Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

akwarystyka [łac.], wiedza dotycząca hodowli i pielęgnacji wodnych gatunków zwierząt i roślin w akwariach.


encyklopedia PWN

więc może bardziej by pasowało pielęgnacja pyszczaków?

w sumie juz parę razy spotkałem się z takim określeniem.

Ten który rozmnaża ryby i potem je sprzedaje to hodowla ja raczej pielęgnuję ryby.

(taką mam przynajmniej nadzieję)

Opublikowano

Yaro zwrócił uwagę na bardzo ciekawą rzecz, sama wikipedia jest w tej kwestii niespójna:

Akwarystyka – wiedza dotycząca hodowli zwierząt i roślin w akwarium, amatorskie lub zawodowe zajmowanie się hodowlą organizmów wodnych w akwariach.

Hodowla jest zespołem zabiegów i procesów w wytwarzanych sztucznie optymalnych warunkach dla rozwoju hodowanego zwierzęcia bądź rośliny, mający na celu otrzymanie w warunkach stworzonych przez człowieka organizmów doświadczalnych (np. w nauce)


Nie jest przypadkiem tak, że pojęcie hodowli jest różne w zależności od gałęzi wiedzy do której się odnosi. I hodowla co innego oznacza w przemyśle, coś innego w nauce (hodowla laboratoryjna) a coś jeszcze innego w akwarystyce. Jak pisałem na początku problem jest dośc zawiły i jak dla mnie ciekawy. Ciekawi mnie jeszcze samo pochodzenie słów chów – hodowla i dlaczego w pierwszym jest „ch” a w drugin samo ”h” i jeszcze coś takiego:

Hodowla – hodowca

Chów - ...............?

Sam w książkach typowo akwarystycznych spotkałem się parę razy z określeniem – pisze z pamięci – Mamy ryby w akwarium, które się nie rozmnażają – mówimy wtedy, że je przetrzymujemy, ryby się rozmnażają - możemy powiedzieć, że je hodujemy.

A o tym jak problem hodowli – chowu jest złożony może świadczyc pewien artykuł w sieci (link podam jak znajdę) o tym jak to pewien minister rolnictwa którejś tam kadencji naszego kochanego rządu wydał rozporządzenie na temat „Warunków hodowli zwierząt” i wszystko było cacy do momentu egzekwowania przepisów od rolników, którzy to się święcie oburzyli i powiedzieli, że w oborach nic nie zmienią ponieważ przepis ich nie dotyczy – oni prowadzą chów a nie hodowle.... :o

Opublikowano

Na ten artykuł też wpadłem, ten o rolnikach jest obszerniejszy i bardziej satyryczny. :) Taki jest minus internetu w pracy znajdę coś ciekawego poczym musze gdziś szybko wyjść a wyniki przepadają. :?

Opublikowano

Witam, ciekawy wątek i trafna uwaga Jakuba, już jakiś czas temu ta nazwa topicu też mnie zaintrygowała, ale jakoś to zostawiłem w spokoju, teraz gdy już jest temat to może cosik dodam od siebie :)

Otóż te wszystkie definicje tutaj wymienione, są dość ogólne i nie jesteśmy w stanie jednoznacznie stwierdzić, która jest poprawna, choć myślę podobnie jak Jakub.

Powinniśmy sami sobie odpowiedzieć na pytanie co robimy, czy chowamy ryby, czy hodujemy?

Mi osobiście hodowla kojarzy się z czymś dużym, z masową produkcją pyśków i nie tylko, z różnymi eksperymentami itd.

Natomiast chów kojarzy mi się z pielęgnacją rybek w zaciszu domowym, stwarzaniem im jak najlepszych warunków życiowych i godzinami wpatrywaniu się w szkło i obserwowaniem ich naturalnych zachowań, które sprawia rybkom wielką radość, a i nam przy okazji, a nie ganianie w pustym zbiorniku tylko w jednym celu :D

Proponuję topic nazwać tak:

Chów i hodowla pyszczaków.

