnąć kto ma racje i po czyjej stronie jest wina (jeśli nawet sklepu to od czasu do czasu ma prawo, a to zawali sam sklep, a to dhl, a to producent itd.)No chyba że to sławetny cośtam.sklepna5.pl ;)

Opublikowano
Nikt nikogo tutaj nie oczernia, a jedynie przedstawiam fakty jakie mnie spotkały podczas zakupów w sklepie malawi.

Szkoda tylko, że nie poczytałem sobie dokładnie archiwum tego forum, bo sklep malawi byl tu juz opisany w negatywnym sensie.



kolego mysle ze tu nalezy sie wielki bukiet kwiatow dla Beatki i Mjunszajn, gdyz pomyliles sklepy....

rozwagi ...rozwagi....

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.


  • Posty

    • Napięcie jak u S.  Kinga. Dobrze, że wszystko się poprostowało.
    • Witam malawijskie towarzystwo! Minęły już 3 miesiące od mojego ostatniego wpisu. Od tamtej pory mocno ruszyły glony, ryby podrosły a akwarium w końcu żyje pełnią życia. Oczywiście znalazła się też masa problemów - od nich właśnie chciałbym zacząć dzisiejszą aktualizację. Podczas codziennego obserwowania ryb grupy mbuna z jeziora malawi zawsze najbardziej robiła na mnie wrażenie ich ruchliwość, która w połączeniu z niebanalnymi kolorami pyszczaków dawała oczom prawdziwy spektakl skrawka pięknego biotopu w moim własnym salonie. Pierwszy problem pojawił się wtedy, gdy ryby przez przeszło miesiąc czasu żyły w ciszy pod kamieniami. Było to o tyle kłopotliwe, że ani ja nie mogłem się cieszyć widokiem ryb, ani ryby nie mogły cieszyć się odpowiednio szybkim wzrostem. Ich płochliwość spowodowała zmniejszenie apetytu a co za tym idzie spowolnił także ich przyrost masy. Przyczynę problemu wykryłem dość szybko. Jak tylko wykluczyłem możliwość zbyt słabych parametrów wody odkryłem, iż mój kot notorycznie wrzucał zakrywkę od pokrywy akwarium do jego środka. Duża częstotliwość takiego działania spowodowała strach do pływania w toni u ryb. Jak tylko połączyłem kropki zabezpieczyłem zakrywkę tak, aby kot już nie mógł wrzucić jej do akwarium. Same ryby zacząłem na nowo przyzwyczajać do człowieka stosując głodówkę (oczywiście w granicach rozsądku - zamiast 3 razy dziennie dostawały raz). Gdy ryby zaczęły wychodzić zza kamieni przy karmieniu z powodu większej chęci do jedzenia szybko zaczęły z powrotem przyzwyczajać się do człowieka. Największy problem nastąpił około miesiąc temu: Otóż nie myśląc za dużo przy montowaniu oświetlenia opartego na modułach led postawiłem na przyklejenie go akrylem do pokrywy akwarium… Jak można się domyślić akryl w środowisku olbrzymiej wilgotności nie miał prawa wyschnąć, co poskutkowało odpadnięciem całej listwy z oświetleniem prosto do środka akwarium. O zaistniałej sytuacji dowiedziałem się dopiero po powrocie z pracy, kiedy to woda była już na tyle mętna od akrylu, że bałem się o zdrowie ryb. Od razu zabrałem się za podłączenie węży do akwarium, jeden pompował wodę przez balkon a drugi nalewał świeżej z kranu. Po godzinie okazało się, że wąż odprowadzający wodę z akwarium nie wyrabiał nad tym dolewającym i w salonie miałem wody po kostki. Szczęście w nieszczęściu, że żadna ryba nie ucierpiała. Nie mniej jednak wyciek wody spowodował zwarcie w zasilaczu od oświetlenia, który przez to, że leżał na podłodze za akwarium został zalany wodą. Po ogarnięciu sytuacji i ponownym zamontowaniu oświetlenia tym razem na śrubach, sytuacja się ustatkowała. Nie będę ukrywał, że spodziewałem się zdziesiątkowania populacji mojego akwarium, co na szczęście nie miało miejsca i ani jedna ryba nie przypłaciła mojego błędu życiem. Od tamtej pory wszystko śmiga jak należy więc mogę teraz napisać coś o samych rybach. Zacznę od gatunku Metriaclima Fainzilberi Makonde - ryba która tak jak wcześniej pisałem jest najbardziej związana ze środowiskiem skalnym przez co nie jest stałym bywalcem toni wodnej. Omawiany gatunek prawdopodobnie trafił mi się w statystyce 9+6 - o ile nie mylę się, iż samice mogą być tylko OB. Mooże jeszcze coś wyjdzie w ciapki ale szczerze wątpię. Z aż 9 samców tylko dwa dają się we znaki reszcie obsady. Dzieli ich +- 1cm wielkości. Większy osobnik zajmuje grotę po środku akwarium i nie narusza zbytnio cielesności innych ryb. Mniejszy samiec okupujący grotę w prawej części akwarium dużo bardziej natarczywie pokazuje swoją dominację na tym obszarze akwarium, ale nie