Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
Poza tym, jak wspomniałem w poście powyżej, mam pomysł na wyeliminowanie filtra dennego.

Pozdrawiam



a zatem czekamy na dalszy opis wszystkiego wokoło, bo każdy z nas coś z tego wyniesie (podobnie jak z "pamiętnika" Sir_Yaro :) )

Opublikowano

Mierzę prawie codziennie. Azotanów i azotynów praktycznie zero - "góra" wyciąga. Chlor z kranówy odparował po trzech dniach od zalania. Kh i Gh w normie. Spada sukcesywnie PH. Teraz mam bliskie 7. To pewnie przez dolewanie deszczówki, która jest dość kwaśna pewnie dlatego, że zbieram ją do dużej dębowej donicy.

Pozdrawiam

Opublikowano

Nie wiem. Wziąłem to na chłopski rozum. Policzyłem, że powierzchnia parowania to ok. 0,9 m2. Zakładając, że przez godzinę przelewa się 1500l (tyle podaje New Jet na hydroponikę) plus jakieś 500l idzie by-passem przez reaktor CO2, wychodzą mi jakieś 3-4 wymiany na godzinę, co zwiększa powierzchnię parowania do 2.7 - 3.6 m2. Szukam jeszcze wystarczająco dużego naczynia w domu, żeby zmierzyć na wylocie minutowy wypływ wody. Przy temperaturze powietrza nad zbiornikiem (ok. 25 stopni), chloru w wodzie nie było po 3 dniach. Tak przynajmniej pokazywał wskaźnik.

  • 1 miesiąc temu...
Opublikowano

DWA MIESIĄCE PÓŹNIEJ …

Trochę się pozmieniało. Na fotce widać nowe elementy – zupełnie inna pompa, pudło z poprzednią poszło out, doszedł dwutlenek węgla i trochę oświetlenia.


01calosc.jpg


W zaprzyjaźnionym sklepie „Kameleon” w Białymstoku dałem się namówić na „buteleczkę” CO2. Miałem nadzieję, że zmieści się pod akwa w pionie, ale tym razem zabrakło mi miarki w oku, chory byłem. Oto ona w całej krasie:


02%20buteleczka.jpg


Na fotce widać też elektrozawór, trójnik (o nim później) i zaworek precyzyjny. Z precyzją ma on tyle wspólnego, co ten wielki zawór z hydroponiki do akwa. Dwutlenek węgla skończył się po dwóch tygodniach. Okazało się, że elektrozawór miał niedokręcone końcówki wlotową i wylotową, te, w które wciska się rurki. Totalna kicha. Wszystkim początkującym radzę sprawdzić szczelność układu niezawodną metodą – rozcieńczony płyn do zmywania, pędzel do golenia i pędzlowanie wszystkich połączeń po odkręceniu głównego zaworu butli.

Potem już tylko zaworek zwrotny, trójnik do uzupełniania wody w liczniku i licznik bąbelków. Oczywiście, trójnik nie zadziałał.


03%20babelki.jpg


Sprawdziły się niestety opinie o pompie Ocean Runner 2500. Dużo hałasu, a do tego nie dała sobie rady z filtrem podżwirowym. Przejechałem się również na tym samym, co Sir_Yaro – pokleiłem wszystko na sztywno i musiałem wszystko poodcinać tracąc przede wszystkim zawory, bo reszta to grosze.

O ile dobrze pamiętam, to chyba nieoceniony Sir_Yaro w którymś poście pytał o opinie na temat kilku pomp. Tym sposobem trafiłem na pompę obiegową do ciepłej wody Omnigena 25-40. Koszt – 112,50 + przesyłka. Wprawdzie efektu pralki mi nie zrobiła, chociaż chodzi na trzecim biegu, ale różnica w akwa jest wyraźna. Przede wszystkim jest cichutka i łatwa w demontażu. Ponieważ całość montowałem w niedzielę, a jedynym czynnym sklepem z branży sanitarnej był market budowlany, w którym o systemie Nibco nie słyszeli, kupiłem niemarkowe zawory do ciepłej wody, bo do zimnej akurat zabrakło. I to był strzał w 10 – są o niebo płynniejsze w regulacji niż te odcięte, firmowe. Tymczasowo wygląda to tak:


04%20pompa.jpg


Tym przykręconym zaworem woda z akwa idzie za hydroponiką do reaktora CO2.

Pojawiło się pierwsze oświetlenie – Juwel Marine 58 W. Mało, dużo za mało.


