Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Hej!

Czytałem Wasze posty i postanowiłem napisać o moim sposobie karmienia ryb,podobnie sposób jak opisywał eljot12. Namaczam granulat (sera) i czekam aż rozmięknie,pużniej daje spiruline.Po zakończeniu karmienia spiruliną zaczynam karmić fryeri.Praktycznie jak daje moją dłoń na jeden koniec baniaczka to wszystkie ryby tam podpływają,szybko wkładam palca z jednym kawałkiem granulatu na drugi koniec i zawszę jest pierwsza non mbuma.Robię tak na zmianę z jednej strony na drugą :) Przy karmieniu rzadko się zdarza żeby magunga złapała jeden kawałek.Bo o maigano się nie martwię nie są tak zdeteminowane i pazerne na żarło.

Trochę to trwa ale też bardzo widowiskowo "polują" na te kawałki granulatu :) Ważne żeby Fryeri nie była za blisko bo one atakują odrazu po zamoczeniu palca i nawet nie patrzą co i gdzie,nie raz aż wyskakują trochę ponad tafle wody i jak są za blisko mogą nie trafić i skorzystać z okazji mogą inne ryby.

Na początku mi to nie wychodziło ale teraz wpadłem w prawe i jest ok.Myślę że jak bym miał więcej niż cztery samice magungi to już było by ciężko bo tylko one są takie za wzięte na pokarm.

  • Dziękuję 1
Opublikowano

Co mnie zdziwiło to, że opisując tą rybę pisze, że S. fryeri poluje na narybek w szczególności na ryby spoza grupy mbuna.

W każdej innej literaturze napisane jest, że żywi się głównie rybami z grupy mbuna - włącznie w książce swojego autorstwa BTN.

Opublikowano

Kwestia daty danej wypowiedzi, możliwe że w wyniku obserwacji zmienił zdanie. Może też błąd wynika z tłumaczenia i tu stawiam na BTN, bo w artykule opisuje dokładnie sposób polowania. Możliwe też jest to że, różne odmiany "geograficzne" maja różne sposoby polowania, jaki i różne preferowane ofiary.

Opublikowano

właśnie udawanie ryby roślinożernej, skubiącej skały przekonuje mnie prędzej właśnie do błędu w tłumaczeniu w artykule.

Opublikowano

Raczej te dwa fragmenty "Często ryby te można zobaczyć podczas polowania na narybek Ptrotomelas taeniolatus lub inne, małe srebrzyście ubarwione ryby spoza grupy mbuna"; "wyspecjalizowały się w polowaniach na narybek ryb spoza grupy mbuna prawdopodobnie dlatego, że narybek mbuna nie dał by się nabrać, szybko rozpoznając wilka w owczej skórze" świadczą że o pomyłce w artykule, mowy być nie może.

--------------------

Opis kilku rodzajów polowań świadczy o braku wąskiej specjalizacji i uniwersalności tego małego łowcy. Ciekawy jest opis polowania grupowego nad "gniazdami" Bagrusów.

Opublikowano

rzeczywiście nie do końca powiązałem to do kupy :)

jednak dalej nie podoba mi się to stwierdzenie w kontekście całego artykułu, bo jest całkowicie rozbieżne z tym co można wyczytać w każdej innej publikacji.

Opublikowano

Trzymam s.fryeri w akwarium 160x60x60 towarzystwie msobo i maingano od prawie 4 lat. Na starcie - wszystkie ryby malutkie, kupione u dr Pawlaka. Po roku zredukowałem fryeri do 1+5. Sugerowałem się opinią yaro – który na forum był zdania, że nie ma szans na wielosamcowość (w akwariach „normalnych”, nie gigantach). Zapewne miał rację, ale trochę żałuję, że nie spróbowałem – może przez jakiś czas byłoby jeszcze ciekawiej. Moje spostrzeżenia na temat s.fryeri::

1/ Bardzo duża płodność - zwłaszcza w drugim i trzecim roku życia - większość samic notorycznie wtedy inkubowała. Większa niż w przypadku msobo i maingano „natarczywość” samca. Wydaje mi się w związku z tym, że np. dwie samice w akwarium to za mało. Chociaż rozumiem w tym wypadku skłonność do minimalizowania ich liczby, skoro sciaenochromis traktowany jest często jako sposób rozwiązanie problemu z nadmiarem narybku.