Opublikowano

Przeczytałem rano posty w topicu i postanowiłem odpowiedzieć, że w moim przypadku nie chodzi o obrażanie itd. itp., już jakiś czas temu wyrosłem z tego. Chodzi mi o negowanie na siłę ale może zostawmy to w spokoju. Proszę tylko o zrozumienie zasadności ideii i sensu pojęć. Osobie, która jest "malawistą" (tu rozumiem zespół zachowań mających na celu posiadanie, mnożenie, pielęgnację..., ryb o cechach "dzikich"-"naturalnych"-"niezimbredowanych") zwykle zależy na posiadaniu ryb F1, dzikich, ryb dobrej jakości tzn. takich które jak najmniej zmieniły się od czasu ich pozyskania ze środowiska naturalnego. Prawda? Zgadzacie się? Nazywanie takiej osoby hodowcą jest w pewny sensie obraźliwe. Dlaczego? ano dlatego, że hodowla ma w sensie swojego znaczenia dążenie do "poprawy", "zmiany" cech pierwotnych na cechy inne... i czy to będzie cecha uzyskiwania dużej masy mięsnej czy cecha czerwonego wybarwienie czy cecha rozmiarów ciała ect. ect. ciągle będzie to dążenie do zmian cech "dzikich" na takie które człowiekowi odpowiadają "bardziej" i tak się dzieje i działo np. w kynologi powstanie amstaffa (silny pies do walk i uparty w boju cecha - gamenes itd. itp.). "My" natomiast idziemy w drugą stronę formowanie się zmienności pozostawiliśmy naturze i ona pięknie obdarowała nas m.in. tak wielkim bogactwem malawijskich pyszczaków, których my nie chcemy poprawiać właśnie odwrotnie chcemy w akwariach zachować ich naturalny behawior i spontaniczny sposób rozrodu i wyłanianie się z grupy dominującego samca itd. itp. etc. etc. - dlatego my nie prowadzimy hodowli a wręcz przeciwnie robimy wszystko żeby ona nie miała miejsca. My prowadzimy chów wiem, że ciężko to przełknąć bo przez lata karmiono nas błędnie stosowanymi nazwami ale proszę nie bądźmy w ciemię bici przecież mamy swój język.

Opublikowano

więc jeszcze raz zaproponuję nomenklaturę:

Pielęgnowanie czy pielęgnacja pyszczaków?

Znalazłem coś takiego jak:

Pielęgnowanie lasu - całość czynności gospodarczych związanych z pielęgnowaniem siedliska i drzewostanu (od uprawy do drzewostanu dojrzałego) mających na celu utrzymanie lub poprawę sprawności siedliska oraz stabilności mechanicznej drzewostanu.

Więc czy pielegnowanie ryb to nie coś zbliżonego ?

To samo mówimy gdy pielegnujęmy rośliny pokojowe, ogrody, drzewa i krzewy i pewnie wszystko co ma za zadanie utrzymanie w jak najlepszym stanie zdrowia i jak najbliższe ideałowi pielęgnowanie swoich ulubieńców.

W słowie tym nie ma nic o hodowli, chowie czy czymkolwiek innym jak tylko to o czym kazdemu mówimy

- chcemy zapewnić swoim podopiecznym jak najlepsze warunki do życia i w sposób jak najbardzie biotopowy zapewnić im bytowanie.

Opublikowano

Kuba cieszę się że można pocztać Cię trochę, co prawda wolę z Tobą rozmawiać w realu ale miło że ktoś z Twoją wiedzą uzupełni ten i ów wątek.


Co do sporu, chów - hodowla, masz rację, (piszę to nie dla tego że się znamy) jakiś czas temu zwróciłem na to uwagę na forum związanym z moim drugim hobby (myrmekologią) jako że tam z kolei hodowla jest praktycznie niemożliwa.

Dla mnie podobnie jak to napisał sabotage chów to trzymanie zwierzaków dla przyjemności, hodowla natomiast to trzymanie ich w celach bardziej komercyjnych mam tu na myśli zarówno otrzymanie konkretnej mutacji jak i stricte handlowy użytek z przychówku.


Moim zdaniem błąd w nazwie topicu nie nosi znamion przestępstwa i ma niską szkodliwość społeczną. Tak że SYS moim zdaniem możesz spać spokojnie ... przynajmniej na razie

Opublikowano

Wg mnie racja jest po stronie Jakuba. Mniejsza z precyzją definicji, to, co większość z nas robi i to, co jest opisywane w tym dziale to na pewno nie 'hodowla'. Jeśli pytanie było zadane- IMO należy zmienić tytuł, czy na chów, czy na pielęgnację, to już do ustalenia, ale to raczej subtelna różnica.

Opublikowano

Zatem biorąc pod uwagę wszystkie zaprezentowane tutaj poglądy oraz opierając się na własnym (jakże subiektywnym) zmieniam nazwę działu na "Chów pyszczaków"

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.