05%20juwel%20marine.jpg


W międzyczasie zaczęło mnie niepokoić, że natleniona woda z hydroponiki na wlocie do akwarium łączy się z wodą z reaktora CO2. Trochę poczytałem mądrych ludzi i odłączyłem rurę z reaktora od wspólnego wlotu, dając niezależny obieg do podwodnej deszczowni, którą wpływa do akwarium "sodówka".


06%20odejscie%20z%20reaktora.jpg


07%20deszczownia.jpg


To ta ciemna rurka z tyłu akwarium, w górnej części.


Naczytałem się dużo o technologii oświetlenia diodami LED. Miało być porażająco jasno i niezwykle oszczędnie. Wydałem kupę kasy na moduły ArchiLed. Mają jedną zaletę – bardzo łatwo łączy się poszczególne elementy i, co rzadkie, wszystko do siebie pasuje. Wada – kompletnie nie nadaje się do akwa. Początkowo zainstalowałem to pod półką do hydroponiki – dyskoteka i nic poza tym. Potem nakleiłem moduły na dodatkową listwę aluminiową (ceownik), aby poprawić chłodzenie i położyłem na poprzeczkach usztywniających akwarium. Efekt – trochę oświetliło dno akwarium z przodu. Gra nie warta świeczki.


08%20ledy1.jpg


09%20ledy2.jpg


Montaż oświetlenia pod półką hydroponiki polecam dla masochistów – przestrzeń pomiędzy lustrem wody a spodem półki – 39 cm, do tego wystające z wody, zakomponowane przez żonę korzenie – nie do ruszenia. Szklanych poprzeczek wzmacniających nie wspomnę. Trzeba było włożyć głowę w tę przestrzeń, przymocować odbłyśnik, transformator i listwę montażową dla zwisających kabli. Do pasa w dół stoisz na drabince naturalnie – powyżej, nienaturalnie skręcony tułów i głowa. Żeby coś z tym zrobić, wymyśliłem dodatkową półkę montażową na oświetlenie, przykręconą do spodu półki hydroponiki.


10%20mocowanie%20oswietlenia.jpg


Od tego momentu poszło gładko. Montaż świetlówek na półce położonej na stole, przy wydatnej pomocy kolegi elektryka i pewnej ilości piwa zajął tylko 3 godziny. Potem wystarczyło odwrócić półkę montażową na „lewą stronę” i przykręcić motylkami do półki hydroponiki. Łatwo, czysto, przyjemnie. Do tego, w każdej chwili mogę to odkręcić i eksperymentować ze światłem dalej. Po zamontowaniu wyglądało to tak (LEDy leżą jeszcze na akwarium):


11%20full%20light.jpg


Moja nieoceniona żona znalazła w końcu właściwe zastosowanie dla LEDów – poszły na górę, nad hydroponikę. Dokręciłem też dechę, maskującą hydroponikę. I teraz wygląda to tak:


13%20calosc.jpg


Dojdzie tam jeszcze odbłyśnik, żeby zniwelować efekt dyskoteki.


Do tej pory, metodą prób i błędów udało się osiągnąć jedno z podstawowych założeń eksperymentu – zero podmian wody. W zależności od temperatury w pomieszczeniu, uzupełniam deszczówką raz lub raz na dwa dni ok. 6 l wody. Kiedy kończy się deszczówka, używam kranówy. Byłbym nieuczciwy gdybym nie dodał, że traktuję ją ozonatorem.


Po pierwszym akwarium i modernizacji większego baniaka zostało mi parę gadżetów, które moja żona postanowiła wykorzystać. W ten sposób z resztek pudła po pompie OR 2500 powstało koryto do hydroponiki. W dwudziestopięciolitrowym Aquaelu założyła holendra, nad nim hydroponikę, a całość napędza New Jet 1200, który pozostał z deszczowni do dużego akwa (kupiłem dwa głupio myśląc, że wydajność OR 2500 mniej więcej zbilansuje się z wydajnością dwóch New Jetów 1200). Ten trójniczek, pokazany wcześniej idzie do dyfuzora CO2 w nanoholendrze. To oczywiście jeszcze nie koniec. Wyszło to tak:


14%20nano1.jpg


15%20nano%202.jpg

  • Dziękuję 1

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.


