Skocz do zawartości

Karmienie Demasoni mięsem. Opinie.


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
Jak już tak sarkasz i piszesz cokolwiek o jeziorze to choć troszkę poczytaj miedzy innymi w jakich warunkach żyje demasoni bo widzę, że zakładasz, iż całe jezioro wygląda tak samo a robale same proszę się o wejście w otwór gębowy pyszczaków. Te zaś specjalizują się w jeziorze pod względem diety w zasadzie dla zabawy.(...)


Dla pozostałych:


(...) Oczywiście od czasu do czasu na tych glonach zje coś zwierzęcego ale to coś jest symboliczne. (...)

Ktoś dając porady bierze na siebie odpowiedzialność. Ja jestem odpowiedzialny. (...)



No i kij w mrowisko włożony :) No broniłem się przed tym jak mogłem ale ten wątek przemawiał do mnie od tylu dni ... to było silniejsze ode mnie. I nawet Pana Prezesa rozbawiłem, no spisałem się ;) A skoro juz włożyłem kijek, to nie mogę teraz zamilknąć, chociaż pominę niezrozumiały dla mnie wątek wielbłądów taplających się na pustyni.


W kwestii "sarkania", żeby nie było wątpliwości to w żadnym razie nie dotyczyło samego dogmatu karmienia demasoni wyłącznie zieleniną. Pierwsze zdanie mojego postu było śmiertelnie poważne. Takie jest stanowisko w tej kwestii na tym forum i z wiatrakami nie ma co walczyć ale skoro to forum, to ja zgłaszam "zdanie odrębne" mam inne i tyle.

"...i piszesz cokolwiek o jeziorze to choć troszkę poczytaj miedzy innymi w jakich warunkach

żyje demasoni bo widzę, że zakładasz, iż całe jezioro wygląda tak samo a robale same proszę się o wejście w otwór gębowy pyszczaków. Te zaś specjalizują się w jeziorze pod względem diety w zasadzie dla zabawy. Żarcia kupa a taki demason ma focha i omija robaczki"


Rozumiem, że jakbym poczytał to dowiedziałbym się, że "na tych glonach zje coś zwierzęcego" co najwyżej raz w tygodniu? A może dowiem się ile robaków dziennie może "uprawiać sporty ekstremalne ... skok na glonie" i ile konkretnie może skończyć w pysku demonka? Wątpię. Czytam ten długi opis i naprawdę jestem pod wrażenie wiedzy (zawsze byłem) ale z tego co piszesz ja wyciągam zupełnie przeciwne wnioski. Jak dla mnie wynika z tego, że mimo że wsuwają głównie glony, bo tego jest najwięcej wokół nich to na pewno żadnemu robalowi, którego zobaczę nie odpuszczą i nie wyplują (gdyby to robiły to wypluwałyby je również w akwarium). Uważasz inzczej? Zaraz, przecież sam piszesz, że jakiegoś fana sportów ekstremalnych mogą jednak wszamać.

"Oczywiście od czasu do czasu na tych glonach zje coś zwierzęcego ale to coś jest symboliczne." A co ja innego w zasadzie wcześniej napisałem ? Dokładnie to, czyli jak znajdą, to zjedzą i nie zejdą z tego powodu do rybkowego raju (chociaż jednak chyba nie to napisałem, raczej sarkałem ze zdania przeciwnego).

Reasumując, to nie jest kwestia, czy zjadają ale pytanie ile i w tym "ile" jest istota problemu + oczywiście jak często to "ile" zaserwować i stwierdzenie, "lekka mrożonka raz w tygodniu" sprawy sprawy dla mnie nie załatwia. Pomijając moje rozbawienie szczegółowym ustalanie harmonogramu podawania "lekkiej mrożonki" (tu niestety też "sarkałem") zwrócę tylko uwagę, że niekoniecznie jednorazowe podanie takiej lekkiej mrożonki jest lepsze od stopniowego podawania, codziennie mniejszych porcji, nawet jeżeli w sumie byłoby tego dwa-trzy razy więcej w ciągu tygodnia, od tej porcji podanej na raz ;)

Na koniec temat odpowiedzialności ... no staram się :) ale bądźmy szczerzy ten wątek to nie jest z serii "kupiłem niebieskie rybki w paski, co to za ryby i czym mam je karmić" prawda? Pytanie zadały osoby, które wiedzą z czym mają do czynienia i nie wrzucą zaraz kotleta do akwarium (taką przynajmniej mam nadzieję ;).

I jeszcze ogólniejsza myśl na koniec ... sporne tematy też muszą być na forum, nie ma ich co zabijać dogmatami z serii "lekka mrożonka raz w tygodniu" i "odpowiedzialnością" bo zostanie tylko czytanie wątków z pytaniem o obsadę (jakby jeszcze co najmniej ktoś nie wiedział, że jedyna słuszna to saulosi i rdzawy :).

-- dołączony post:

Ogólnie przypomnę tylko, że temat nie założyłem dla utwierdzenia się w tym iż Demonki to wegetarianie i tak należy ich traktować. Tylko założyłem go w ciekawości, czy udało się komuś utrzymać je na dłuższą metę dodając im raz, czy dwa razy w tygodniu jakieś mięsko. Większość postów jest po prostu nie na miejscu bo nie prosiłem o dywagacje na ten temat, ale pytałem o doświadczenie na tej płaszczyźnie.