  • Posty

    • Napięcie jak u S.  Kinga. Dobrze, że wszystko się poprostowało.
    • Witam malawijskie towarzystwo! Minęły już 3 miesiące od mojego ostatniego wpisu. Od tamtej pory mocno ruszyły glony, ryby podrosły a akwarium w końcu żyje pełnią życia. Oczywiście znalazła się też masa problemów - od nich właśnie chciałbym zacząć dzisiejszą aktualizację. Podczas codziennego obserwowania ryb grupy mbuna z jeziora malawi zawsze najbardziej robiła na mnie wrażenie ich ruchliwość, która w połączeniu z niebanalnymi kolorami pyszczaków dawała oczom prawdziwy spektakl skrawka pięknego biotopu w moim własnym salonie. Pierwszy problem pojawił się wtedy, gdy ryby przez przeszło miesiąc czasu żyły w ciszy pod kamieniami. Było to o tyle kłopotliwe, że ani ja nie mogłem się cieszyć widokiem ryb, ani ryby nie mogły cieszyć się odpowiednio szybkim wzrostem. Ich płochliwość spowodowała zmniejszenie apetytu a co za tym idzie spowolnił także ich przyrost masy. Przyczynę problemu wykryłem dość szybko. Jak tylko wykluczyłem możliwość zbyt słabych parametrów wody odkryłem, iż mój kot notorycznie wrzucał zakrywkę od pokrywy akwarium do jego środka. Duża częstotliwość takiego działania spowodowała strach do pływania w toni u ryb. Jak tylko połączyłem kropki zabezpieczyłem zakrywkę tak, aby kot już nie mógł wrzucić jej do akwarium. Same ryby zacząłem na nowo przyzwyczajać do człowieka stosując głodówkę (oczywiście w granicach rozsądku - zamiast 3 razy dziennie dostawały raz). Gdy ryby zaczęły wychodzić zza kamieni przy karmieniu z powodu większej chęci do jedzenia szybko zaczęły z powrotem przyzwyczajać się do człowieka. Największy problem nastąpił około miesiąc temu: Otóż nie myśląc za dużo przy montowaniu oświetlenia opartego na modułach led postawiłem na przyklejenie go akrylem do pokrywy akwarium… Jak można się domyślić akryl w środowisku olbrzymiej wilgotności nie miał prawa wyschnąć, co poskutkowało odpadnięciem całej listwy z oświetleniem prosto do środka akwarium. O zaistniałej sytuacji dowiedziałem się dopiero po powrocie z pracy, kiedy to woda była już na tyle mętna od akrylu, że bałem się o zdrowie ryb. Od razu zabrałem się za podłączenie węży do akwarium, jeden pompował wodę przez balkon a drugi nalewał świeżej z kranu. Po godzinie okazało się, że wąż odprowadzający wodę z akwarium nie wyrabiał nad tym dolewającym i w salonie miałem wody po kostki. Szczęście w nieszczęściu, że żadna ryba nie ucierpiała. Nie mniej jednak wyciek wody spowodował zwarcie w zasilaczu od oświetlenia, który przez to, że leżał na podłodze za akwarium został zalany wodą. Po ogarnięciu sytuacji i ponownym zamontowaniu oświetlenia tym razem na śrubach, sytuacja się ustatkowała. Nie będę ukrywał, że spodziewałem się zdziesiątkowania populacji mojego akwarium, co na szczęście nie miało miejsca i ani jedna ryba nie przypłaciła mojego błędu życiem. Od tamtej pory wszystko śmiga jak należy więc mogę teraz napisać coś o samych rybach. Zacznę od gatunku Metriaclima Fainzilberi Makonde - ryba która tak jak wcześniej pisałem jest najbardziej związana ze środowiskiem skalnym przez co nie jest stałym bywalcem toni wodnej. Omawiany gatunek prawdopodobnie trafił mi się w statystyce 9+6 - o ile nie mylę się, iż samice mogą być tylko OB. Mooże jeszcze coś wyjdzie w ciapki ale szczerze wątpię. Z aż 9 samców tylko dwa dają się we znaki reszcie obsady. Dzieli ich +- 1cm wielkości. Większy osobnik zajmuje grotę po środku akwarium i nie narusza zbytnio cielesności innych ryb. Mniejszy samiec okupujący grotę w prawej części akwarium dużo bardziej natarczywie pokazuje swoją dominację na tym obszarze akwarium, ale nie robi przy tym większej krzywdy innym rybom. Nieustannie odgania nieproszonych gości ze swojego terytorium, ograniczając się przy tym jedynie do krótkiej pogoni. Z obserwacji tej dwójki nadal ciężko mi dojść do tego, który z nich jest rzeczywistym liderem u tego gatunku. Wielkość oraz okupowana przestrzeń skłania mnie