Skocz do zawartości

Wprowadzanie ryb - ku przestrodze...


arbitro

Rekomendowane odpowiedzi

Niedawno przeżyłem swoisty koszmar związany z powiększaniem swojej obsady.... Choć popełniłem w tym przypadku niewybaczalne błędy, które mam nadzieję u innych nie mają prawa się powtórzyć, postanowiłem nie skrywać tej przykrej historii, uważam bowiem, że może posłużyć jako nader skuteczne ostrzeżenie dla innych, nie zdających sobie dotąd do końca sprawy z temperamentu hodowanych ryb...


Otóż po tym jak zmieniłem we wrześniu swoje akwa na większe (240 l na 450 l) dokupiłem 20 szt. młodych demasoni. Jednakże początkowy plan stworzenia zbiornika ł jednogatunkowego z różnych przyczyn się nie powiódł i dołączyły one do dotychczasowej 2 letniej obsady z yellow, maigano i saulosi. Od jakiegoś czasu zastanawiałem się nad wprowadzeniem jeszcze jednego gatunku, będącym pewną przeciwwagą dla dominujących obecnie w akwa niebiesko – granatowymi barwami. Ostatnio dość nieoczekiwanie nadarzyła się okazja na piękne złocisto- czarne młode m. crabro....


Okazało się, że maluchy ( w sumie 6 szt.) są zaledwie 2,5 – 3 cm.

Jednak wielkość akwa (180 cm. długości), spora ilość kryjówek w postaci wapieni (co prawda zwykłych, nie filipińskich ale również z pewną ilościa większych i mniejszych szczelin) i roślin (cały jeden bok zbiornika zarośnięty kryptokoryną, drugi w nurzańcach), relatywnie spokojna obsada, a także brak jakichkolwiek problemów w przeszłości (3-4 miesiące temu bezproblemowo wprowadziły się 20 szt, niewiele większych demasoni), uśpiły moją czujność...


Przed wprowadzeniem młodych nakarmiłem ryby i stało się.... To były sekundy. Na 6 młodych crabro rzuciły się niemal wszystkie moje pyszczaki w sile 30 sztuk! Największe z nich samiec saulosi i maigano pochwyciły i dosłownie rozszarpały w pół pierwszego nieszczęśnika. Za chwilę każdy z nich miał już w paszczy kolejnego, trzymając je zębami za ogon i fragment tułowia i tak pływając z próbującymi się wyrwać biedakami po akwarium. Pozostałe zostały otoczone i bezlitośnie podgryzane przez inne pyśki, prym wiodły tutaj demasoni ale i inne saulosi czy yellowy nie pozstawały w tyle......


Gdy chwyciłem za siatkę było już po wszystkim, odłowiłem w zasadzie już tylko strzępy jednego młodego crabro, reszta z nich była z licznymi ciężkimi ranami, bezlitośnie pokiereszowana...


Przyznam, że to co widziałem przerosło moje wyobrażenia o naszych milusińskich. Zachowały się niczym stado krwiożerczych rekinów, którym rzucono płaty świeżego mięsa, choć fakt, że w tym przypadku nie popisałem się wyobraźnią i nie dołożyłem koniecznych starań, nie ulega kwestii... Choć z drugiej strony, nawet wpuszczenie rybek przy zgaszonym świetle nocą, nie wiem czy zdałoby tutaj egzamin, chyba tylko w postaci odłożenia tego dramatu w czasie.....


Tak łagodne zaadaptowanie się ledwie kilka miesięcy temu młodych demasoni tłumaczę sobie teraz faktem, że stare ryby były stosunkowo świeżo po przeprowadzce (2-3 tygodnie) i może dlatego tak obojętnie potraktowały wówczas nowych przybyszy, inna sprawa że były one jednak ciut większe... To chyba najlepiej obrazuje, jak ważny jest prawidłowy dobór obsady na początku, późniejsze zmiany bowiem mogą być bardzo trudne do przeprowadzenia i kończyć się dramatem, a już na pewno wymagają odpowiedniej wiedzy i przygotowania, olbrzymiej ostrożności i wyobraźni.....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też tak miałem kiedy do swych Yellow'ków (największy ok.7cm dł.)

dodałem ok. 1,5-2cm dł. p. demasoni.