robi przy tym większej krzywdy innym rybom. Nieustannie odgania nieproszonych gości ze swojego terytorium, ograniczając się przy tym jedynie do krótkiej pogoni. Z obserwacji tej dwójki nadal ciężko mi dojść do tego, który z nich jest rzeczywistym liderem u tego gatunku. Wielkość oraz okupowana przestrzeń skłania mnie ku stwierdzeniu iż to większy samiec wiedzie prym. Z drugiej jednak strony mniejszy osobnik wykazuje większą agresję wobec innych ryb i wcale nie schodzi z drogi temu pierwszemu. Myślę, że moje wątpliwości rozwieje zaobserwowanie wyczekiwanego przeze mnie ich spotkania na neutralnym gruncie, które podpowie mi kto tu jest maczo. Drugi gatunek to Metriaclima Msobo Magunga - gatunek widoczny non stop, uwielbiający pływanie w toni. Tutaj nie mam za dużo do powiedzenia. Wszystkie ryby tego gatunku to nadal żółtki nijak odróżniające się od siebie nawzajem. Jedyne co wiem to to, że dwa osobniki powoli nabierają „brudnej żółci” co świadczyć może o ich powolnym wybarwianiu się ku niebiesko-czarnym kolorom dorosłych samców. Trzeci i ostatni już gatunek w moim akwarium to Metriaclima Kingsizei Lupingu - ryba widoczna najczęściej ze wszystkich, bojąca się człowieka najmniej. Wiecznie zainteresowana wszystkim spoza i w akwarium, pierwsza do jedzenia i pogodnie nastawiona. Tutaj o jakimkolwiek samcu nie mam pojęcia, każda ryba wygląda identycznie a odróżnia ich jedynie wielkość. Nie mogę się doczekać momentu, kiedy jakiś samiec wybarwi się na kolory dominanta. Przy istniejącej sytuacji zbiornika i takim a nie innym usposobieniu gatunków póki co w akwarium jest zdecydowanie za żółto. Przełom w tej sprawie będzie dopiero w nowym, większym baniaku po dodaniu czwartego gatunku, kiedy to bilans ryb o tym kolorze troche zmniejszy się w stosunku do całości obsady. Tutaj jeśli jeszcze ktoś to czyta prosiłbym o sugestie jaki gatunek mógłbym dodać. Chciałbym utrzymać akwarium w klimacie ryb z rodzaju Metriaclima. Nowy baniak będzie miał 700l także możecie pisać swoje propozycje co by do niego pasowało, uwzględniając oczywiście dopasowanie do obecnej obsady. Póki co na celowniku mam Metriaclima hajomaylandii. Tak akwarium prezentuje się na dzień dzisiejszy: IMG_8375.mov   Na koniec wrzucam filmik z wczorajszego wieczornego karmienia i życzę wszystkiego dobrego, pozdro! IMG_8269.mov  
    • No  i sprawa wyjaśniona w tym konkretnym przypadku. Ja cały czas stosuje coś takiego jak w linku .  Ma zwolenników i  sceptyków. Osobiście polecam. https://www.ustm.pl/produkt/wkłady-sedymentacyjno-weglowe-sto/
    • Odpisali mi z zoolka. Oto co napisali: W przypadku preparatów firmy ZOOLEK wskazujemy termin do którego produkt zachowuje swoje właściwości. Nie podajemy terminu przydatności po otwarciu. Jeśli chodzi konkretnie o preparat Antychlor, to spokojnie zachowuje on swoje działanie nawet po przekroczeniu terminu. OK to gitara. Mogę spokojnie używać ten antychlor. Nie musze się przejmować jakąkolwiek datą ważności.
    • Przeczytałem ten artykuł co podałeś, wynika z niego że mam ten nowy prefiltr bo mam 2 kosze zamiast jednego wielkiego.
    • Nie wiem czy dobrze kojarzę, ale kiedyś był problem z obiegiem wody w JBL. Firma zmieniała konstrukcję górnego koszyka. Może to właśnie Twój problem? https://www.akwarystyczny24.pl/artykul/nowy-prefiltr-w-filtrach-jbl-cristal-profi-greenline-ii-158
    • Napisałem wczoraj do zoolka. Może dzisiaj odpiszą.
    • Data  na opakowaniu antychloru to data ważności produktu w zamkniętym i oryginalnym opakowaniu ( w odpowiednich warunkach) .  Masz racje poddając wątpliwości. Po otwarciu substancje aktywne mogą się  pomału ulatniać i degradować. napisz do producenta to udzieli wyjaśnień .
    • Chyba napisze do zoolka bo czuje że nic się tutaj nie dowiem... 
    • Nie zadawaj mi takich pytań bo ja na przykładzie testów kropelkowych miałem na myśli ważność antychlorów na np. pół roku albo więcej. Przykładowo bo chce się tego dowiedzieć. Nic nie pisałem o 48h bo to bzdura. Moje pytanie kieruje do kogoś kto zna się na chemii i czy może mi powiedzieć ile czasu ważności mają antychlory po pierwszym użyciu?  Do kogoś kto się naprawde na tym zna.
  • Tematy

  • Grafiki

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

By using this site, you agree to our Warunki użytkowania.