Skocz do zawartości

flosinski

Użytkownik
  • Postów

    146
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez flosinski

  1. Rola sanitarna takiej wielkiej ryby jest dla mnie dyskusyjna,przecież sama też produkuje dużo zanieczyszczeń.


    Przeglądając filmy na youtube przez przypadek natrafiłem na jeden w którym można zauważyć to o czym pisałem i co sam kiedyś zauważyłem. Co prawda nie są to pyszczaki, ale imho idea trzymania zbrojników taka sama. Jako, że w każdym akwarium jest tylko po jednej sztuce domniemam, że nie są trzymane w celach prokreacyjnych. Aspekt wizualny też odpada.

    Ciekawostka:





    Mam wrażenie, że wielu z polecających gibicepsy do malawki ma je z poprzedniego biotopu,po prostu żal się było rozstwać z wyrośniętym przez lata pupilem i dorobili do tego teorię.


    Zaliczasz do tego autora książki? On chyba miał odmienną wizję naszych akwariów, a z czasem normy się zmieniły.

    Nie licząc publikacji z lat 80-tych to jedyna polska książka o rybach z Malawi, która dość jednoznacznie się w tej materii wypowiada. Nie bronię trzymania zbrojników w naszych akwariach, ponieważ wydaje się to nielogiczne. Co o tym myślę napisałem już we wcześniejszych postach. Jednak radykalizm na forum powoduje że uznajemy tylko akwaria biotopowe jako jedyne do zaakceptowania i negujemy inne rozwiązania, które nie koniecznie mogą nam się podobać, ale jednocześnie są możliwe.

    W zasadzie consensus się pojawił - yaro oraz nurosław wszystko ładnie podsumowali.






    Autor nie jest autorytetem w dziedzinie ryb z Malawi, nie posiada też naukowego przygotowania do tego tematu.



    To nie jest złośliwe, czy podchwytliwe pytanie.

    Kto w takim razie jest polskim autorytetem?

    Na jakich książkach i czyjej wiedzy się najlepiej opierać?

    Chętnie zaopatrzę się w wydawnictwa z aktualną wiedzą podpartą doświadczeniem oraz wiedzą teoretyczną.

    W naszym kraju będzie ciężko, a patrząc bardziej globalnie, to kogo można wskazać?

    Jak na razie do znegowaliśmy, ale nie wskazaliśmy alternatywy.





    Czy taki gibiceps jest czyścicielem ? Nie, ale w akwarium ostatecznie może być - trudno jednak taki zabiornik nazwać biotopem Malawi - a właściwie to nie można.



    Szukam i szukam, ale jeszcze nie znalazłem innego wytłumaczenia trzymania zbiorników w akwariach hodowlanych, niż te o których pisałem wcześniej. Ten film mnie nurtuje. Nurosław pomóż.

  2. Kiedyś miałem nadmiar tej rośliny i z ciekawości umieściłem ją w malawi.

    Generalnie ryby jej nie jadły, choć starały się skubać. Jest to dość wytrzymała roślina na uszkodzenia mechaniczne.

    Jednak parametry wody nie były dla niej idealne. Marniała w oczach. Więc eksperyment się nie udał.

    Sam na targach akwarystycznych widziałem akwaria z pyszczakami i dość dużą ilością tej rośliny, więc jeżeli tylko nie były to sztuczne twory na potrzeby wystawy to da się ją hodować.

    Jednak moim zdaniem jest to przerost formy nad treścią - dostosowywać wodę do rośliny (nawozy- parametry), zamiast do ryb.

  3. Do przeczytania tego wątku byłem pewien, że umieszczanie ryb w zamrażalniku w celu ich zamrożenia jest jedynym słusznym rozwiązaniem. Polecanym przez długoletnich użytkowników forum. Generalnie jest to jedyne rozwiązanie proponowane w zamian używania toalety jako metody rozwiązującej problem ze zbędną rybą (okoliczności powodu uśmiercenia nie są tutaj istotne).

    Okazuje się, że zamrażanie nie jest metodą polecaną przez osoby zajmujące się eutanazją ryb. Jednak rozumiem, że nie każdy ma w sobie tyle siły psychicznej, by ciąć na pół swojego pupila, walić nim o wannę, czy przekuwać mózg.

    Tylko, dlaczego w tylu wątkach na forum można przeczytać, że jest najlepsza? Skoro tak nie jest.


    Zastanawia mnie natomiast sposób doboru metody. Decydującym argumentem jest cierpienie ryby. Za najbardziej humanitarną metodę uznaje się taką, gdzie ryba cierpi najmniej. I właśnie tutaj docieramy do sedna mojego pytania.


    Jak sprawdzono, która metoda generuje najmniejsze cierpienie?


