Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
Akurat sprzedawca nic nie ma do gwarancji bo tej udziela producent, a nie sprzedawca.

To co mówią sprzedawcy ja bym dzielił przez pół. Przykro to pisać, ale niestety ich świadomość prawna jeśli chodzi o prawa konsumenckie jest znikoma.

O trybie w jakim konsument dochodzi swoich roszczeń decyduje na szcżęście nabywca towaru, a nie sprzedawca ;-)



Sprzedawca byl jednoczesnie producentem ;)

Opublikowano
Sprzedawca byl jednoczesnie producentem ;)


To nie ma znaczenia.

Prawo do złożenia przez konsumenta reklamacji wynika wprost z przepisów prawa, natomiast udzielenie gwarancji przez producenta jest dobrowolnym określeniem obowiązków producenta i uprawnień kupującego.

W przypadku gdy sprzedawca jest jednocześnie producentem, nie pozbawia to konsumenta możliwości wniesienia reklamacji (moim skromnym zdaniem jest to korzystniejsza forma dochodzenia swoich roszczeń bo po pierwsze przepisy wskazują krótki 14-dniowy termin rozpatrzenia reklamacji - w przypadku gwarancji ten okres z reguły jest dłuższy, a po drugie zawiadamiając sprzedawcę od razu się występuje z żądaniem wymiany towaru lub jego naprawy).

Gdyby sprzedawca odmówił rozpatrzenia reklamacji to taka sytuacja kwalifikuje się do powiadomienia powiatowego rzecznika konsumentów.

  • Dziękuję 2
Opublikowano

Dzięki za wsparcie i podpowiedzi.


Z jednej strony cieszę się, że byłem wtedy w domu, bo uratowałem ryby. Z drugiej zaś, pobudka w środku nocy, w postaci pękającego z hukiem szkła i wodospadu obok łóżka to jedno z najgorszych przeżyć w moim życiu. Tak jak ktoś pisał, włącza się stan przedzawałowy. Nawet krzyknąć nie mogłem, na sekundę sparaliżował mnie strach, serce w gardle, nie wiadomo za co się zabrać w pierwszej kolejności. A sytuacji nie ułatwiało to, że mieszkam w kawalerce...


Aż taki mocny nie byłem :), robiłem wszystko na adrenalinie, jak automat. Wiadro, woda, łapanie ryb, później wszystko typu ubrania czy pościel poszło na glebę i zaczęło się zbieranie wody. Wytrzymałem jakąś godzinkę dopóki rodzinka się nie zjechała, po czym wziąłem pierwszy wdech, spadł cukier, zawroty głowy, wysiłek itp. Dałem radę jeszcze tylko zgłosić szkodę, spalając w międzyczasie pół ramki fajek, po czym siedziałem jak jarzyna i patrzyłem na to, co zostało z akwa. Resztę ogarnęła rodzinka. Nie pamiętam nawet wszystkiego, a w szczególności skąd te wszystkie siniaki na nogach i rękach ;)


Nie liczyłem, że cokolwiek tutaj ugram w walce z producentem/sprzedawcą, ale Wasze komentarze przekonały mnie, żeby chociaż im pokazać co mi sprzedali. Zobaczymy.

Opublikowano
Ktos musiał przywalić w ten róg już wczesniej ,zaistne tylko kwestią czasu było ,kiedy pęknięcie na szkle pójdzie dalej.

Reklamacja nic tu nie da,po za tym mało kto wie że gwarancja jest zazwyczaj na rozszelnienie ,nie pęknięcie szkła .