Jakiś miesiąc temu pisałem o swoich niecnych eksperymentach na demasoni (nie z wszystkich mogę być dumny ale człowiek młody i niedoinformowany był) w innym wątku, gdzie nawet przyznałem się do błędów i wypaczeń. Mogę odszukać i wkleić/rozpisać (albo jako odpowiedzialny człowiek prześlę Co na priv ;).

  • Dziękuję 1
Opublikowano

Mam podobne zdanie do Ryba1 i w pełni z nim się zgadzam, zresztą nie jednokrotnie o tym mówiłem i pisałem.

A już podawanie pokarmów suchych demasoną i pisanie, że ja tylko podaję ,,zielone" jest co najmniej dziwne, żeby nie napisać - ktoś nie czyta etykiety ;-).


Ale i zdanie Wojtka za daleko od tego nie odbiega chociaż wydaje się że biegnie innym torem ;-)

Opublikowano
Ogólnie przypomnę tylko, że temat nie założyłem dla utwierdzenia się w tym iż Demonki to wegetarianie i tak należy ich traktować. Tylko założyłem go w ciekawości, czy udało się komuś utrzymać je na dłuższą metę dodając im raz, czy dwa razy w tygodniu jakieś mięsko. Większość postów jest po prostu nie na miejscu bo nie prosiłem o dywagacje na ten temat, ale pytałem o doświadczenie na tej płaszczyźnie.


Witaj, ja kolego kiedyś trzymałem Demasoni na mieszankach roślinnych i mięsnych. Trzymałem te ryby na podobnym pokarmie co ryby z Tanganiki czyli mix roślinny plus krewetki. W takim pokarmie znajdowała się cała masa pokarmów roślinnych (nie mylić z płatkami roślinnymi) i do takiej masy dodawałem 10-20% mięcha. Trzeba tu dodać że zmiana krewetek na inne mięsko może już mieć negatywny wpływ na rybę. Nie testowałem innego rodzaju mięcha ale po obserwacji widzę że mięso z ryb jest o wiele bardziej tuczące i może szkodzić rybą tego gatunku. Nie stwierdziłem nigdy aby ryby roślinożerne po takim pokarmie chorowały. Sukcesem w hodowli jest umiar w dokarmianiu co kiedyś podkreślał ryba1, ja natomiast stawiam na substancje balastowe. Jak ta ryba daje radę na NLS w którym jest suszone mięch to te kilka procent świeżych lub mrożonych krewetek nie będzie miało znaczenia, pod warunkiem że wszelkie zmiany żywieniowe wprowadzamy powoli. Mogę Cię zapewnić że sporo wychowałem ryb roślinożernych na takim pokarmie. Na temat ryb Fx nie będę się wypowiadał, bo sporo na ten temat zostało napisane. :D


http://forum.klub-malawi.pl/dieta-mase-rzezbe-t24319.html

Opublikowano

Sorrki żę dopiero teraz ale pisałem i pisałem i nie mogłem skończyć ;). No ale wreszcie się udało.


Włożenie kija w mrowisko nie zawsze jest złe. Jeśli nie uszkodzisz przy okazji nazbyt mocno i bezpowrotnie samego mrowiska to może podziałać stymulująco na społeczność mrówczą. Robotnice usuwają uszkodzenia a żołnierze ćwiczą atak na dużego przeciwnika ;). Mrówki mają swego rodzaju trening/poligon. Trudne tematy powodują, że takimi mrówkami stają się klubowicze. Czasem trzeba otworzyć półkę z napisem „dogmaty” aby nie zardzewiała ;).

Najpierw wytłumaczę kwestie wielbłądów ;). Wskazałem posługując się ironią i sarkazmem, że zwierzęta nie bez przyczyny posiadają pewnego rodzaju specjalizacje. Wielbłąd posiada garby tłuszczowe, gdyż ma ogromne problemy ze zdobyciem wody i pożywienia, gdyż żyje tam gdzie żyje. Dlaczego jego gatunek jest tam gdzie jest ? Bo tak w toku ewolucji wyszło. Zapewne zielone niegdyś tereny stawały się pustynią przez dość długi okres czasu a zwierzęta stopniowo migrowały lub wyginęły. Poza tymi nielicznymi, którym udało się przystosować. Wielbłąd być może nawet się przy tym sfrajerował bo jakby wyemigrował dałby radę i gdzie indziej bo to kawał zwierza ;). Nie ma jednak wątpliwości, ze pustynne życie ma i swoje plusy … mniej tego tałatajstwa z ostrymi zębami lub dzidami ;). Podobnie z jakiejś przyczyny do trudnych warunków w miejscu gdzie bytuje, dostosował się demasoni . Nie tapla się w robalach nie jedząc ich, podobnie jak wielbłąd nie tapla się w wodzie nie pijąc jej. One po prostu tego nie mają. Z twojej wypowiedzi wynikało, że choć piszesz o jeziorze nie piszesz co jest w jeziorze. Ton Twojej wypowiedzi dość nikle ukrywał, że z lekkim uśmiechem na twarzy ( może nawet bardziej niż lekkim ;) ) nabijasz się z przedmówców. Na zasadzie przejaskrawienia wykazałeś, że Twoi przedmówcy nie mają racji a ich fundamentalizm jest oparty na braku wiedzy. Nie sądzę abyś wskazał gdzieś post w którym ktoś, coś nakazuje co do minuty albo nakazuje wyłączać filtrację i rzucać worek na akwa gdy w pokoju z demasoni spożywa się steka. Postanowiłem też być uśmiechnięty i wskazałem, że ironizując i nabijając się z kolegów, sam całkowicie pomijasz aspekt warunków bytowania demasoni w jeziorze i zapominasz o tym, że ryba ta może nie jeść robali również dlatego, że ich po prostu tam nie ma. Zastosowałem oczywiście przejaskrawienie, bo wielbłąd to wyższa półka przystosowania a demasoni o wiele niższa. Tyle o wielbłądach.