ku stwierdzeniu iż to większy samiec wiedzie prym. Z drugiej jednak strony mniejszy osobnik wykazuje większą agresję wobec innych ryb i wcale nie schodzi z drogi temu pierwszemu. Myślę, że moje wątpliwości rozwieje zaobserwowanie wyczekiwanego przeze mnie ich spotkania na neutralnym gruncie, które podpowie mi kto tu jest maczo. Drugi gatunek to Metriaclima Msobo Magunga - gatunek widoczny non stop, uwielbiający pływanie w toni. Tutaj nie mam za dużo do powiedzenia. Wszystkie ryby tego gatunku to nadal żółtki nijak odróżniające się od siebie nawzajem. Jedyne co wiem to to, że dwa osobniki powoli nabierają „brudnej żółci” co świadczyć może o ich powolnym wybarwianiu się ku niebiesko-czarnym kolorom dorosłych samców. Trzeci i ostatni już gatunek w moim akwarium to Metriaclima Kingsizei Lupingu - ryba widoczna najczęściej ze wszystkich, bojąca się człowieka najmniej. Wiecznie zainteresowana wszystkim spoza i w akwarium, pierwsza do jedzenia i pogodnie nastawiona. Tutaj o jakimkolwiek samcu nie mam pojęcia, każda ryba wygląda identycznie a odróżnia ich jedynie wielkość. Nie mogę się doczekać momentu, kiedy jakiś samiec wybarwi się na kolory dominanta. Przy istniejącej sytuacji zbiornika i takim a nie innym usposobieniu gatunków póki co w akwarium jest zdecydowanie za żółto. Przełom w tej sprawie będzie dopiero w nowym, większym baniaku po dodaniu czwartego gatunku, kiedy to bilans ryb o tym kolorze troche zmniejszy się w stosunku do całości obsady. Tutaj jeśli jeszcze ktoś to czyta prosiłbym o sugestie jaki gatunek mógłbym dodać. Chciałbym utrzymać akwarium w klimacie ryb z rodzaju Metriaclima. Nowy baniak będzie miał 700l także możecie pisać swoje propozycje co by do niego pasowało, uwzględniając oczywiście dopasowanie do obecnej obsady. Póki co na celowniku mam Metriaclima hajomaylandii. Tak akwarium prezentuje się na dzień dzisiejszy: IMG_8375.mov   Na koniec wrzucam filmik z wczorajszego wieczornego karmienia i życzę wszystkiego dobrego, pozdro! IMG_8269.mov  
    • No  i sprawa wyjaśniona w tym konkretnym przypadku. Ja cały czas stosuje coś takiego jak w linku .  Ma zwolenników i  sceptyków. Osobiście polecam. https://www.ustm.pl/produkt/wkłady-sedymentacyjno-weglowe-sto/
    • Odpisali mi z zoolka. Oto co napisali: W przypadku preparatów firmy ZOOLEK wskazujemy termin do którego produkt zachowuje swoje właściwości. Nie podajemy terminu przydatności po otwarciu. Jeśli chodzi konkretnie o preparat Antychlor, to spokojnie zachowuje on swoje działanie nawet po przekroczeniu terminu. OK to gitara. Mogę spokojnie używać ten antychlor. Nie musze się przejmować jakąkolwiek datą ważności.
    • Przeczytałem ten artykuł co podałeś, wynika z niego że mam ten nowy prefiltr bo mam 2 kosze zamiast jednego wielkiego.
    • Nie wiem czy dobrze kojarzę, ale kiedyś był problem z obiegiem wody w JBL. Firma zmieniała konstrukcję górnego koszyka. Może to właśnie Twój problem? https://www.akwarystyczny24.pl/artykul/nowy-prefiltr-w-filtrach-jbl-cristal-profi-greenline-ii-158
    • Napisałem wczoraj do zoolka. Może dzisiaj odpiszą.
    • Data  na opakowaniu antychloru to data ważności produktu w zamkniętym i oryginalnym opakowaniu ( w odpowiednich warunkach) .  Masz racje poddając wątpliwości. Po otwarciu substancje aktywne mogą się  pomału ulatniać i degradować. napisz do producenta to udzieli wyjaśnień .
    • Chyba napisze do zoolka bo czuje że nic się tutaj nie dowiem... 
    • Nie zadawaj mi takich pytań bo ja na przykładzie testów kropelkowych miałem na myśli ważność antychlorów na np. pół roku albo więcej. Przykładowo bo chce się tego dowiedzieć. Nic nie pisałem o 48h bo to bzdura. Moje pytanie kieruje do kogoś kto zna się na chemii i czy może mi powiedzieć ile czasu ważności mają antychlory po pierwszym użyciu?  Do kogoś kto się naprawde na tym zna.
  • Tematy

  • Grafiki

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

By using this site, you agree to our Warunki użytkowania.