Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano


harisimi: piszemy o 2 różnych stanach (sprawach) ja w dyskusji biorę pod uwagę tylko akwabehawior ;-)

pozdrawiam


Biorąc pod uwagę opcje jednogatunkowo 2 na 5, można pomyśleć o 2x 1 na 3 wielogatunkowo. Jest to nawet bezpieczniejsze. Samce Aulonek walczą niezbyt dynucznue ale bardzo kontuzyjnie . Zewnątrzgatunkowa agresja jest jednak niższa a wiec ryzyko kontuzji jest mniejsze Jeśli jednak miała by się udać wielosamcowość w jednym gatunku to te rozwiązanie byłoby lepsze.

Opublikowano

Jeśli chodzi o wielogatunkowość w tak małym akwarium, to byłbym sceptyczny. U mnie ryby właśnie osiągają dojrzałość (1 rok). Dwa samce mdoki i Stefan II podzieliły między siebie akwarium. Reszta plącze się między ich terytoriami, stale przeganiana. Opinia o nieterytorialności non mbuny, jeśli chodzi o moją obsadę, właśnie upada.

W najbliższym czasie utworzę wątek, wsparty filmem, opisujący moje spostrzeżenia.

Opublikowano

Non - mbuna nie jest terytorialna w ścisłym tego słowa znaczeniu. W czasie tarła nie ma zaś nieterytorialnego pyszczaka. Trochę to skomplikowane ale różnica pomiędzy silnie terytorialnym pyszczakiem z grupy mbuna ( zebroides, zebra chilumba, saulosi ) a 90% non - mbuna jest od wyraźnej do wybitnej. Przykładowo Protomelas taeniolatus namalenje ustawia moje ryby na 40 cm końca akwarium. Nieraz trwa to nawet kilkanaście dni a jak był młodszy i pod miesiąc. Jest przy tym nie mniej ostry niż mbuna. jednak nijak się to ma to ścisłego terytorialisty, który żyje wręcz w swoim rewirze a jego utrata to śmierć jego piękna.

Opublikowano

U mnie dokładnie tak samo dwa samce aulonek ( Nyassae i Fire F ) podzieliły sobie akwarium, pierwszy lewą strone drugi srodek a reszta ryb na prawo. Co ciekawe jeżeli przekraczają swoje granice to są wyraznie skulone jak mbuna, mysle żo to zależy od wystroju zbiornika w moim najsilniejszy samiec zawsze obierał sobie lewą strone, walki o miejsce do tarła też z tamtej strony. Jeżeli chodzi o agresje to z moich obserwacji wynika że faktycznie w obrębie tego samego gatunku jest najwieksza ale przy braku swojego samca dominant potrafi obić inne.

Opublikowano
3/ Aulonocara baenschi (nawet stadko), (nawet małe stadko + mały harem A2)

4/ Aulonocara maylandi (nawet stadko), (nawet małe stadko + mały harem A2)

5/ Aulonocara sp.”Lwanda” (nawet stadko), (nawet małe stadko + mały harem A2)

6/ Aulonocara hueseri (nawet stadko), (nawet małe stadko + mały harem A2)


Koledzy - mała prośba - piszcie o jakich akwa mówicie (pozner - 180cm z 4 gatunkami większymi od naszych, LECHPL - 150cm chyba też z 4 gatunkami)

Wnioskuję, że jesteście w przypadku połączenia w 120cm małych aulonocar i Copadichromis sp.”Virginalis gold” (A2), tylko za dwoma haremami?

Tzn nie wierzycie w kilkusamcowość nawet małych aulonek. Tak więc wg Was (jeśli dobrze zrozumiałem):

3/ Aulonocara baenschi (harem + harem A2)

4/ Aulonocara maylandi (harem + harem A2)

5/ Aulonocara sp.”Lwanda” (harem + harem A2)

6/ Aulonocara hueseri (harem + harem A2)

Cały czas pamiętamy, że aulonki to grzebacze, a Copadichromisy (A2) to toniowce.

  • Dziękuję 1
Opublikowano
Non - mbuna nie jest terytorialna w ścisłym tego słowa znaczeniu. W czasie tarła nie ma zaś nieterytorialnego pyszczaka. Trochę to skomplikowane ale różnica pomiędzy silnie terytorialnym pyszczakiem z grupy mbuna ( zebroides, zebra chilumba, saulosi ) a 90% non - mbuna jest od wyraźnej do wybitnej. Przykładowo Protomelas taeniolatus namalenje ustawia moje ryby na 40 cm końca akwarium. Nieraz trwa to nawet kilkanaście dni a jak był młodszy i pod miesiąc. Jest przy tym nie mniej ostry niż mbuna. jednak nijak się to ma to ścisłego terytorialisty, który żyje wręcz w swoim rewirze a jego utrata to śmierć jego piękna.


