Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Na godzinną podróż bym wpakował ryby do wiadra. Tak właśnie od Sławka wiozłem ryby 2 godziny i zero problemów. Zresztą odkąd pamiętam woziłem ryby na krótkich dystansach w wiadrach i sam jestem w lekkim szoku po tym co napisał Krzychu.

Tak czy siak ja bym targał na krótkim dystansie we wiadrze , ale to ja.

Opublikowano
Witam ja ryby wożę w wiadrach i powiem że to wielki błąd efekt dwie samice aulonocara obtarte oczy samiec aulonocara maylandi sulphur head ślepy na jedno oko został cień z jego urody ostatnio wiozłem nimbochromis venustus powtórka z rozrywki dlaczego tyle przypadków?


...czy na pewno jest to wina wiaderka? Być może ryba rybie w stresie to zrobiła! W worku może dojść do podobnej sytuacji. Na krótkim dystansie czasowym wiozłem w plastikowych wiaderkach i wszystko było ok. Gdyby to była podróż Wrocław - Szczecin to bym się zastanowił:)

Opublikowano

Stan ja nie chce źle raz na 100 razy tak się dzieje dlatego nie polecam bynajmniej na forum bo komuś się przydarzy i powie ze na forum Malawi tak mu poradzili , znam wielu hodowców i ryby do wiadra by nie wsadzili Pozdrawiam

-- dołączony post:

Andrzej Wroc na pewno jest to wina wiadra a po drugie wierzysz że wszyscy hodowcy mają tlen , walą powietrze pod ciśnieniem

Opublikowano

Andrzej Wroc na pewno jest to wina wiadra a po drugie wierzysz że wszyscy hodowcy mają tlen , walą powietrze pod ciśnieniem



99% hodowców, którzy sprzedają więcej niż 20 sztuk ryb miesięcznie posiada małą butlę z tlenem. U mnie w małym 20 to tysięcznym miasteczku nawet dwóch kolesi którzy sprzedają pielęgnice zawsze nabijają worki. W Łodzi to samo. Zawsze jestem pytany czy nabijać tlenem, czy długo będę w samochodzie. Nigdy jeszcze nie spotkałem się ze sprzedawcą (profesjonalnym) bez butli z tlenem.

Opublikowano
99% hodowców, którzy sprzedają więcej niż 20 sztuk ryb miesięcznie posiada małą butlę z tlenem.


...zgadza się. Wystarczy pojechać na giełdę kwiatową we Wrocławiu .Tam w piątki wystawiają się hodowcy rebek akwariowych , roślin itp .Wszystkie ryby są pakowane po 10 szt i są w workach foliowych nabitych tlenem. Leżą na półce kilka godzin plus jakiś czas transportu. I oni wszyscy używają tlenu z butli.

Opublikowano

Są jeszcze takie woreczki firmy Kordon (Kordon Breathing Bags - worki do transportu ryb), które przepuszczają tlen. Woreczek może leżeć z rybkami kilkanaście godzin.


"Właściwości:

- unikalna technologia

- zapewnia stały dostęp tlenu O2

- usuwa szkodliwy dla zwierząt CO2

- minimalizuje stres związany z podróżą

- minimalizuje ryzyko śmierci podczas podróży

- zajmuje mniej miejsca niż tradycyjny worek"