Ryby zachowywały się jakby spadł pokarm (chodz były najedzone)

zaczeły małe demasoni taranowac i gryśc im płetwy

Na szczescie mam wystrój z wapienia filipińskiego gdzie jest masa dziór dla małych rybek gdzie duże się nie dostaną co uratowało sytuację

Skończyło sie na po odgryzanych płetwach które już po miesiącu odrosły

Po ok. 3 godz. demasoni wypłyneły z dziór i Yellow'ki je ignorowały


Teraz jak będę dodawał ryby to wpuszcze je wpierw do siatkowego kotnika wewnątrz akwa. i dopiero jak ryby się poczują trochę pewniej to je wpuszczę powinny byc mniej zdezorjentowane przez co mniej podatne na atak

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

oprócz tego że nie zgasiłeś światła, mogłeś zrobić kolejną rzecz, a mianowicie późnym wieczorem przed zgaszeniem światła poprzekładać troszkę wystrój, pozmieniać kamienie od nowa poukładać je w innych miejscach zgasić światło i za jakiś czas wpuścić nowy narybek.

Po części sam sobie odpowiedziałeś wcześniej że wtedy była przeprowadzka, dorosłe ryby zajęły się tym co dla nich najważniejsze - ustaleniem swoich rewirów, w nosie miały małe rybki które nie stwarzały dla nich zagrozenia.

W tej chwili wrzuciłeś żywy pokarm.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poprzednio demasoni wpuszczałem może nie bezpośrednio po przeprowadzce ale jakieś 2-3 tygodnie, napewno ryby nie były jeszcze w pełni zaaklimatyzowane w nowym zbiorniku i nie czuły się tak pewnie jak to ma miejsce obecnie...


Poza tym nigdy wcześniej nie miałem podobnych zdarzeń. Stara obsada jest od początku, czyli od 2,5 roku i do czasu wpuszczenia demasoni nigdy innych zmian nie było...



Tak więc moja czujność została uśpiona. Sądziłęm również że tak małe 2-3 cm osobniki zostaną podobnie jak ostatnio zignorowane... Mimo wszystko trudno też było porównać je do żywego pokarmu, nawet w przyp. największych maigano i saulosi nie było absolutnie mowy o możliwości przełknięcia młodych crabro, nie mówiąc już o demasoni, które mają obecnie od 4-6 cm...


Oczywiście jestem zły na siebie, że nie wpuściłem młodych przy zgaszonym świetle, nie porzestawiałem kamieni, choć mam wątpliwości czy załatwiłoby to w zupełności sprawę i młode przetrwały by próbę...


Inna sprawa, że teraz gdy poznałem "możliwości" swoich podopiecznych mam nie lada dylemat, jakiej wielkości rybki ewent. nowego gatunku mogłyby sobie poradzić w moim akwarium....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Inna sprawa, że teraz gdy poznałem "możliwości" swoich podopiecznych mam nie lada dylemat, jakiej wielkości rybki ewent. nowego gatunku mogłyby sobie poradzić w moim akwarium....


Wprowadzenie czegośnowego do starej dorosłej i zadomowieonej obsady mimo zachowania tych wszystkich w/w środkó bezpieczeństwa nigdy nie gwarantuje sukcesu. Nowa ryba zawsze jest osłabiona poprzez odławianie transport i po wpuszczeniu poprzez inna chemię wody, jednoczęsnie nowy usułuje sobie znaleść miejsce w akwa, tym bardziej nawet jak wpuścisz duze dorosłe ryby to samiec z miejsca bedzie chciał obrac rewir a tu zonk ... wszystkie zajete wiec trzeba powalczć ... i tu następny zonk bo właściciel rwiru mimo ze moze być mniejszy to raz zna wszystkie zakamarki w akwa a i jest w lepszej kodycji bo nie przezył szoku przeprowadzkowego i wtedy nawet mniejsza teoretycznie łagodniejsza ryba może dać bęcki większemu silniejszemu ale nowemu osobnikowi

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokladnie tak. Stara dobra szkola mowi - nakarmic obficie obsade, poburzyc rewiry i zgasic swiatlo. Wpuscic mozliwie duza grupe mlodych ryb i nie zapalac swiatla przez 2-3 dni.