  • Posty

    • Napięcie jak u S.  Kinga. Dobrze, że wszystko się poprostowało.
    • Witam malawijskie towarzystwo! Minęły już 3 miesiące od mojego ostatniego wpisu. Od tamtej pory mocno ruszyły glony, ryby podrosły a akwarium w końcu żyje pełnią życia. Oczywiście znalazła się też masa problemów - od nich właśnie chciałbym zacząć dzisiejszą aktualizację. Podczas codziennego obserwowania ryb grupy mbuna z jeziora malawi zawsze najbardziej robiła na mnie wrażenie ich ruchliwość, która w połączeniu z niebanalnymi kolorami pyszczaków dawała oczom prawdziwy spektakl skrawka pięknego biotopu w moim własnym salonie. Pierwszy problem pojawił się wtedy, gdy ryby przez przeszło miesiąc czasu żyły w ciszy pod kamieniami. Było to o tyle kłopotliwe, że ani ja nie mogłem się cieszyć widokiem ryb, ani ryby nie mogły cieszyć się odpowiednio szybkim wzrostem. Ich płochliwość spowodowała zmniejszenie apetytu a co za tym idzie spowolnił także ich przyrost masy. Przyczynę problemu wykryłem dość szybko. Jak tylko wykluczyłem możliwość zbyt słabych parametrów wody odkryłem, iż mój kot notorycznie wrzucał zakrywkę od pokrywy akwarium do jego środka. Duża częstotliwość takiego działania spowodowała strach do pływania w toni u ryb. Jak tylko połączyłem kropki zabezpieczyłem zakrywkę tak, aby kot już nie mógł wrzucić jej do akwarium. Same ryby zacząłem na nowo przyzwyczajać do człowieka stosując głodówkę (oczywiście w granicach rozsądku - zamiast 3 razy dziennie dostawały raz). Gdy ryby zaczęły wychodzić zza kamieni przy karmieniu z powodu większej chęci do jedzenia szybko zaczęły z powrotem przyzwyczajać się do człowieka. Największy problem nastąpił około miesiąc temu: Otóż nie myśląc za dużo przy montowaniu oświetlenia opartego na modułach led postawiłem na przyklejenie go akrylem do pokrywy akwarium… Jak można się domyślić akryl w środowisku olbrzymiej wilgotności nie miał prawa wyschnąć, co poskutkowało odpadnięciem całej listwy z oświetleniem prosto do środka akwarium. O zaistniałej sytuacji dowiedziałem się dopiero po powrocie z pracy, kiedy to woda była już na tyle mętna od akrylu, że bałem się o zdrowie ryb. Od razu zabrałem się za podłączenie węży do akwarium, jeden pompował wodę przez balkon a drugi nalewał świeżej z kranu. Po godzinie okazało się, że wąż odprowadzający wodę z akwarium nie wyrabiał nad tym dolewającym i w salonie miałem wody po kostki. Szczęście w nieszczęściu, że żadna ryba nie ucierpiała. Nie mniej jednak wyciek wody spowodował zwarcie w zasilaczu od oświetlenia, który przez to, że leżał na podłodze za akwarium został zalany wodą. Po ogarnięciu sytuacji i ponownym zamontowaniu oświetlenia tym razem na śrubach, sytuacja się ustatkowała. Nie będę ukrywał, że spodziewałem się zdziesiątkowania populacji mojego akwarium, co na szczęście nie miało miejsca i ani jedna ryba nie przypłaciła mojego błędu życiem. Od tamtej pory wszystko śmiga jak należy więc mogę teraz napisać coś o samych rybach. Zacznę od gatunku Metriaclima Fainzilberi Makonde - ryba która tak jak wcześniej pisałem jest najbardziej związana ze środowiskiem skalnym przez co nie jest stałym bywalcem toni wodnej. Omawiany gatunek prawdopodobnie trafił mi się w statystyce 9+6 - o ile nie mylę się, iż samice mogą być tylko OB. Mooże jeszcze coś wyjdzie w ciapki ale szczerze wątpię. Z aż 9 samców tylko dwa dają się we znaki reszcie obsady. Dzieli ich +- 1cm wielkości. Większy osobnik zajmuje grotę po środku akwarium i nie narusza zbytnio cielesności innych ryb. Mniejszy samiec okupujący grotę w prawej części akwarium dużo bardziej natarczywie pokazuje swoją dominację na tym obszarze akwarium, ale nie robi przy tym większej krzywdy innym rybom. Nieustannie odgania nieproszonych gości ze swojego terytorium, ograniczając się przy tym jedynie do krótkiej pogoni. Z obserwacji tej dwójki nadal ciężko mi dojść do tego, który z nich jest rzeczywistym liderem u tego gatunku. Wielkość oraz okupowana przestrzeń skłania mnie