2/ Eliminator narybku – przy bardzo dużej płodności własnej oraz maingano przeżywalność narybku zerowa (dosłownie). Nie wykluczam udziału innych ryb, ale fakt jest faktem.

3/ Samice są dobrymi matkami - prawie zawsze z uwagi na (jak mi się wydaje) bezpieczeństwo małych inkubacja jest przeciągana. Jedyna strata (teraz nam układ 1+4) była w mojej ocenie spowodowana wycieńczeniem samicy po wydłużającej się w nieskończoność inkubacji.

4/ Terytorializm – samiec ma swoją ulubioną półkę w tle strukturalnym, której broni. Być może jest to „papugowanie” zachowania samców msobo i po części maingano, ale występuje. Samice nie przywiązują się natomiast do żadnego miejsca.

5/ Przyłączam się do zgodnych opinii, że (według wszystkich kryteriów poza żywieniowymi) fryeri są dobrymi kompanami dla większości ryb Malawi, ale często ta zależność jest jednostronna.

6/ Wydaje mi się, że szkoda męczyć sciaenochromisy towarzystwem mbuna (nie chodzi tylko o odżywianie ale i o ich żywiołowość )


A teraz o najważniejszym, czyli o wielkości moich rybek. Samiec ma zaledwie 7,5cm!!!, a cztery samice mają długość w przedziale 6,5-8cm. Myślę, że na tak znaczne skarłowacenie moich sciaenochromisów (w zbiorniku z msobo i maingano) złożyło się kilka przyczyn:

1/ Dieta uprzywilejowująca msobo - wyraźnie z przewagą roślin (70:30)

2/ Tempo pobierania pokarmu - w przeciwieństwie do mbuna, sciaenochromisy mają momenty zastanowienia (jakby zawahania i rozglądania się, który następny kawałek karmy „zaatakować”). Są to może ułamki sekundy, ale właśnie one robią różnicę. Tak więc fryeri nie dorównują w tempie konsumpcji zwłaszcza „bezmyślnie pochłaniającym” msobo. Ponadto odnoszę wrażenie, że podczas gdy mbuna, używając terminologii piłkarskiej „nie cofa ryja”, to fryeri jakby odpuszczało sporny kęs pokarmu.

3/ Sposób przeprowadzenia redukcji po pierwszym roku – ze stanu 5+5 doszedłem do stanu 1+5 wyławiając trzy największe samce, a z dwóch mniejszych wybrałem ładniejszego. Może w ten sposób trafiłem na genetycznego „szczurka”.

4/ Wolniejszy wzrost fryerii w porównaniu z msobo i maingano spychał nasze ryby na najniższy szczebel hierarchii, co skutkowało tym, że w czasie karmienia (po pierwszej euforii, gdy wszystkie ryby myślą tylko o jedzeniu a nie o konkurencji) fryerii nie były dopuszczane do konsumpcji resztek z dna.


Powtórzę wniosek z wątku o msobo (harisimi też miał podobny pogląd), że jeśli ktoś mimo wszystko chciałby połączyć te ryby w jednym akwarium, to powinien do podrośniętych na diecie mięsnej fryeri, wpuścić małe magungi (uprzednio stopniowo zmieniając dietę na np. 50:50 lub nawet 60:40 na korzyść mięsnego) . Powyższy wniosek dotyczy w tym samym stopniu łączenia fryeri z maingano – może żywieniowo bliżej, ale maingano bardziej naprzykrzają się sciaenochromisom i nie zapewniają dla kontrastu żółtego koloru.