Wracając do meritum. Dlaczego piszemy … raz w tygodniu raz na dwa tygodnie itp. ? Otóż dlatego, że poczatkujący malawiści życzą sobie, aż tak skonkretyzowanych odpowiedzi. Doświadczeni malawiści dają im więc to czego oni oczekują. Odpowiedzi niedookreślone są dość problematyczne. Niech zobrazuje to ta hipotetyczna sytuacja.

Pyta poczatkujący akwarysta, doświadczonego akwarystę:

- Jak dużo tych karm mięsnych mam podawać demasoni ?

- Daj im od czasu do czasu … nie za dużo ?

Początkujący akwarysta chwilę pomyślał „no tak, pije piwo od czasu do czasu czyli 5 razy w tygodniu, nie pije dużo, bo te 5 butelek to przecież w sumie mało, ok … już wiem jak będę karmił demasoni „ ;))).

Doradzanie komuś w sposób bardziej precyzyjny jest nie do wykonania. Oczywiście bardziej zaawansowany akwarysta może się skusić i dawać karmę w sposób inny. Bardzo małymi dawkami częściej lub większymi ale w sposób zupełnie nieuregulowany. Brak uregulowania nosi jednak ze sobą ryzyko, że w pewnym momencie będzie jednak zbyt często i zbyt dużo. Kluczowym jest bowiem w przypadku bloat nadmierne obciążenie organizmu roślinożercy. Jestem dość liberalny i dopuszczam łączenie demasonii np. z peryfitonożercami uzupełniającymi dietę planktonem ale szanuje zdanie odrębne w druga stronę a więc konserwatyzm i idealizm wykluczający pielęgnację demasoni z rybami potrzebującymi w diecie więcej karm zwierzęcych. Śmiem nawet twierdzić, że ten ich konserwatyzm jest nawet bezpieczniejszy. Nie ma i oczywiście nie będzie nigdy pełnych danych co do ilości pochłoniętych przez demonki robali. Warunki nie pozwalają jednak aby to było ich dużo. Jeśli Ty mi napiszesz, że demasoni codziennie zjada kilka robali a ja ci, że jednego co 5 dni to oboje w pewnych momentach możemy mieć rację. Jednak demasoni to nie worek treningowy i osobiście uważam, że skoro nie mam tego doprecyzowanego a doświadczenia samych akwarystów wskazują zagrożenia to warto wyznaczyć co jest bezpieczne i wyznaczam z zapasem. O ile dobrze dekoduję twoją wypowiedź, nie będzie nam tu po drodze bo ty dążysz ku krawędzi, ja stoję kilka metrów od zbocza a fundamentalista siedzi w schronisku. Gdyby chodziło o mnie to oczywiście byłbym na krawędzi ale tu chodzi o ryby. Ważna tu jest też idea ? Czemu Twój eksperyment ma służyć. Jeśli tylko chęci posiadania odpowiedniego koloru w bańce to idea dość słaba. Przestrzegałbym też przed nadmiernym optymizmem w zbyt krótkim czasie. Demasoni staje się stary po około 5 latach, młody jest przynajmniej 2 lata. Wnioski są często opierane na krótkim okresie czasu. Najczęściej dotyczą ryb młodych i najczęściej jak jakaś ryba odejdzie do „krainy wiecznej spiruliny” to winne są inne czynniki, pobicia, stres itp. a gruby brzuszek zrobił się już po śmierci ;). Poza tym ryby młode dynamicznie rosną, mają większe zapotrzebowanie na budulec no i są po prostu odporniejsze. No i na koniec meritum ;). Karmienie codzienne składnikami zwierzęcymi i tak się odbywa. Każda karma roślinna ma w swoim składzie składniki zwierzęce. Codzienne dodawanie do nich składników zwierzęcych w postaci karm mięsnych ( które też mają w sobie składniki roślinne ) czy mrożonek ( to już czyste mięcho jednak o różnej sile rażenia ;) ) wg mnie nie ma jakiegokolwiek sensu. Po co ryzykować ? Nie lepiej dobrać odpowiednią obsadę i zamiast Labidochromis caeruleus zapodać sobie Tropheops sp. macrophthalmus chitimba, zbliżone kolorystycznie roślinożerne ryby ? Mamy propagować w klubie idee „eksperymentuj ze wszystkim a czasem się uda” ;) ? No ja wolę jednak idee aby nie męczyć yellowka codziennie „sałatą” i nie narażać życia demonka codziennym „kotletem” , tylko kupić sobie roślinożercę bądź peryfitonożerce. Nie jestem przy tym konserwatywny. Jedynej twardej zasady, której się trzymam w kwestii łączenia ryb jest zakaz łączenia ryb o skrajnych preferencjach pokarmowych. Dostrzegam bowiem elastyczność pyszczaków z grupy Mbuna. No i taka luźna dygresja. Wydaje mi się, że Adaś pożarł to jabłko jednak z ciekawości a później wyrobił Ewę bo to faceci a już szczególnie Polacy są bardzo przekorni i działają na zasadzie „ co ja nie dam rady J