ku stwierdzeniu iż to większy samiec wiedzie prym. Z drugiej jednak strony mniejszy osobnik wykazuje większą agresję wobec innych ryb i wcale nie schodzi z drogi temu pierwszemu. Myślę, że moje wątpliwości rozwieje zaobserwowanie wyczekiwanego przeze mnie ich spotkania na neutralnym gruncie, które podpowie mi kto tu jest maczo. Drugi gatunek to Metriaclima Msobo Magunga - gatunek widoczny non stop, uwielbiający pływanie w toni. Tutaj nie mam za dużo do powiedzenia. Wszystkie ryby tego gatunku to nadal żółtki nijak odróżniające się od siebie nawzajem. Jedyne co wiem to to, że dwa osobniki powoli nabierają „brudnej żółci” co świadczyć może o ich powolnym wybarwianiu się ku niebiesko-czarnym kolorom dorosłych samców. Trzeci i ostatni już gatunek w moim akwarium to Metriaclima Kingsizei Lupingu - ryba widoczna najczęściej ze wszystkich, bojąca się człowieka najmniej. Wiecznie zainteresowana wszystkim spoza i w akwarium, pierwsza do jedzenia i pogodnie nastawiona. Tutaj o jakimkolwiek samcu nie mam pojęcia, każda ryba wygląda identycznie a odróżnia ich jedynie wielkość. Nie mogę się doczekać momentu, kiedy jakiś samiec wybarwi się na kolory dominanta. Przy istniejącej sytuacji zbiornika i takim a nie innym usposobieniu gatunków póki co w akwarium jest zdecydowanie za żółto. Przełom w tej sprawie będzie dopiero w nowym, większym baniaku po dodaniu czwartego gatunku, kiedy to bilans ryb o tym kolorze troche zmniejszy się w stosunku do całości obsady. Tutaj jeśli jeszcze ktoś to czyta prosiłbym o sugestie jaki gatunek mógłbym dodać. Chciałbym utrzymać akwarium w klimacie ryb z rodzaju Metriaclima. Nowy baniak będzie miał 700l także możecie pisać swoje propozycje co by do niego pasowało, uwzględniając oczywiście dopasowanie do obecnej obsady. Póki co na celowniku mam Metriaclima hajomaylandii. Tak akwarium prezentuje się na dzień dzisiejszy: IMG_8375.mov   Na koniec wrzucam filmik z wczorajszego wieczornego karmienia i życzę wszystkiego dobrego, pozdro! IMG_8269.mov  
    • No  i sprawa wyjaśniona w tym konkretnym przypadku. Ja cały czas stosuje coś takiego jak w linku .  Ma zwolenników i  sceptyków. Osobiście polecam. https://www.ustm.pl/produkt/wkłady-sedymentacyjno-weglowe-sto/
    • Odpisali mi z zoolka. Oto co napisali: W przypadku preparatów firmy ZOOLEK wskazujemy termin do którego produkt zachowuje swoje właściwości. Nie podajemy terminu przydatności po otwarciu. Jeśli chodzi konkretnie o preparat Antychlor, to spokojnie zachowuje on swoje działanie nawet po przekroczeniu terminu. OK to gitara. Mogę spokojnie używać ten antychlor. Nie musze się przejmować jakąkolwiek datą ważności.
    • Przeczytałem ten artykuł co podałeś, wynika z niego że mam ten nowy prefiltr bo mam 2 kosze zamiast jednego wielkiego.
    • Nie wiem czy dobrze kojarzę, ale kiedyś był problem z obiegiem wody w JBL. Firma zmieniała konstrukcję górnego koszyka. Może to właśnie Twój problem? https://www.akwarystyczny24.pl/artykul/nowy-prefiltr-w-filtrach-jbl-cristal-profi-greenline-ii-158
    • Napisałem wczoraj do zoolka. Może dzisiaj odpiszą.
    • Data  na opakowaniu antychloru to data ważności produktu w zamkniętym i oryginalnym opakowaniu ( w odpowiednich warunkach) .  Masz racje poddając wątpliwości. Po otwarciu substancje aktywne mogą się  pomału ulatniać i degradować. napisz do producenta to udzieli wyjaśnień .
    • Chyba napisze do zoolka bo czuje że nic się tutaj nie dowiem... 
    • Nie zadawaj mi takich pytań bo ja na przykładzie testów kropelkowych miałem na myśli ważność antychlorów na np. pół roku albo więcej. Przykładowo bo chce się tego dowiedzieć. Nic nie pisałem o 48h bo to bzdura. Moje pytanie kieruje do kogoś kto zna się na chemii i czy może mi powiedzieć ile czasu ważności mają antychlory po pierwszym użyciu?  Do kogoś kto się naprawde na tym zna.
  • Tematy

  • Grafiki

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

By using this site, you agree to our Warunki użytkowania.