Na koniec mam dwa pytania:

1. Czy komuś udało się utrzymać więcej niż jednego samca, a jeśli tak to jak długo i w jakim akwarium?

2.Czy trzymał ktoś sciaenochromisy bez samic, i czy może potwierdzić obserwacje cezarixa sprzed kilku lat, że samce potrafią wtedy zapolować „zespołowo”?


Radosnych Świąt!

  • Dziękuję 2
Opublikowano

1 - u mnie 3 razy były dwa samce w 200 cm - niestety przez 2-3 miesiące od wybarwienia się drugiego. Alfa załatwiała samca dość szybko po tym gdy ryba, którą uważałem za samicę zaczynała się wybarwiać.

2 Teraz mam 1 samca bez samic - niestety wszystkie samice które miałem, okazały się samcami a prawdziwe 2 samice były tak zamęczone tarłami, że dokonywały żywota zbyt wcześnie. Wyjściem jest posiadanie większej ilości samic - u mnie niestety tych samic było za mało. Niestety u mnie samce nie polowały zespołowo lecz mocno ze sobą rywalizowali.

Opublikowano

1/ Ewentualna wielosamcowość fryeri.

Yaro, czy w każdym z tych trzech przypadków które przywołujesz, w roli eksterminatora występował ten sam samiec?

Wolałbym, żeby tak było – wtedy można by mieć nadzieję, że jest to wyjątkowy brutal. Jeśli sytuacja dotyczyłaby trzech różnych samców w różnych okresach życia akwarium – to już o takie wytłumaczenie byłoby trudniej.


2/ Ewentualna „zespołowość” polowań samców fryeri w akwa bez samic.

Chodziło, mi o relację cezarixa z 2009 roku:

U mnie pływają trzy Fryeri - samce, wszystkie trzy są pięknie wybarwione, redukują narybek mniej więcej w 50%. Nie bałbym się o pozostałe (dorosłe) mbuna, tu raczej problem mają drapieżniki, które są z reguły mniej agresywne.

Trzymają się razem i również razem polują na młode mbuna, dla tego chyba powinno byc ich więcej niż 1szt.

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.