Rozmowy na forum są publiczne więc pisząc coś kontrowersyjnego staraj się nie szafować sarkazmami i ironią ale podawaj swoje zdanie w pełni rysując swój pogląd. Ot zagajając i znowu sarkastycznie oceniając poglądy na temat dogmatu obsady załóż może lepiej wątek i zaproponuj coś do siebie miast wsadzać kolegom szpilkę w 4 litery J. Musisz oczywiście przyjąć to, że zdanie przeciwne gdy się pojawi a, szczególnie gdy uderzasz w dogmat, będzie dość mocno reprezentowane. Masz do tego prawo i nie musisz ukrywać się na PW ;) … tam nie będziesz miał szansy być skontrowany przez zdanie przeciwne i możesz zrobić więcej złego niż pisząc publicznie J. Apeluje tylko o to abyś naruszając dogmat wypowiadał się bardziej obszernie. Często jest tak, że ktoś napisze „ja jestem za karmieniem demasoni karmami mięsnymi bo tak karmię i jest super a te nawet się trą i mam piękne potomstwo”. Powodują tym święte oburzenie a jak się doprecyzują to się okaże że robią dokładnie to co ci, którzy go krytykują … tylko inaczej ;). Staszek poparł zdanie ryby1 opierając się na bardzo nikłych danych chyba, ze ma je z PW. Ja nie znajduje tych danych ( może jest inaczej i mnie ominęły po prostu więc proszę o wklejenie linka ). Ja aż tak odważny nie jestem ;). Kiedyś napisałem coś rewolucyjnego i znalazłem sojusznika. Niestety też go tu i ówdzie poparłem. Opierałem to na powierzchownych informacjach J. Gdy nabrał odwagi i objawił co ma w baniaku to okazało się, że wolałbym sobie uciąć wszystkie palce niż napisać coś pozytywnego na temat jego dworca. Do tego jego interpretacja tego co ja napisałem była tak rozszerzająca, że mocno się wstydziłem, gdy wszem i wobec mnie cytował w jego mniemaniu wiernie J. Nie chodzi nawet o to, że Stan poprał zdanie odrębne. My wiele czasu rozmawialiśmy na ten temat i mamy jakby doprecyzowane o co nam chodzi. Nie chciałbym jednak aby w wyniku jakiegoś niedopowiedzenia nagle z radosnym uśmiechem na twarzy jakiś początkujący Malawista wyskoczył z tekstem , że połączył fryeri z demasoni i karmi je Biovitem oraz mrożoną rozwielitką ;), oczywiście ze względów ekonomicznych z dużym naciskiem na rozwielitkę własnego chowu mrożoną w foremkach ;). Na tą chwilę nie wiem na czym stoję z metodyką ryba1 a co do Stan-a to są między nami różnice, nie tak wielkie ale są. Podstawowym pytaniem jest czy demasoni na sztucznej karmie typu NLS czy jakakolwiek innej markowej będą miały odpowiedni wygląd. Czy po prostu nie będą za tłuste. Osobiście jestem sceptyczny bo ja w ogóle nie do końca wierze w kompletność jakiejkolwiek karmy sztucznej i dlatego stosuje metodykę znacznego urozmaicenia. Po drugie moje doświadczenia nie są w tym zakresie pozytywne. Nawet nie chodzi o to, że się nie da tak karmić. Stan czy jak widać Kunta tak karmią i o ile ryb Sławka nie jestem w stanie ocenić o to tyle Staszek ma ryby wyglądające dobrze. Jednak nadal mam wątpliwości. Stan nie ma ryb starych i typowo roślinożernych a więc u niego eksperyment nawet się nie zaczął a po prostu wnioskuje analogicznie na podstawie efektów u swoich peryfitonożerców a to jednak coś innego. Co do Kunty to liczę na fotki demasoni karmionych w ten sposób. Jeśli miałbym ryzykować to na pewno sposób z mięsnymi karmami sztucznymi jest bezpieczniejszy niż nadmiarem mrożonek. Przyswajalność karm sztucznych jest inna a stopień przetworzenia składników zwierzęcych jest bardzo wysoki już na starcie. Dowodem na to, ze można jest słynne karmienie krów mączkami kostnymi choć skończyło się katastrofą to jednak nie do końca związaną z trawieniem krów, rybom raczej choroba wściekłych krów nie grozi ;). Na sukces składa się jednak bardzo wiele czynników. Zbudowanie stelaża dietetycznego dla ryb to nie tylko rodzaj karmy i specyfika karmionych ryb w naturze. Przykładem różnicy może być sposób karmienia kilkakrotnie w ciągu dnia i jednokrotnie w ciągu dnia. Różnica jest ogromna a obciążenie karmą mięsną inne. Przykład krylla. Stan uważa go za całkowicie niegroźnego a wręcz wskazanego a ja zbierałem po nim ryby i odradzam. Tyle, że Stan karmi bardzo ostrożnie i kilkakrotnie w ciągu dnia a ja raz dziennie