Tu się nie zgodzę. Gwarancja to jedna sprawa, a właśnie niezgodność towaru z umową to już dość mocna broń jeśli wiadomo co zrobić. Jak już zostało wspomniane wyżej w ciągu pierwszych 6 miesięcy to na sprzedawcy spoczywa pełna odpowiedzialność co do wad bowiem ustawodawca wprowadził tzw. domniemanie winy. W związku z tym przyjmuje się, że towar był wadliwy już w momencie jego wydania. Oczywiście wady materiałowe ciężko jest wykryć jednak można się właśnie powołać na dołożenie abosolutnie wszelkich starań by zapobiec ewentualnym naprężeniom. Mało tego przypuszczam, że jako takiej instrukcji "obsługi" do akwarium nie było, albo była bardzo uboga, a zatem zastosowałeś dodatkowe środki ostrożności, które de facto nie były wymagane jako kupującego, który nie jest profesjonalistą odnośnie dbania o akwaria, szkło, itp bo jako konsument tak będzie osoba postrzegana przez sąd. Ja na Twoim miejscu bym walczył bo ile nie jest to wina sprzedawcy per se tylko producenta to niech się sprzedawca rozliczy z producentem. Pamiętaj jednak, że trzeba się zdecydować czy będziesz ścigał producenta czy pójdziesz do sprzedawcy bowiem konusument powinien wybrać metodę dochodzenia swoich spraw. Jeśli masz sensowne ubezpieczenie mieszkania to zgłoś szkodę w towarzystwie ubezpieczeniowym bo może być też tak, że w ramach regresu mogą doczepić się producenta. W rozmowie z towarzystwem musisz podkreślić, że to samoczynne pęknięcie by niekombinowali z tym, że miałeś kamienie w akwa (o tym bym raczej nie mówił) bo mimo, że były dobrze osadzone to będą kombinować.

Ja wcale nie tak dawno walczyłem z firmą Amica (sorki za OT), ale ich piekarnik uszkodził mi meble i o ile się trochę bujałem dostałem zwrot kosztów za naprawę frontów mebli. Straty masz dość znaczne bo samo akwarium to jedno, w dodatku stres ryb i Twjej rodziny, no i pełno wody na podłodze która może wymagać wymiany bo zacznie pęcznieć. IMHO w takich akwariach stosunkow rzadko widziałem wzmocnienie po środku. O ile były poprzeczne na szybach to środkowego nie widziałem. Jeśli kupiłeś bezpośrednio u producenta to dawałbym w ogień ile wlezie:) Jak będziesz miał problem z napisaniem to mogę pomóc.

Opublikowano

Tak jeszcze przez weekend rozmyślałem w tym temacie i po głębszym zastanowieniu nie wiem czy bym się jednak na miejscu Kolegi nie zdecydował na dochodzenie swoich roszczeń od producenta z tytułu gwarancji, a to wyłącznie z uwagi na fakt, że Diversa to renomowana firma i jeśli się kupuje ich kompetny zestaw akwarystyczny wraz z szafką to nie wydaje mi się, żeby jednak nie uwzględnili roszczeń konsumenta. Dlatego też w tej konkretnej sytuacji wybrałbym raczej ten tryb zamiast złożenia reklamacji u sprzedawcy.

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.