Ja bym aż takiej różnicy nie widział w okresie tarła. Jeśli już to na niekorzyść non mbuny, czytaj większe wymagania terytorialne. Tak jak sam zauważyłeś, samiec Protomelasa rozstawia wszystkich po kątach. Od kilku dni mój Stefan II miał parcie na tarło. Zajął 3/4 akwarium, gonił wszystko co się rusza. Uspokoił się dopiero, gdy wczoraj spuścił z krzyża :) Spokój wygląda tak, że dwa samce mdoki i Stefan II patrolują swoje rewiry, przeganiając resztę. W porównaniu z mbuną, która utrzymuje rewir w bezpośredniej bliskości groty/szczeliny, moje ryby zajmują cały kwartał. Co ciekawe, rewiry obrane są wokół skupiska kamieni. Może inaczej by to wszystko wyglądało, gdyby nie było tych kamieni. Ale czy naturalnie? Odnoszę nieprzyjemne wrażenie, że moje 500l. nadaje się jedynie dla tej najspokojniejszej non mbuny. Tym bardziej ten wniosek dotyczy 120cm.

Mała, łagodna non mbuna, jednogatunkowo, max dwa samce. Takie są moje wnioski.

-- dołączony post:

Cały czas pamiętamy, że aulonki to grzebacze, a Copadichromisy (A2) to toniowce.


Przy tych parametrach akwarium różnica ulega zatarciu. O tym rozwarstwieniu, moi zdaniem, można by mówić, gdyby akwarium miało co najmniej 70cm. wysokości...no może 60.

  • Dziękuję 1
Opublikowano
Przy tych parametrach akwarium różnica ulega zatarciu.

IMHO - nie:

1/ łatwiej o konflikt między grzebaczami niż między grzebaczem a toniowcem.

2/ po to różnicuje się ryby wg zachowań, by w akwa było ciekawiej i tu na pewno nic się nie zaciera.

Zgadzam się jednak, że im wyższe akwa, tym ma to większe znaczenie.;)

-- dołączony post:

Pozner - czy dobrze Cię zinterpretowałem dwa posty wyżej?:D

LECHPL - j.w.?:D

Opublikowano
Mała, łagodna non mbuna, jednogatunkowo, max dwa samce. Takie są moje wnioski.


Takie są moje wnioski dla akwarium 120cm.

-- dołączony post:

Mam akwarium 50cm. wysokie i mdoki (grzebacze) gonią wszystko w obrębie swojego rewiru, w poziomie i w pionie. Po odjęciu piachu i góry zostaje ok. 40cm. To na prawdę niewiele.

Tak jak napisałem wcześniej, opiszę i pokażę wszystko w oddzielnym wątku. Tak na szybko, Stefan II wraz ze swoimi paniami jest na wylocie.

  • Dziękuję 1
Opublikowano

Myślę, że mniejsze gatunki aulonek o rozpoznanej dymorfizmie można byłoby trzymać z tymi małymi copadio - warunek; akwarium urządzone w stylu kamiennym "natural" tzn. 2 - 3 kamienie, piach koloru ciemnego (ale nie czarny) nic więcej. Zdaję sobie sprawę, że tak urządzone akwarium to widok dla prawdziwych koneserów, 80-90 % akwarystów temu wybiera pielęgnice z malawi, że są po prostu kolorowe tak więc żeby wilk był syty i owieczka cała: aulonki + mięsożerne (ta mniejsza) mbuna, tylko wtedy więcej kamieni (ale bez przesady)Miałem w takim układzie bengi i perlmutty, ryby totalnie się ignorowały, przy nieco treściwszym pokarmie Labido tarły się na potęgę, samce wybarwiały się cuuuudnie.

Te Copadio hmmm jeśli dobrze pamiętam miał je Szulc ale pod nazwą sp. ;-) czyli bez nazwy. Oglądałem je na youtube wyglądają na miłe i spokojne ryby. Myślę, że w tych 120 cm krzywdy by nie miały.

  • Dziękuję 1
Opublikowano

Ja bym spróbował dwa gatunki aulonek i na górę copadichromisy, co dało by prawdopodobnie trzy ładne samce, z każdego gatunku tylko po jednym bo w tak małym i pustym akwarium samiec beta będzie zamęczony. Ja u siebie zbiornik 450 l mam trzy gatunki aulonek, Nyassae 2+3, FF 1+3, Usisya swoja młodzież ok 15 szt 6cm i Cop Trewavasae 1+2 ale ciągle nie jestem zadowolony, pozbęde się chyba FF i starych Copadichromisów a na ich miejsce dam swoje młode. Tom do takiego akwarium, 120cm poleciłbym właśnie Usisye bo choć nie jest najmniejsza to bardzo spokojna powiedział bym wręcz tchórzliwa .

  • Dziękuję 1

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.