Im wieksze ryby tym gorzej i to juz przecwiczylem wielokrotnie, jako ze hodowcy czesto oddawali mi do sklepu dorosle ryby. Wpuszczalem je do ryb znacznie mniejszych, liczac, ze sobie poradza. W przytlaczajacej wiekszosci przypadkow musialem szybciutko je izolowac (co jest latwe w sklepowych akwariach - o ilez trudniejsze w domu!), bo 'przewaga wzrostu' nie miala zadnego znaczenia i nowa ryba dostawala zwykle lomot od wszystkich bez wyjatku.

TO co napisalem w pierwszym akapicie to imho najwiecej co mozemy zrobic. No i miec nadzieje, ze wiekszosc 'nowych' przezyje...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety zdarza się takie zjawisko jak napisałes i ryby są potraktowane jako pokarm, następuje wtedy specyficzne zachowanie i pysiaki wyglądają jak piranie. Osobiście takiej tragedii nie przeżyłem ale mam mnóstwo kryjówek w których pływa zawsze kilkanaście młodych rybek od 0,8 cm do 3 cm naturalnego chowu i jakoś nawet małe rybki około 3 cm wpuszczone po pewnym czsie od zgaszenia światła szybciutko nie niepokojone ewakuują się do szczelin i tylko czasami dostana sie w paszcze aulonki, która nie przestaje na nie polować póki ma nadzieje na ich przełknięcie ( a może wciągnąć nawet 3,5 cm rybkę ). Myślę że niebagatelną rolę odgrywa tu pzyzwyczajenie moich podopiecznych do małych rybek, które są zadomowione, szybkie i zbyt problematyczne na potraktowanie ich jako pokarm. Nie bez znaczenia jest to ze ryby wypuszczone bezpośrednio nad półką skalną nie mają problemów z dotarciem do kryjowek. Widziałem jednak akcje gdy kolega wpuszczał do zbiornika z kilkoma kamieniami grupę moich 3,5 cm saulosi. Teoretycznie łagodne ryby takie jak yellow czy nie nleżący do kilerów maingano przyatakowały je błyszkwicznie i 2 ryby straciły życie a 1 była mocno pokaleczona. Próby ich zjedzenia się nie powiodły więc był to mord ;) a 3 pozostałe sztuki które wpłynęły pod kamień pływały już później traktowane jak ryby. Przeganiane ale nie mordowane. Zaważyła pierwsza chwila. Mimo ostrzeżeń kolega twierdził ze zawsze wpuszczał przy zapalonym świetle i bez dodatkowych zabiegów. Nie brały go argumenty że wtedy jego ryby były mniejsze. I stało się. Dlatego pomimo tego że wielokorotnie może nic takiego nie nastapić ( słusznie arbitro zauwazył że czym większe stado tym więsza szansa na to że rybki nie zostaną zaatakowane ), to jednak zawsze trzeba dmuchac na zimne i młode ryby wpuszczać przynajmniej najlepiej kilka godzin po zgaszeniu światła lepiej bezpośrednio z sitka nad potencjalnymi kryjówkami. Wpuszczenie ryb dorosłych to już zupełnie rosyjska ruletka. Na pewno tu wysiłek trzeba zmaksymalizować i dokonać wszelkich możliwych czynności ( wpuszczenie ryb po kilku godzinach od zgaszenia światła, przebudowa wnętrza, nakarmienie podopiecznych ). Nie daje to jednak gwarancji i zwłaszcza pojedyńcze ryby moga zostać odrzucone.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja zawsze przed wpuszczeniem rybek przestawiałem kilka znaczących kamieni dla ryb zadomowionych już w akwarium, wpuszczane nowe ryby pakowałem do większego worka, robiłem kilka dziurek w tym worku by był dopływ świeżej wody i tak przez kilka godzin przed zgaszeniem światła ryby przyzwyczajały się do swojej obecności, na początku zawsze były mocne ataki na worek, ale po czasie stara obsada rezygnowała, po zgaszeniu światła wpuszczałem rybki i było ok, oczywiście czasami zdarzało się, że jakaś została połknięta, ale to był nie wielki procent strat.

Tak robiłem w przypadku młodych ryb, jeśli chodzi o dorosłe osobniki to już jest loteria.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

By using this site, you agree to our Warunki użytkowania.