i większa ilością. Inaczej nie za bardzo chcę bo mam ryby z różnych grup i aby najadły się wszystkie muszę karmę znacznie rozproszyć i dać go więcej na raz. Drugą rzeczą jest to, że jakoś nie mogę się zebrać i zrobić ekonomiczne ledy aby ryby zaczynały dzień na tyle wcześnie abym mógł je nakarmić o 6 rano gdy wyjeżdżam do pracy ;). Chwycenie przez najdynamiczniejsze ryby ( Mbuna ) nadmiernej ilości krylla może spowodować zapchanie jelit niezłym kawałkiem kiełbasy ;) i w konsekwencji obciążenie układu i bloat. Dlatego u roślinożercy widzę ryzyko stosowania tej karmy. Następna różnica to posiadane ryby. Przykładowo posiadanie młodych fryeri i np. zebroidesów ( afr ) z innymi szybkimi dynamicznymi Mbuna wymusza inny sposób karmienia niż w przypadku gdy mamy ze trzy gatunki równych wielkością mbuniaków. Rozpraszanie karmy w tym pierwszym przypadku może spowodować potrzebę innego karmienia niż w tym drugim przypadku. Trzecią rzeczą jest ciężka ręka ;). Niektórzy z akwarystów mają tendencje do dawania zbyt dużych dawek. Czy może nawet nie nazbyt dużych ale maksymalnych. Inni dają karmę bardzo umiarkowanie wręcz lekko ryby przygładzając. Jak się domyślacie bloat u ryb roślinożernych łatwiej zaistnieje przy tych pierwszych. Zdziwilibyście się jak trudno czasem przekonać akwarystów że karmią nazbyt obficie. Ostatnim istotnym elementem tej układanki jest samo pochodzenie ryby i to jak była karmiona w początkowej fazie swojego życia. Ryby WF czy F1 karmione w sposób zgodny ze swoim naturalnym zapotrzebowaniem i profilem będą trudniejsze do przystosowania, niż ryby Fxx od lat dostosowywane do większej dawki „mięsa”. Tak więc o powodzeniu w pielęgnacji ryb z nadmierną ilością karm mięsnych decyduje bardzo wiele zmiennych. Zmiennych, których nie da się tak łatwo doprecyzować w krótkim poście a na długi post nie ma zazwyczaj czasu ;). Ten post pisany z przerwami posiada tyle znaków co mniejszej wielkości artykuł a jeszcze w nim nie zawarłem wszystkiego ;). Pytanie jest więc proste. Jak odpowiedzialnie doradzać mniej doświadczonym akwarystom pielęgnowanie ryb o skrajnych preferencja jeśli jest tyle zmiennych ? Osobiście preferuje więc doradzanie czegoś co jest o wiele bezpieczniejsze czy w ostateczności bardziej umiarkowane kompromisy. Nadal pozostaję przeciwny łączeniu przykładowo yellow z demasoni. Jest to trudniejsze, obarczone ryzykiem a wg mnie poza chęcią przekonania się czy tak się da, no i posiadania odpowiedniej palety barw w akwarium nie znajduje innej motywacji. Zdaję sobie sprawę że złożoności problemu w kwestii karm sztucznych i ich przyswajalności. Jestem przeciwny karmieniu pyszczaków jedną karmą choć pojawiły się już w moich dyskusjach oceny, że nazbyt uczłowieczam ryby ;). To jednak temat na następny elaborat J. Nie ja stworzyłem dogmat „nie karmić demasoni karmami mięsnymi” powstał on wcześniej niż ja miałem pyszczaki. Ja tylko po własnych doświadczeniach z rybami roślinożernymi i doświadczeniach innych z samym demasoni, stałem się jego stronnikiem. Nie fanatycznym ale umiarkowanym ;). Karmiąc ryby w proporcjach 40 na 60 miałem jeszcze roślinożercę smukłego i ładnego, 60 na 40 spowodowały że utył i był brzydszy a 80 na 20 uczynił z niego wielką bekę i groteskę samego siebie. Można powiedzieć, że przecież żyje a jak dodam, że to 8 letnia WF-ka to tylko odpalać baniaki aby łączyć fryeri z demasoni. Jednak po pierwsze mamy mieć ładne i zdrowe ryby a po drugie przerabiałem już bardziej dramatyczne zdarzenia. Ta ryba po prostu jest bardzo wytrzymała. Odpowiadając na zarzut, że w ogóle taką rybę posiadam informuję, że jest u mnie tylko dlatego, że mając rakowatość szczęki nie miałaby szans na przeżycie w jakimkolwiek mbunarium do którego mógłbym ją oddać. Podsumowując. Szanuje akwarystów również tych mających zdanie przeciwne a i czasem sam zmieniam własne zdanie. Jednak zanim opinię wypowiem staram się maksymalnie nad nią zastanowić. Nie mam parcia do łamania dogmatów za wszelką cenę a już zupełnie nie mam parcia na wskazywanie rewolucyjnej drogi początkującym akwarystom. Myślę, że to rozsądna i odpowiedzialna droga.