  • Posty

    • Napięcie jak u S.  Kinga. Dobrze, że wszystko się poprostowało.
    • Witam malawijskie towarzystwo! Minęły już 3 miesiące od mojego ostatniego wpisu. Od tamtej pory mocno ruszyły glony, ryby podrosły a akwarium w końcu żyje pełnią życia. Oczywiście znalazła się też masa problemów - od nich właśnie chciałbym zacząć dzisiejszą aktualizację. Podczas codziennego obserwowania ryb grupy mbuna z jeziora malawi zawsze najbardziej robiła na mnie wrażenie ich ruchliwość, która w połączeniu z niebanalnymi kolorami pyszczaków dawała oczom prawdziwy spektakl skrawka pięknego biotopu w moim własnym salonie. Pierwszy problem pojawił się wtedy, gdy ryby przez przeszło miesiąc czasu żyły w ciszy pod kamieniami. Było to o tyle kłopotliwe, że ani ja nie mogłem się cieszyć widokiem ryb, ani ryby nie mogły cieszyć się odpowiednio szybkim wzrostem. Ich płochliwość spowodowała zmniejszenie apetytu a co za tym idzie spowolnił także ich przyrost masy. Przyczynę problemu wykryłem dość szybko. Jak tylko wykluczyłem możliwość zbyt słabych parametrów wody odkryłem, iż mój kot notorycznie wrzucał zakrywkę od pokrywy akwarium do jego środka. Duża częstotliwość takiego działania spowodowała strach do pływania w toni u ryb. Jak tylko połączyłem kropki zabezpieczyłem zakrywkę tak, aby kot już nie mógł wrzucić jej do akwarium. Same ryby zacząłem na nowo przyzwyczajać do człowieka stosując głodówkę (oczywiście w granicach rozsądku - zamiast 3 razy dziennie dostawały raz). Gdy ryby zaczęły wychodzić zza kamieni przy karmieniu z powodu większej chęci do jedzenia szybko zaczęły z powrotem przyzwyczajać się do człowieka. Największy problem nastąpił około miesiąc temu: Otóż nie myśląc za dużo przy montowaniu oświetlenia opartego na modułach led postawiłem na przyklejenie go akrylem do pokrywy akwarium… Jak można się domyślić akryl w środowisku olbrzymiej wilgotności nie miał prawa wyschnąć, co poskutkowało odpadnięciem całej listwy z oświetleniem prosto do środka akwarium. O zaistniałej sytuacji dowiedziałem się dopiero po powrocie z pracy, kiedy to woda była już na tyle mętna od akrylu, że bałem się o zdrowie ryb. Od razu zabrałem się za podłączenie węży do akwarium, jeden pompował wodę przez balkon a drugi nalewał świeżej z kranu. Po godzinie okazało się, że wąż odprowadzający wodę z akwarium nie wyrabiał nad tym dolewającym i w salonie miałem wody po kostki. Szczęście w nieszczęściu, że żadna ryba nie ucierpiała. Nie mniej jednak wyciek wody spowodował zwarcie w zasilaczu od oświetlenia, który przez to, że leżał na podłodze za akwarium został zalany wodą. Po ogarnięciu sytuacji i ponownym zamontowaniu oświetlenia tym razem na śrubach, sytuacja się ustatkowała. Nie będę ukrywał, że spodziewałem się zdziesiątkowania populacji mojego akwarium, co na szczęście nie miało miejsca i ani jedna ryba nie przypłaciła mojego błędu życiem. Od tamtej pory wszystko śmiga jak należy więc mogę teraz napisać coś o samych rybach. Zacznę od gatunku Metriaclima Fainzilberi Makonde - ryba która tak jak wcześniej pisałem jest najbardziej związana ze środowiskiem skalnym przez co nie jest stałym bywalcem toni wodnej. Omawiany gatunek prawdopodobnie trafił mi się w statystyce 9+6 - o ile nie mylę się, iż samice mogą być tylko OB. Mooże jeszcze coś wyjdzie w ciapki ale szczerze wątpię. Z aż 9 samców tylko dwa dają się we znaki reszcie obsady. Dzieli ich +- 1cm wielkości. Większy osobnik zajmuje grotę po środku akwarium i nie narusza zbytnio cielesności innych ryb. Mniejszy samiec okupujący grotę w prawej części akwarium dużo bardziej natarczywie pokazuje swoją dominację na tym obszarze akwarium, ale nie robi przy tym większej krzywdy innym rybom. Nieustannie odgania nieproszonych gości ze swojego terytorium, ograniczając się przy tym jedynie do krótkiej pogoni. Z obserwacji tej dwójki nadal ciężko mi dojść do tego, który z nich jest rzeczywistym liderem u tego gatunku. Wielkość oraz okupowana przestrzeń skłania mnie