  • Posty

    • Napięcie jak u S.  Kinga. Dobrze, że wszystko się poprostowało.
    • Witam malawijskie towarzystwo! Minęły już 3 miesiące od mojego ostatniego wpisu. Od tamtej pory mocno ruszyły glony, ryby podrosły a akwarium w końcu żyje pełnią życia. Oczywiście znalazła się też masa problemów - od nich właśnie chciałbym zacząć dzisiejszą aktualizację. Podczas codziennego obserwowania ryb grupy mbuna z jeziora malawi zawsze najbardziej robiła na mnie wrażenie ich ruchliwość, która w połączeniu z niebanalnymi kolorami pyszczaków dawała oczom prawdziwy spektakl skrawka pięknego biotopu w moim własnym salonie. Pierwszy problem pojawił się wtedy, gdy ryby przez przeszło miesiąc czasu żyły w ciszy pod kamieniami. Było to o tyle kłopotliwe, że ani ja nie mogłem się cieszyć widokiem ryb, ani ryby nie mogły cieszyć się odpowiednio szybkim wzrostem. Ich płochliwość spowodowała zmniejszenie apetytu a co za tym idzie spowolnił także ich przyrost masy. Przyczynę problemu wykryłem dość szybko. Jak tylko wykluczyłem możliwość zbyt słabych parametrów wody odkryłem, iż mój kot notorycznie wrzucał zakrywkę od pokrywy akwarium do jego środka. Duża częstotliwość takiego działania spowodowała strach do pływania w toni u ryb. Jak tylko połączyłem kropki zabezpieczyłem zakrywkę tak, aby kot już nie mógł wrzucić jej do akwarium. Same ryby zacząłem na nowo przyzwyczajać do człowieka stosując głodówkę (oczywiście w granicach rozsądku - zamiast 3 razy dziennie dostawały raz). Gdy ryby zaczęły wychodzić zza kamieni przy karmieniu z powodu większej chęci do jedzenia szybko zaczęły z powrotem przyzwyczajać się do człowieka. Największy problem nastąpił około miesiąc temu: Otóż nie myśląc za dużo przy montowaniu oświetlenia opartego na modułach led postawiłem na przyklejenie go akrylem do pokrywy akwarium… Jak można się domyślić akryl w środowisku olbrzymiej wilgotności nie miał prawa wyschnąć, co poskutkowało odpadnięciem całej listwy z oświetleniem prosto do środka akwarium. O zaistniałej sytuacji dowiedziałem się dopiero po powrocie z pracy, kiedy to woda była już na tyle mętna od akrylu, że bałem się o zdrowie ryb. Od razu zabrałem się za podłączenie węży do akwarium, jeden pompował wodę przez balkon a drugi nalewał świeżej z kranu. Po godzinie okazało się, że wąż odprowadzający wodę z akwarium nie wyrabiał nad tym dolewającym i w salonie miałem wody po kostki. Szczęście w nieszczęściu, że żadna ryba nie ucierpiała. Nie mniej jednak wyciek wody spowodował zwarcie w zasilaczu od oświetlenia, który przez to, że leżał na podłodze za akwarium został zalany wodą. Po ogarnięciu sytuacji i ponownym zamontowaniu oświetlenia tym razem na śrubach, sytuacja się ustatkowała. Nie będę ukrywał, że spodziewałem się zdziesiątkowania populacji mojego akwarium, co na szczęście nie miało miejsca i ani jedna ryba nie przypłaciła mojego błędu życiem. Od tamtej pory wszystko śmiga jak należy więc mogę teraz napisać coś o samych rybach. Zacznę od gatunku Metriaclima Fainzilberi Makonde - ryba która tak jak wcześniej pisałem jest najbardziej związana ze środowiskiem skalnym przez co nie jest stałym bywalcem toni wodnej. Omawiany gatunek prawdopodobnie trafił mi się w statystyce 9+6 - o ile nie mylę się, iż samice mogą być tylko OB. Mooże jeszcze coś wyjdzie w ciapki ale szczerze wątpię. Z aż 9 samców tylko dwa dają się we znaki reszcie obsady. Dzieli ich +- 1cm wielkości. Większy osobnik zajmuje grotę po środku akwarium i nie narusza zbytnio cielesności innych ryb. Mniejszy samiec okupujący grotę w prawej części akwarium dużo bardziej natarczywie pokazuje swoją dominację na tym obszarze akwarium, ale nie robi przy tym większej krzywdy innym rybom. Nieustannie odgania nieproszonych gości ze swojego terytorium, ograniczając się przy tym jedynie do krótkiej pogoni. Z obserwacji tej dwójki nadal ciężko mi dojść do tego, który z nich jest rzeczywistym liderem u tego gatunku. Wielkość oraz okupowana przestrzeń skłania mnie