cytat z cichlidae.pl

  • Dziękuję 1
Opublikowano

Preferowanie worków w transporcie ryb wynika z wielu przyczyn. Jednak najdonioślejszą jest to, że worki są po prostu tańsze :). Poza tym łatwiej je magazynować , bo wyobraźcie sobie sklep akwarystyczny w którym na zapleczu kawał magazynku zawala 150 małych wiaderek, zamiast 150 worków w jednej szufladzie :). Poza tym łatwiej je ułożyć w izolujących termicznie kartonikach, dla wiaderek musiałyby być one relatywnie większe. Szczelne ich zamykanie z tlenem też nastręczałoby problemów i nabijało cenę wymuszając izolowane/szczelne wieczka i jakieś zaworki aby wpuścić tlen. Kasa rządzi światem :D wiec wybór sprzedawców jest jedyny. Wielu ludzi wozi ryby w wiaderkach i jeśli mają jak je ułożyć i wyizolować termicznie lub zapewnić odpowiednią temperaturę w samochodzie/innym środku a także zapewnią wymianę gazową podczas transportu to nie ma żadnych przeciwskazań dla stosowania wiaderek. Wymagane jest oczywiście odpowiednio duże wiaderko bo jako materiał mniej elastyczny narażają ryby gdy te są za duże do wymiaru wiaderka na poobijanie pysków i uszkodzenie płetwy ogonowej, np gdy przy wielkość ryby 15 cm damy wiaderko o średnicy 17 cm to nie jest to dobre rozwiązanie. Wodę lejemy w workach w mniejszej ilości, gdyż zamykamy ją razem z tlenem a większa ilość tlenu w worku jest istotniejsza niż ilość wody, tlen uzyskuje woda podczas wymiany gazowej wspomaganej ciągłym jej ruchem. Oczywiście jak zawsze musimy zachować umiar i nie przewozimy ryb bez wody :). Musimy zapewnić po prostu zapas tlenu w tym transportowym mikroświecie więc lejemy przykładowo 1/3 wody a 2/3 stanowi tlen/powietrze. W wiaderku musiałoby to wyglądać identycznie, gdyby było szczelne przykrycie. Jednak, gdy wieziemy ryby bez tlenu i szczelnego zamknięcia, to wieczko można uchylić napuszczając co pewien czas świeżego powietrza. Przy krótkim transporcie nie ma takiej potrzeby. Wersje z natleniaczem to już zupełna kuszetka ;). Mars woził ryby w wiaderku po kilka godzin a były to różne ryby i małe i bardzo duże. Raz tylko narozrabiał bo w zbyt małe wiaderko wsadził 17 cm borlejkę i ta obijała sobie przez cała drogę pysk bo miała 2 cm luzu. O duszeniu nie było oczywiście mowy ryba miała tylko zbity pyszczek i podniszczoną ogonówkę. Dlatego jeśli ktoś wozi ryby samochodem nawet na bardzo długich dystansach to dbając o wspomniane rzeczy dowiezie je nawet na koniec Europy. Wysyłanie w wiaderkach to już bardziej skomplikowana sprawa i za mało ekonomiczna aby się w to bawić. Tak wiec po tym przydługawym wstępie ... Waszek ładuj ryby do wiaderka i się nie bój ;).

-- dołączony post:

Tydzień wcześniej dodałbym dodatkowe napowietrzanie dla poprawy jakości wody.


Odstaw świeżej kranówki w ilości około 1/3 ogólnej ilości wody której zamierzasz użyć i napowietrzaj ją przez 24 a jeszcze lepiej 48 godzin. Nagrzej ją do temperatury wody w akwarium. Wlewając wodę do wiaderek daj wodę w proporcjach 2/3 wody akwariowej i 1/3 natlenionej przygotowanej wody. Ryby będą miały wtedy na starcie o wiele lepsze warunki tlenowe.

Opublikowano
Ja bym się nie obawiał, tylko nie przesadzaj ze szczelnością tego przykrycia w aucie. Moje Aceiki w wiadrze zajechały pod Augustów ile to godzin nie wiem, na pewno sporo ^^


Heh dopiero teraz trafiłem na ten wątek, te Aceii ja sam wiozłem osobiście do siebie do Augustowa wiosną zeszłego roku. Ryby dojechały bez żadnych kombinacji w świetnej kondycji. Podróż trwała ok 8 godzin. Tak więc myślę że nie ma czego się obawiać. Reszta obsady jechała jeszcze dłużej jakieś 16-17 godzin, ale była w workach profesjonalnie spakowana na Słowackiej hodowli.

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.