  • Posty

    • Napięcie jak u S.  Kinga. Dobrze, że wszystko się poprostowało.
    • Witam malawijskie towarzystwo! Minęły już 3 miesiące od mojego ostatniego wpisu. Od tamtej pory mocno ruszyły glony, ryby podrosły a akwarium w końcu żyje pełnią życia. Oczywiście znalazła się też masa problemów - od nich właśnie chciałbym zacząć dzisiejszą aktualizację. Podczas codziennego obserwowania ryb grupy mbuna z jeziora malawi zawsze najbardziej robiła na mnie wrażenie ich ruchliwość, która w połączeniu z niebanalnymi kolorami pyszczaków dawała oczom prawdziwy spektakl skrawka pięknego biotopu w moim własnym salonie. Pierwszy problem pojawił się wtedy, gdy ryby przez przeszło miesiąc czasu żyły w ciszy pod kamieniami. Było to o tyle kłopotliwe, że ani ja nie mogłem się cieszyć widokiem ryb, ani ryby nie mogły cieszyć się odpowiednio szybkim wzrostem. Ich płochliwość spowodowała zmniejszenie apetytu a co za tym idzie spowolnił także ich przyrost masy. Przyczynę problemu wykryłem dość szybko. Jak tylko wykluczyłem możliwość zbyt słabych parametrów wody odkryłem, iż mój kot notorycznie wrzucał zakrywkę od pokrywy akwarium do jego środka. Duża częstotliwość takiego działania spowodowała strach do pływania w toni u ryb. Jak tylko połączyłem kropki zabezpieczyłem zakrywkę tak, aby kot już nie mógł wrzucić jej do akwarium. Same ryby zacząłem na nowo przyzwyczajać do człowieka stosując głodówkę (oczywiście w granicach rozsądku - zamiast 3 razy dziennie dostawały raz). Gdy ryby zaczęły wychodzić zza kamieni przy karmieniu z powodu większej chęci do jedzenia szybko zaczęły z powrotem przyzwyczajać się do człowieka. Największy problem nastąpił około miesiąc temu: Otóż nie myśląc za dużo przy montowaniu oświetlenia opartego na modułach led postawiłem na przyklejenie go akrylem do pokrywy akwarium… Jak można się domyślić akryl w środowisku olbrzymiej wilgotności nie miał prawa wyschnąć, co poskutkowało odpadnięciem całej listwy z oświetleniem prosto do środka akwarium. O zaistniałej sytuacji dowiedziałem się dopiero po powrocie z pracy, kiedy to woda była już na tyle mętna od akrylu, że bałem się o zdrowie ryb. Od razu zabrałem się za podłączenie węży do akwarium, jeden pompował wodę przez balkon a drugi nalewał świeżej z kranu. Po godzinie okazało się, że wąż odprowadzający wodę z akwarium nie wyrabiał nad tym dolewającym i w salonie miałem wody po kostki. Szczęście w nieszczęściu, że żadna ryba nie ucierpiała. Nie mniej jednak wyciek wody spowodował zwarcie w zasilaczu od oświetlenia, który przez to, że leżał na podłodze za akwarium został zalany wodą. Po ogarnięciu sytuacji i ponownym zamontowaniu oświetlenia tym razem na śrubach, sytuacja się ustatkowała. Nie będę ukrywał, że spodziewałem się zdziesiątkowania populacji mojego akwarium, co na szczęście nie miało miejsca i ani jedna ryba nie przypłaciła mojego błędu życiem. Od tamtej pory wszystko śmiga jak należy więc mogę teraz napisać coś o samych rybach. Zacznę od gatunku Metriaclima Fainzilberi Makonde - ryba która tak jak wcześniej pisałem jest najbardziej związana ze środowiskiem skalnym przez co nie jest stałym bywalcem toni wodnej. Omawiany gatunek prawdopodobnie trafił mi się w statystyce 9+6 - o ile nie mylę się, iż samice mogą być tylko OB. Mooże jeszcze coś wyjdzie w ciapki ale szczerze wątpię. Z aż 9 samców tylko dwa dają się we znaki reszcie obsady. Dzieli ich +- 1cm wielkości. Większy osobnik zajmuje grotę po środku akwarium i nie narusza zbytnio cielesności innych ryb. Mniejszy samiec okupujący grotę w prawej części akwarium dużo bardziej natarczywie pokazuje swoją dominację na tym obszarze akwarium, ale nie robi przy tym większej krzywdy innym rybom. Nieustannie odgania nieproszonych gości ze swojego terytorium, ograniczając się przy tym jedynie do krótkiej pogoni. Z obserwacji tej dwójki nadal ciężko mi dojść do tego, który z nich jest rzeczywistym liderem u tego gatunku. Wielkość oraz okupowana przestrzeń skłania mnie