  • Dziękuję 1
  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

Bardzo ciekawe spostrzeżenia, najbardziej do mnie przemawia porównanie do browaru.:D Moje zdanie jest takie że błędnie na forum używa się określenia ,,mięcho". Trzeba by porównać co zawiera ,,mięcho" w 100g masy.

Krewetka 60 kcal, białko 14g, tłuszcz 1g

śledź 170 kcal, białko 15g, tłuszcz 19g

ślimak 280 kcal, białko 8g, tłuszcz 27g

łosoś 210 kcal białko, 20g, tłuszcz 14g

Tak jak napisałem wcześniej, zastosowanie innego ,,mięcha" do pokarmu ryby roślinożernej może już mieć zły skutek.

Ja testowałem mieszanki wyłącznie z krewetką, nie wiem jak ten gatunek pociągnie na innym ,,mięchu". Z tego porównania widać że inne produkty mają więcej tłuszczu, wiadomo że tego składnika nie powinno być zbyt wiele bo prowadzi to do patologicznych zmian w narządach ryby. Jeżeli miałbym ryby roślinożerne i dodawał bym śledzia, łososia do karmy roślinnej, to było by nie 20% a 5%, jest to moje zdanie a ryb roślinożernych już nie mam.

pozdrawiam

  • 1 miesiąc temu...
Opublikowano

Postaram się krótko i treściwie odpowiedzieć, po długim czasie ale żeby odpowiedzieć na taki post musiałem poczekać do urlopu :)


Ton Twojej wypowiedzi dość nikle ukrywał, że z lekkim uśmiechem na twarzy ( może nawet bardziej niż lekkim ;) ) nabijasz się z przedmówców. Na zasadzie przejaskrawienia wykazałeś, że Twoi przedmówcy nie mają racji a ich fundamentalizm jest oparty na braku wiedzy.

Z bardziej niż lekkim uśmiechem nabijałem się z twierdzenia "i wszystko jasne" i w zamierzeniu w żadnym razie nie piłem do stanu wiedzy przedmówców. Nie jest jasne i tyle.


Wracając do meritum. Dlaczego piszemy … raz w tygodniu raz na dwa tygodnie itp. ? Otóż dlatego, że poczatkujący malawiści życzą sobie, aż tak skonkretyzowanych odpowiedzi. Doświadczeni malawiści dają im więc to czego oni oczekują. Odpowiedzi niedookreślone są dość problematyczne. Niech zobrazuje to ta hipotetyczna sytuacja.

Pyta poczatkujący akwarysta, doświadczonego akwarystę:

- Jak dużo tych karm mięsnych mam podawać demasoni ?

- Daj im od czasu do czasu … nie za dużo ?

Początkujący akwarysta chwilę pomyślał „no tak, pije piwo od czasu do czasu czyli 5 razy w tygodniu, nie pije dużo, bo te 5 butelek to przecież w sumie mało, ok … już wiem jak będę karmił demasoni „ ;))).


Z tą ochroną niedoświadczonych to przesadzasz. Piszemy w wątku "Karmienie Demasoni mięsem. Opinie". Celem wątku jest własnie opisanie doświadczeń w tym zakresie. Nikt nie zadał pytania jak karmić i zakładam, że każdy kto coś tutaj napisał już dobrze wie jak to robić. To mamy nic nie pisać bo ktoś niedoświadczony przeczyta i zacznie karmić mięsem??? Przecież takie podejście w zasadzie sprowadza forum do wątków wyłącznie dla nowicjuszy o nowej obsadzie i jej żywieniu, których zresztą już są tysiące. Generalnie oczywiście zgadzam się z Twoim podejściem i dlatego w wątkach dla początkujących mojego postu nie znajdziesz (jedyny jaki chyba popełniłem to w obronie już kupionych demasoni). Ktoś na tym forum kawał czasu temu wbił mi do głowy to co starasz mi się wyjaśnić swoim przykładem o piwie i wziąłem sobie to wtedy do serca i pamiętam ale ten akurat wątek to jednak zupełnie coś innego.


Jednak demasoni to nie worek treningowy i osobiście uważam, że skoro nie mam tego doprecyzowanego a doświadczenia samych akwarystów wskazują zagrożenia to warto wyznaczyć co jest bezpieczne i wyznaczam z zapasem. O ile dobrze dekoduję twoją wypowiedź, nie będzie nam tu po drodze bo ty dążysz ku krawędzi, ja stoję kilka metrów od zbocza a fundamentalista siedzi w schronisku. Gdyby chodziło o mnie to oczywiście byłbym na krawędzi ale tu chodzi o ryby. Ważna tu jest też idea ? Czemu Twój eksperyment ma służyć. Jeśli tylko chęci posiadania odpowiedniego koloru w bańce to idea dość słaba.

Mam trochę inny pkt wyjścia do żywienia demasoni niż Ty. W zasadzie zacząłem przygodę z nimi już poza krawędzią (z opłakanymi skutkami, ale trudno się dziwić, jeżeli codziennie dostawały jakiegoś wodzienia, ochotkę itp. ... brak wiedzy i źródeł wiedzy, internetu nie było ;) i dopiero własne doświadczenia zaprowadziły mnie najpierw na "krawędź" (problemy były ale bez strat) i następnie używając Twojej terminologii do schroniska. Tyle, że schronisko, biorąc pod uwagę wygląd, żywotność, zachowanie wcale mnie nie zadowoliło i w efekcie wyszedłem ze schroniska w kierunku krawędzi (w kierunku a nie na krawędź ). Taka moja historia :) Czemu to w ogóle piszę, no chodzi mi o to że nie robię na rybach jakiś eksperymentów ot tak, celem jest zapewnienia optymalnego żywienia i na bazie tego co widziałem (nie wyczytałem!) w swoim własnym akwarium same płatki takim optimum wcale nie są.


Karmienie codzienne składnikami zwierzęcymi i tak się odbywa. Każda karma roślinna ma w swoim składzie składniki zwierzęce. Codzienne dodawanie do nich składników zwierzęcych w postaci karm mięsnych ( które też mają w sobie składniki roślinne ) czy mrożonek ( to już czyste mięcho jednak o różnej sile rażenia ;) ) wg mnie nie ma jakiegokolwiek sensu.