ku stwierdzeniu iż to większy samiec wiedzie prym. Z drugiej jednak strony mniejszy osobnik wykazuje większą agresję wobec innych ryb i wcale nie schodzi z drogi temu pierwszemu. Myślę, że moje wątpliwości rozwieje zaobserwowanie wyczekiwanego przeze mnie ich spotkania na neutralnym gruncie, które podpowie mi kto tu jest maczo. Drugi gatunek to Metriaclima Msobo Magunga - gatunek widoczny non stop, uwielbiający pływanie w toni. Tutaj nie mam za dużo do powiedzenia. Wszystkie ryby tego gatunku to nadal żółtki nijak odróżniające się od siebie nawzajem. Jedyne co wiem to to, że dwa osobniki powoli nabierają „brudnej żółci” co świadczyć może o ich powolnym wybarwianiu się ku niebiesko-czarnym kolorom dorosłych samców. Trzeci i ostatni już gatunek w moim akwarium to Metriaclima Kingsizei Lupingu - ryba widoczna najczęściej ze wszystkich, bojąca się człowieka najmniej. Wiecznie zainteresowana wszystkim spoza i w akwarium, pierwsza do jedzenia i pogodnie nastawiona. Tutaj o jakimkolwiek samcu nie mam pojęcia, każda ryba wygląda identycznie a odróżnia ich jedynie wielkość. Nie mogę się doczekać momentu, kiedy jakiś samiec wybarwi się na kolory dominanta. Przy istniejącej sytuacji zbiornika i takim a nie innym usposobieniu gatunków póki co w akwarium jest zdecydowanie za żółto. Przełom w tej sprawie będzie dopiero w nowym, większym baniaku po dodaniu czwartego gatunku, kiedy to bilans ryb o tym kolorze troche zmniejszy się w stosunku do całości obsady. Tutaj jeśli jeszcze ktoś to czyta prosiłbym o sugestie jaki gatunek mógłbym dodać. Chciałbym utrzymać akwarium w klimacie ryb z rodzaju Metriaclima. Nowy baniak będzie miał 700l także możecie pisać swoje propozycje co by do niego pasowało, uwzględniając oczywiście dopasowanie do obecnej obsady. Póki co na celowniku mam Metriaclima hajomaylandii. Tak akwarium prezentuje się na dzień dzisiejszy: IMG_8375.mov   Na koniec wrzucam filmik z wczorajszego wieczornego karmienia i życzę wszystkiego dobrego, pozdro! IMG_8269.mov  
    • No  i sprawa wyjaśniona w tym konkretnym przypadku. Ja cały czas stosuje coś takiego jak w linku .  Ma zwolenników i  sceptyków. Osobiście polecam. https://www.ustm.pl/produkt/wkłady-sedymentacyjno-weglowe-sto/
    • Odpisali mi z zoolka. Oto co napisali: W przypadku preparatów firmy ZOOLEK wskazujemy termin do którego produkt zachowuje swoje właściwości. Nie podajemy terminu przydatności po otwarciu. Jeśli chodzi konkretnie o preparat Antychlor, to spokojnie zachowuje on swoje działanie nawet po przekroczeniu terminu. OK to gitara. Mogę spokojnie używać ten antychlor. Nie musze się przejmować jakąkolwiek datą ważności.
    • Przeczytałem ten artykuł co podałeś, wynika z niego że mam ten nowy prefiltr bo mam 2 kosze zamiast jednego wielkiego.
    • Nie wiem czy dobrze kojarzę, ale kiedyś był problem z obiegiem wody w JBL. Firma zmieniała konstrukcję górnego koszyka. Może to właśnie Twój problem? https://www.akwarystyczny24.pl/artykul/nowy-prefiltr-w-filtrach-jbl-cristal-profi-greenline-ii-158
    • Napisałem wczoraj do zoolka. Może dzisiaj odpiszą.
    • Data  na opakowaniu antychloru to data ważności produktu w zamkniętym i oryginalnym opakowaniu ( w odpowiednich warunkach) .  Masz racje poddając wątpliwości. Po otwarciu substancje aktywne mogą się  pomału ulatniać i degradować. napisz do producenta to udzieli wyjaśnień .
    • Chyba napisze do zoolka bo czuje że nic się tutaj nie dowiem... 
    • Nie zadawaj mi takich pytań bo ja na przykładzie testów kropelkowych miałem na myśli ważność antychlorów na np. pół roku albo więcej. Przykładowo bo chce się tego dowiedzieć. Nic nie pisałem o 48h bo to bzdura. Moje pytanie kieruje do kogoś kto zna się na chemii i czy może mi powiedzieć ile czasu ważności mają antychlory po pierwszym użyciu?  Do kogoś kto się naprawde na tym zna.
  • Tematy

  • Grafiki

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

By using this site, you agree to our Warunki użytkowania.