ku stwierdzeniu iż to większy samiec wiedzie prym. Z drugiej jednak strony mniejszy osobnik wykazuje większą agresję wobec innych ryb i wcale nie schodzi z drogi temu pierwszemu. Myślę, że moje wątpliwości rozwieje zaobserwowanie wyczekiwanego przeze mnie ich spotkania na neutralnym gruncie, które podpowie mi kto tu jest maczo. Drugi gatunek to Metriaclima Msobo Magunga - gatunek widoczny non stop, uwielbiający pływanie w toni. Tutaj nie mam za dużo do powiedzenia. Wszystkie ryby tego gatunku to nadal żółtki nijak odróżniające się od siebie nawzajem. Jedyne co wiem to to, że dwa osobniki powoli nabierają „brudnej żółci” co świadczyć może o ich powolnym wybarwianiu się ku niebiesko-czarnym kolorom dorosłych samców. Trzeci i ostatni już gatunek w moim akwarium to Metriaclima Kingsizei Lupingu - ryba widoczna najczęściej ze wszystkich, bojąca się człowieka najmniej. Wiecznie zainteresowana wszystkim spoza i w akwarium, pierwsza do jedzenia i pogodnie nastawiona. Tutaj o jakimkolwiek samcu nie mam pojęcia, każda ryba wygląda identycznie a odróżnia ich jedynie wielkość. Nie mogę się doczekać momentu, kiedy jakiś samiec wybarwi się na kolory dominanta. Przy istniejącej sytuacji zbiornika i takim a nie innym usposobieniu gatunków póki co w akwarium jest zdecydowanie za żółto. Przełom w tej sprawie będzie dopiero w nowym, większym baniaku po dodaniu czwartego gatunku, kiedy to bilans ryb o tym kolorze troche zmniejszy się w stosunku do całości obsady. Tutaj jeśli jeszcze ktoś to czyta prosiłbym o sugestie jaki gatunek mógłbym dodać. Chciałbym utrzymać akwarium w klimacie ryb z rodzaju Metriaclima. Nowy baniak będzie miał 700l także możecie pisać swoje propozycje co by do niego pasowało, uwzględniając oczywiście dopasowanie do obecnej obsady. Póki co na celowniku mam Metriaclima hajomaylandii. Tak akwarium prezentuje się na dzień dzisiejszy: IMG_8375.mov   Na koniec wrzucam filmik z wczorajszego wieczornego karmienia i życzę wszystkiego dobrego, pozdro! IMG_8269.mov  
    • No  i sprawa wyjaśniona w tym konkretnym przypadku. Ja cały czas stosuje coś takiego jak w linku .  Ma zwolenników i  sceptyków. Osobiście polecam. https://www.ustm.pl/produkt/wkłady-sedymentacyjno-weglowe-sto/
    • Odpisali mi z zoolka. Oto co napisali: W przypadku preparatów firmy ZOOLEK wskazujemy termin do którego produkt zachowuje swoje właściwości. Nie podajemy terminu przydatności po otwarciu. Jeśli chodzi konkretnie o preparat Antychlor, to spokojnie zachowuje on swoje działanie nawet po przekroczeniu terminu. OK to gitara. Mogę spokojnie używać ten antychlor. Nie musze się przejmować jakąkolwiek datą ważności.
    • Przeczytałem ten artykuł co podałeś, wynika z niego że mam ten nowy prefiltr bo mam 2 kosze zamiast jednego wielkiego.
    • Nie wiem czy dobrze kojarzę, ale kiedyś był problem z obiegiem wody w JBL. Firma zmieniała konstrukcję górnego koszyka. Może to właśnie Twój problem? https://www.akwarystyczny24.pl/artykul/nowy-prefiltr-w-filtrach-jbl-cristal-profi-greenline-ii-158
    • Napisałem wczoraj do zoolka. Może dzisiaj odpiszą.
    • Data  na opakowaniu antychloru to data ważności produktu w zamkniętym i oryginalnym opakowaniu ( w odpowiednich warunkach) .  Masz racje poddając wątpliwości. Po otwarciu substancje aktywne mogą się  pomału ulatniać i degradować. napisz do producenta to udzieli wyjaśnień .
    • Chyba napisze do zoolka bo czuje że nic się tutaj nie dowiem... 
    • Nie zadawaj mi takich pytań bo ja na przykładzie testów kropelkowych miałem na myśli ważność antychlorów na np. pół roku albo więcej. Przykładowo bo chce się tego dowiedzieć. Nic nie pisałem o 48h bo to bzdura. Moje pytanie kieruje do kogoś kto zna się na chemii i czy może mi powiedzieć ile czasu ważności mają antychlory po pierwszym użyciu?  Do kogoś kto się naprawde na tym zna.
  • Tematy

  • Grafiki

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

By using this site, you agree to our Warunki użytkowania.