No właśnie i tak dostają i żyją, więc mogą dostawać :) (wiem, wiem nie o to chodziło) Ale sens pojawia się jak przyjmiemy sobie taki np shrimp mix jako pokarm podstawowy, gdzie krewetki, czy kryll nie będą dodatkowo a wyłącznym źródłem miecha. Zwróć uwagę na to co pisałem wcześniej nt tego czy lepiej codziennie trochę, czy raz w tygodniu jednorazowo mrożonkę w kontekście tego co pisał piotriola o kaloryczności oraz w kontekście składu pokarmów roślinnych, gdzie często pojawiają się ryby, czy mączka rybna. Może się bowiem okazać, że taki shrimp mix na bazie krewetek i krylla jest nawet mniej kaloryczny od gotowych płatków. Tu oczywiście gdybam sobie tylko, bo tego nie weryfikowałem ale pytania cisną się same. Z perspektywy własnego doświadczenia, w każdym z biotopów jakie u mnie się pojawiał zawsze łatwo dało się zaobserwować prostą prawidłowość - ryby najlepiej rosły, wybarwiały się i rozmnażały na żywym pokarmie, trochę gorzej na mrożonkach a najsłabiej na pokarmie sztucznym. Oparcie diety demasoni czy innych roślinożerców na shrimp mixie tylko te spostrzeżenia potwierdza i niejako uzasadnia "eksperymentowanie" w tym kierunku:).



Po co ryzykować ?

Nie ryzykować ale być otwartym na NOWE :), jak choćby fakt istnienia takiego pokarmu jak nls, który ma na razie pozytywne opinie, nawet w żywieniu roślinożerców, czy pokarmu takiego jak shrimp mix przerabiany od lat przy hodowli tropheusów. Nie na hurra ale z głową, bo to podstawa, nawet NLS idealny nie jest i trzeba bardzo ostrożnie do ilości podawanego pokarmu podchodzić (przynajmniej jedną wątpliwość jeszcze bym znalazł ale mimo wszystko więcej plusów widzę).


Chciałem i w zasadzie odniosłem się do wielu kwestii, które poruszyłeś we fragmencie postu po "Rozmowy na forum ..." ale, jak sam zauważyłeś wyszła z tego masa tekstu i niestety po 3 godzinach pisania moja starsza latorośl, zniecierpliwiona oczekiwaniem na dostęp do komputera, podczas mojego wyjścia na spacer z nie mniej zniecierpliwionym psem wyłączyła mi stronę klubu. Ograniczyłem się więc do powielenia jedynie powyższych treści, na ponowne pisanie nie mam już dzisiaj siły. Na koniec pozwolę sobie jedynie na stwierdzenie, że w sumie wcale nie jest nam daleko od siebie w poglądach a w tym wątku głównym źródłem niezrozumienia w moim odczuciu jest patrzenie przez pryzmat adresata, bo dla mnie nie jest i nie powinien być jego odbiorcą początkujący malawista i dlatego w ogóle nie brałem ich pod uwagę.

  • Dziękuję 3

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.