  • Posty

    • Napięcie jak u S.  Kinga. Dobrze, że wszystko się poprostowało.
    • Witam malawijskie towarzystwo! Minęły już 3 miesiące od mojego ostatniego wpisu. Od tamtej pory mocno ruszyły glony, ryby podrosły a akwarium w końcu żyje pełnią życia. Oczywiście znalazła się też masa problemów - od nich właśnie chciałbym zacząć dzisiejszą aktualizację. Podczas codziennego obserwowania ryb grupy mbuna z jeziora malawi zawsze najbardziej robiła na mnie wrażenie ich ruchliwość, która w połączeniu z niebanalnymi kolorami pyszczaków dawała oczom prawdziwy spektakl skrawka pięknego biotopu w moim własnym salonie. Pierwszy problem pojawił się wtedy, gdy ryby przez przeszło miesiąc czasu żyły w ciszy pod kamieniami. Było to o tyle kłopotliwe, że ani ja nie mogłem się cieszyć widokiem ryb, ani ryby nie mogły cieszyć się odpowiednio szybkim wzrostem. Ich płochliwość spowodowała zmniejszenie apetytu a co za tym idzie spowolnił także ich przyrost masy. Przyczynę problemu wykryłem dość szybko. Jak tylko wykluczyłem możliwość zbyt słabych parametrów wody odkryłem, iż mój kot notorycznie wrzucał zakrywkę od pokrywy akwarium do jego środka. Duża częstotliwość takiego działania spowodowała strach do pływania w toni u ryb. Jak tylko połączyłem kropki zabezpieczyłem zakrywkę tak, aby kot już nie mógł wrzucić jej do akwarium. Same ryby zacząłem na nowo przyzwyczajać do człowieka stosując głodówkę (oczywiście w granicach rozsądku - zamiast 3 razy dziennie dostawały raz). Gdy ryby zaczęły wychodzić zza kamieni przy karmieniu z powodu większej chęci do jedzenia szybko zaczęły z powrotem przyzwyczajać się do człowieka. Największy problem nastąpił około miesiąc temu: Otóż nie myśląc za dużo przy montowaniu oświetlenia opartego na modułach led postawiłem na przyklejenie go akrylem do pokrywy akwarium… Jak można się domyślić akryl w środowisku olbrzymiej wilgotności nie miał prawa wyschnąć, co poskutkowało odpadnięciem całej listwy z oświetleniem prosto do środka akwarium. O zaistniałej sytuacji dowiedziałem się dopiero po powrocie z pracy, kiedy to woda była już na tyle mętna od akrylu, że bałem się o zdrowie ryb. Od razu zabrałem się za podłączenie węży do akwarium, jeden pompował wodę przez balkon a drugi nalewał świeżej z kranu. Po godzinie okazało się, że wąż odprowadzający wodę z akwarium nie wyrabiał nad tym dolewającym i w salonie miałem wody po kostki. Szczęście w nieszczęściu, że żadna ryba nie ucierpiała. Nie mniej jednak wyciek wody spowodował zwarcie w zasilaczu od oświetlenia, który przez to, że leżał na podłodze za akwarium został zalany wodą. Po ogarnięciu sytuacji i ponownym zamontowaniu oświetlenia tym razem na śrubach, sytuacja się ustatkowała. Nie będę ukrywał, że spodziewałem się zdziesiątkowania populacji mojego akwarium, co na szczęście nie miało miejsca i ani jedna ryba nie przypłaciła mojego błędu życiem. Od tamtej pory wszystko śmiga jak należy więc mogę teraz napisać coś o samych rybach. Zacznę od gatunku Metriaclima Fainzilberi Makonde - ryba która tak jak wcześniej pisałem jest najbardziej związana ze środowiskiem skalnym przez co nie jest stałym bywalcem toni wodnej. Omawiany gatunek prawdopodobnie trafił mi się w statystyce 9+6 - o ile nie mylę się, iż samice mogą być tylko OB. Mooże jeszcze coś wyjdzie w ciapki ale szczerze wątpię. Z aż 9 samców tylko dwa dają się we znaki reszcie obsady. Dzieli ich +- 1cm wielkości. Większy osobnik zajmuje grotę po środku akwarium i nie narusza zbytnio cielesności innych ryb. Mniejszy samiec okupujący grotę w prawej części akwarium dużo bardziej natarczywie pokazuje swoją dominację na tym obszarze akwarium, ale nie robi przy tym większej krzywdy innym rybom. Nieustannie odgania nieproszonych gości ze swojego terytorium, ograniczając się przy tym jedynie do krótkiej pogoni. Z obserwacji tej dwójki nadal ciężko mi dojść do tego, który z nich jest rzeczywistym liderem u tego gatunku. Wielkość oraz okupowana przestrzeń skłania mnie