ku stwierdzeniu iż to większy samiec wiedzie prym. Z drugiej jednak strony mniejszy osobnik wykazuje większą agresję wobec innych ryb i wcale nie schodzi z drogi temu pierwszemu. Myślę, że moje wątpliwości rozwieje zaobserwowanie wyczekiwanego przeze mnie ich spotkania na neutralnym gruncie, które podpowie mi kto tu jest maczo. Drugi gatunek to Metriaclima Msobo Magunga - gatunek widoczny non stop, uwielbiający pływanie w toni. Tutaj nie mam za dużo do powiedzenia. Wszystkie ryby tego gatunku to nadal żółtki nijak odróżniające się od siebie nawzajem. Jedyne co wiem to to, że dwa osobniki powoli nabierają „brudnej żółci” co świadczyć może o ich powolnym wybarwianiu się ku niebiesko-czarnym kolorom dorosłych samców. Trzeci i ostatni już gatunek w moim akwarium to Metriaclima Kingsizei Lupingu - ryba widoczna najczęściej ze wszystkich, bojąca się człowieka najmniej. Wiecznie zainteresowana wszystkim spoza i w akwarium, pierwsza do jedzenia i pogodnie nastawiona. Tutaj o jakimkolwiek samcu nie mam pojęcia, każda ryba wygląda identycznie a odróżnia ich jedynie wielkość. Nie mogę się doczekać momentu, kiedy jakiś samiec wybarwi się na kolory dominanta. Przy istniejącej sytuacji zbiornika i takim a nie innym usposobieniu gatunków póki co w akwarium jest zdecydowanie za żółto. Przełom w tej sprawie będzie dopiero w nowym, większym baniaku po dodaniu czwartego gatunku, kiedy to bilans ryb o tym kolorze troche zmniejszy się w stosunku do całości obsady. Tutaj jeśli jeszcze ktoś to czyta prosiłbym o sugestie jaki gatunek mógłbym dodać. Chciałbym utrzymać akwarium w klimacie ryb z rodzaju Metriaclima. Nowy baniak będzie miał 700l także możecie pisać swoje propozycje co by do niego pasowało, uwzględniając oczywiście dopasowanie do obecnej obsady. Póki co na celowniku mam Metriaclima hajomaylandii. Tak akwarium prezentuje się na dzień dzisiejszy: IMG_8375.mov   Na koniec wrzucam filmik z wczorajszego wieczornego karmienia i życzę wszystkiego dobrego, pozdro! IMG_8269.mov  
    • No  i sprawa wyjaśniona w tym konkretnym przypadku. Ja cały czas stosuje coś takiego jak w linku .  Ma zwolenników i  sceptyków. Osobiście polecam. https://www.ustm.pl/produkt/wkłady-sedymentacyjno-weglowe-sto/
    • Odpisali mi z zoolka. Oto co napisali: W przypadku preparatów firmy ZOOLEK wskazujemy termin do którego produkt zachowuje swoje właściwości. Nie podajemy terminu przydatności po otwarciu. Jeśli chodzi konkretnie o preparat Antychlor, to spokojnie zachowuje on swoje działanie nawet po przekroczeniu terminu. OK to gitara. Mogę spokojnie używać ten antychlor. Nie musze się przejmować jakąkolwiek datą ważności.
    • Przeczytałem ten artykuł co podałeś, wynika z niego że mam ten nowy prefiltr bo mam 2 kosze zamiast jednego wielkiego.
    • Nie wiem czy dobrze kojarzę, ale kiedyś był problem z obiegiem wody w JBL. Firma zmieniała konstrukcję górnego koszyka. Może to właśnie Twój problem? https://www.akwarystyczny24.pl/artykul/nowy-prefiltr-w-filtrach-jbl-cristal-profi-greenline-ii-158
    • Napisałem wczoraj do zoolka. Może dzisiaj odpiszą.
    • Data  na opakowaniu antychloru to data ważności produktu w zamkniętym i oryginalnym opakowaniu ( w odpowiednich warunkach) .  Masz racje poddając wątpliwości. Po otwarciu substancje aktywne mogą się  pomału ulatniać i degradować. napisz do producenta to udzieli wyjaśnień .
    • Chyba napisze do zoolka bo czuje że nic się tutaj nie dowiem... 
    • Nie zadawaj mi takich pytań bo ja na przykładzie testów kropelkowych miałem na myśli ważność antychlorów na np. pół roku albo więcej. Przykładowo bo chce się tego dowiedzieć. Nic nie pisałem o 48h bo to bzdura. Moje pytanie kieruje do kogoś kto zna się na chemii i czy może mi powiedzieć ile czasu ważności mają antychlory po pierwszym użyciu?  Do kogoś kto się naprawde na tym zna.
  • Tematy

  • Grafiki

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

By using this site, you agree to our Warunki użytkowania.