  • Posty

    • Jasne, macie racje, myślałem sobie nad tym i rzeczywiście nie ma co się z tym wszystkim spieszyć, finalnie akwarium najprawdopodobniej będzie w salonie bo u mnie w pokoju miejsca jest trochę, ale nie na tyle żeby móc postawić bardzo duże akwarium. Bardzo wam dziękuję za porady, bo uświadomiliście mi parę rzeczy . Tapatalkowane.
    • Koledzy podpowiadają Ci o maksymalizacji akwarium, uwierz mi, że mam akwarium 300 cm i do dzisiaj żałuję, że nie zrobiłem większego, bo mam miejsce. Gdyby go nie było i wcisnął bym na styk, nawet gdyby było to 200 cm to nie miał bym do siebie pretensji. Co do stelaża, blatu i innych ważnych rzeczy. Jeżeli ma to być w salonie, musi być to estetyczne i współgrać z całością. U mnie 3 tony stoi na meblu. Oczywiście mebel nie jest z IKEI ani z żadnej sieciówki, zrobiłem go pod zamówienie, a stolarz wiedział co robi. Pieniądze też są bardzo ważne, ale robienie czegoś , a potem poprawianie, bo coś się nie podoba, kosztuje dużo więcej. Ja swoje akwarium stawiałem 2 lata, zbieranie funduszy, czekanie na to co chcę. Dziś uważam, że warto, dozbierać kasę, przemyśleć wszystkie aspekty akwarystyczne, takie jak wielkość akwarium, sposób filtracji, podmiany wody itp. A moje o 60 cm za małe akwarium wygląda na szybko, tak.
    • Skoro to nie jest na 10cm gruby blat z prawdziwego orzecha włoskiego albo dębu to czy musisz koniecznie od niego zaczynać? Wyobraź sobie, że nie masz tego blatu i wtedy spróbuj obrać plan i wylicz to co chcesz. Ja wiem że ten blat też kosztuje ale przy takiej inwestycji nie ma sensu, aby się wszystko kręciło dookoła tego blatu, to nie Słońce.  Stelaż i akwarium najważniejsze elementy. Zobacz na ile wystarcza fundusze i to kalkuluj.  No i najważniejsze, odpowiedz sobie na pytanie: czy podoba mi się ten blat? Uwierz mi, że nawet jeśli nie jesteś pedantem to ten widoczny pod akwarium blat może szczypać w oczy, zawsze, każdego dnia.  Umiesz spawać? A Twój Tata umie? Idealny moment aby wspólnie zrobić stelaż pod akwarium. Jeśli masz taką możliwość to ją wykorzystaj.  Pamiętaj, że zarówno ja jak i większość tutaj ludzi absolutnie się nie mądrzy tylko są to zazwyczaj przytaczane własne doświadczenia i niekiedy wpadki.  Dobra, czas na kawę
    • Mogłem z tą grubością polecieć za mocno, za co przepraszam. Sprawdziłem przed chwilą i wyszło że ma 4 cm grubości, no miary w oczach to ja nie mam ;/. I tak, jest z płyty wiórowej.
    • Coo -Blat 10cm grubości? Jeszcze takiego nie widziałem z płyty drewnianej - wiórowej? Czy coś źle zrozumiałem?
    • Jak masz blat dwa metry to nie bierz akwarium 120cm. Miałem mniejsze i też takie 120 no i sobie były. Niby ładne. A teraz mam nieco większe 180cm i spod 50cm i przód 60cm. Mimo że skromne to na żywo robi na wszystkich wrażenie, bo jest "wielkie". Może nie gigant ale je widać w salonie.  Pomyśl nad stalowym stelażem. Ja chciałem nauczyć się spawać, bo taki miałem kaprys. Kupiłem więc materiały i chińską dobrą, wygodną spawarkę. Fajna zabawa a wyszło wszystko jakieś 70% tego co bym zapłacił za gotowca. Mocna, stabilna konstrukcja, która rozkłada ciężar i już. Przez 2lata ze sklejki miałem obudowę bo brakowało lasy ale i tak było estetycznie. Teraz mam obudowany spod pod wzór mebli. Nie wszystko na raz. Ale posłuchaj wszystkich powyżej i nie bierz akwarium 120cm, bo to na gupiki się nadaje tylko.  A jak sobie wstawisz takie 180 czy 200cm (albo większe ) to zapewniam Cię, że każdy (i Ty też) chociaż w myślach zawsze na widok tego akwarium będzie mówił : ale ku... fajne wielkie akwarium:)  A jak wstawisz 120cm to będą ( i Ty też) mówić: o jest akwarium, z rybkami, woda nawet chlupie sobie, no fajne...
    • Dobieranie akwarium do rozmiaru blatu to trochę dziwny pomysł.  Ale jeśli masz miejsce na akwarium 200x50 to nawet nie zastanawiaj się nad 120x40x50, bo po kilku miesiącach stwierdzisz, że jest za małe i będziesz sobie pluł w brodę, że nie postawiłeś większego. Sprawdź jak duże akwarium możesz zmieścić w pokoju. Potem poprzesuwaj meble, żeby weszło większe. Potem pomyśl czy wszystkie meble są naprawdę potrzebne, sprzedaj te zbędne (budżet wzrośnie), poprzestawiaj znowu te które zostały, żeby zrobić więcej miejsca. Ścian na razie nie burz (to przyjdzie później, jak złapiesz bakcyla), blat olej i celuj w takie szkło i stelaż jakie tam wciśniesz.  Jeśli nie mieszkasz w zabytkowej kamienicy to stropem się nie przejmuj, akwarium 500l waży tyle co dwóch Amerykanów stojących obok siebie, stropy się pod nimi nie zawalają. Jeśli Twój tata się o nie martwi to możesz podłożyć płytę pod stelaż żeby lepiej rozłożyć obciążenie podłogi. Fajnie, że pytasz i szukasz rozwiązań, to dobrze wróży na przyszłość. Jeśli jednak zdecydujesz się na 120x40x50 to bierz tego Juwela o którym pisał @Bartek_De, też od niego zaczynałem - solidny zestaw na początek, służył mi lata bez żadnych problemów.       
    • Różnica w cenie spora. Ale możesz wziąć pod uwagę zamontowanie jednego wzmocnienia poprzecznego . Ja tak zrobiłem gdy pękło moje. Trochę to może komplikować 'grzebanie" w akwa ale niespecjalnie . To tylko kwestia włożenia tła w przyszłości  ale i z tym można sobie poradzić.
    • Część. Powiem Ci szczerze, przemyśl to jeszcze... 240l. to jest niezbędne minimum jeżeli chodzi o ten biotop. 2 gatunki aby panował względny spokój. Max 3 kolory ryb. Większość z nas to przerabiała. Postawisz zbiorniki i za chwilkę będziesz żałował wydanych pieniędzy bo akwarium bardzo szybko się optycznie skurczy... Pomyśl o salonie, tam jak postawisz 200x50 to nacieszy oczy wszystkich domowników i gości🙂 Kasę można dozbierać i postawić coś bardziej sensownego. Nie nawiam na siłę, tylko opowiadam z własnego doświadczenia😉  Życzę powodzenia!
    • Jasne, też fakt, mogłem szybciej wszystko opisać. Generalnie po rozmowach z tatą doszliśmy do tego że najlepiej by było zostać przy tych 240l, tata nie jest pewny czy strop by uciągnął jakieś większe punktowe obciążenie, a w tej sprawie wolę zaufać. Akwarium dla mnie najlepiej jakby stało w moim pokoju, więc nie jestem zbyt skory żeby stało na parterze. Co do budżetu, to mogę wydać maksymalnie 2.5 tysiąca, chociaż oczywiście dobrze by było gdyby wyszło mniej. Blat ma wymiary 2m długości na 50 cm szerokości. Wysłane z mojego SM-A125F przy użyciu Tapatalka
  • Tematy

  • Grafiki

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

By using this site, you agree to our Warunki użytkowania.