ku stwierdzeniu iż to większy samiec wiedzie prym. Z drugiej jednak strony mniejszy osobnik wykazuje większą agresję wobec innych ryb i wcale nie schodzi z drogi temu pierwszemu. Myślę, że moje wątpliwości rozwieje zaobserwowanie wyczekiwanego przeze mnie ich spotkania na neutralnym gruncie, które podpowie mi kto tu jest maczo. Drugi gatunek to Metriaclima Msobo Magunga - gatunek widoczny non stop, uwielbiający pływanie w toni. Tutaj nie mam za dużo do powiedzenia. Wszystkie ryby tego gatunku to nadal żółtki nijak odróżniające się od siebie nawzajem. Jedyne co wiem to to, że dwa osobniki powoli nabierają „brudnej żółci” co świadczyć może o ich powolnym wybarwianiu się ku niebiesko-czarnym kolorom dorosłych samców. Trzeci i ostatni już gatunek w moim akwarium to Metriaclima Kingsizei Lupingu - ryba widoczna najczęściej ze wszystkich, bojąca się człowieka najmniej. Wiecznie zainteresowana wszystkim spoza i w akwarium, pierwsza do jedzenia i pogodnie nastawiona. Tutaj o jakimkolwiek samcu nie mam pojęcia, każda ryba wygląda identycznie a odróżnia ich jedynie wielkość. Nie mogę się doczekać momentu, kiedy jakiś samiec wybarwi się na kolory dominanta. Przy istniejącej sytuacji zbiornika i takim a nie innym usposobieniu gatunków póki co w akwarium jest zdecydowanie za żółto. Przełom w tej sprawie będzie dopiero w nowym, większym baniaku po dodaniu czwartego gatunku, kiedy to bilans ryb o tym kolorze troche zmniejszy się w stosunku do całości obsady. Tutaj jeśli jeszcze ktoś to czyta prosiłbym o sugestie jaki gatunek mógłbym dodać. Chciałbym utrzymać akwarium w klimacie ryb z rodzaju Metriaclima. Nowy baniak będzie miał 700l także możecie pisać swoje propozycje co by do niego pasowało, uwzględniając oczywiście dopasowanie do obecnej obsady. Póki co na celowniku mam Metriaclima hajomaylandii. Tak akwarium prezentuje się na dzień dzisiejszy: IMG_8375.mov   Na koniec wrzucam filmik z wczorajszego wieczornego karmienia i życzę wszystkiego dobrego, pozdro! IMG_8269.mov  
    • No  i sprawa wyjaśniona w tym konkretnym przypadku. Ja cały czas stosuje coś takiego jak w linku .  Ma zwolenników i  sceptyków. Osobiście polecam. https://www.ustm.pl/produkt/wkłady-sedymentacyjno-weglowe-sto/
    • Odpisali mi z zoolka. Oto co napisali: W przypadku preparatów firmy ZOOLEK wskazujemy termin do którego produkt zachowuje swoje właściwości. Nie podajemy terminu przydatności po otwarciu. Jeśli chodzi konkretnie o preparat Antychlor, to spokojnie zachowuje on swoje działanie nawet po przekroczeniu terminu. OK to gitara. Mogę spokojnie używać ten antychlor. Nie musze się przejmować jakąkolwiek datą ważności.
    • Przeczytałem ten artykuł co podałeś, wynika z niego że mam ten nowy prefiltr bo mam 2 kosze zamiast jednego wielkiego.
    • Nie wiem czy dobrze kojarzę, ale kiedyś był problem z obiegiem wody w JBL. Firma zmieniała konstrukcję górnego koszyka. Może to właśnie Twój problem? https://www.akwarystyczny24.pl/artykul/nowy-prefiltr-w-filtrach-jbl-cristal-profi-greenline-ii-158
    • Napisałem wczoraj do zoolka. Może dzisiaj odpiszą.
    • Data  na opakowaniu antychloru to data ważności produktu w zamkniętym i oryginalnym opakowaniu ( w odpowiednich warunkach) .  Masz racje poddając wątpliwości. Po otwarciu substancje aktywne mogą się  pomału ulatniać i degradować. napisz do producenta to udzieli wyjaśnień .
    • Chyba napisze do zoolka bo czuje że nic się tutaj nie dowiem... 
    • Nie zadawaj mi takich pytań bo ja na przykładzie testów kropelkowych miałem na myśli ważność antychlorów na np. pół roku albo więcej. Przykładowo bo chce się tego dowiedzieć. Nic nie pisałem o 48h bo to bzdura. Moje pytanie kieruje do kogoś kto zna się na chemii i czy może mi powiedzieć ile czasu ważności mają antychlory po pierwszym użyciu?  Do kogoś kto się naprawde na tym zna.
  • Tematy

  • Grafiki

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

By using this site, you agree to our Warunki użytkowania.