    W tym wątku (i w tym o problemie z umarlakami - w którym cała dyskusja się zaczęła) cytowany jest znany akwarysta i autor książek. Mutra dobrze opisuje jak w warunkach laboratoryjnych zabijane są ryby zgodnie z wszelkimi normami. Jednak nigdzie nie ma informacji, dlaczego dana metoda jest lepsza.


    Wydaje się banalne, prawda?

    A jednak nie jest.

    Przytoczę pewien przykład, który dał rząd brytyjski zastanawiając się nad zmianami prawa dotyczącego polowań na lisy. Zlecił badania, które miały wykazać, czy podczas polowania lisy odczuwają ból. Naukowy podjęli decyzję na podstawie pomiarów zmian tętna lisów. W przypadku lisów odpowiedź brzmiała "tak", natomiast w przypadku jeleni już "nie".


    Nasuwają się dwa wnioski.


    Czy istnieje dokładna metoda badania odczuwania poziomu bólu u zwierząt w zależności od rodzaju śmierci?

    Ja osobiście nie jestem przekonany, że istnieje.

    Drugą sprawą jest fakt, że eksperyment spełniający wszystkie kryteria naukowe został użyty do szukania odpowiedzi na pytanie, które nie należy do nauki, tylko jest kwestią filozoficzną.


    Co za tym idzie faworyzowane metody powodują "szybszą" śmierć ryby. Jednak nie jest powiedziane jednoznacznie, że zmniejsza to cierpienie ryby. Podważa to argumenty, które są używane podczas polecania wybranej metody innym adeptom na forum.

  4. To może ja dodam coś od siebie, jako że dolałem oliwy do ognia wklejając ten filmik. Jak napisałem to była ciekawostka i swoją drogą czekam na publiczne cięcie ręki modera :-)


    Sam zaczynając przygodę z malawi miałem ten gatunek w 240 l i - zapewne przez braki w wiedzy, złe ułożenie kamieni itp - nigdy nie miałem w pełni wybarwionych 3 samców. Dlatego zaskoczony byłem tym filmem.


    Z drugiej strony film pokazuje, że jednak się da. Wystarczy przerybić znacznie zbiornik, usunąć kamienie tworząc pustą przestrzeń do pływania i trzymać kciuki, by ryby jak już ostatecznie dorosną zaakceptują taką sytuację i nie wezmą sprawiedliwości w swoje ręce redukując siebie nawzajem. Pozostaje kwestią indywidualną odbiór takiego akwarium i chęć posiadania we własnym domu.

  5. nie jest takie groźne.możesz mieć tego tylko miliony


    Yaro, a możesz rozwinąć?

    Piszesz na podstawie swojego doświadczenia i miałeś tak w akwarium?

    Jak doszło do takiego zaniedbania, żeby w akwarium z pielęgnicami było ponad milion wypławek?

    Jak groźne są wypławki dla pyszczaków jeżeli zainteresowany zastosuje się do moich wskazówek?

    Czy tylko czytałeś o milionach w akwarium?


    Wybacz mi prywatę, ale mam wrażenie że Twój post pojawił się tylko dlatego, że nie spodobał Ci się mój apel o niedemonizowanie wypławek. Przecież To nic nie wnosi do dyskusji. Ostatnimi czasy zauważyłem- mimo okresu świątecznego - że straciłeś wyrozumiałość dla użytkowników forum. Cynizm, negacja, czy ironia nie poprawią jakości forum, a generują kolejne sprzeczki. Zawsze sobie wyobrażałem, że osoby które zaglądają od lat na forum, mają duużo postów i zapewne wiedzę oraz doświadczenie - stają ponad sprzeczki młodych adeptów "sztuki", imponują opanowaniem i merytoryką. Tworzą wartość dodaną forum.


    Walczyłem z wypławkami kilka miesięcy i tutaj spisałem swoje doświadczenie. Może nie napisałem drukowanymi literami jak rozwiązać ten problem, ale podałem kilka rozwiązań, które działają.

    Nie wierzę, że ograniczając radykalnie karmienie ryb ich populacja wzrasta do milionów osobników.

    W moim akwarium (tylko krewetki i ślimaki) było ich na tyle dużo, że widać je było w dzień. Dodatkowo miały bardzo dużo kryjówek w roślinach. Jednak już po wprowadzeniu kilku neonków ich populacja zmalała do tego stopnia, że patrząc na akwarium trzeba było ich szukać.

    Nie spotkałem się z akwarium z pyszczakami, gdzie ryby nie chciały zjadać wypławek. Oczywiście wszystkiego nie wiem, a to co piszę wynika tylko z moich doświadczeń oraz tego co wyczytałem i usłyszałem od innych akwarystów.

  6. Nie trzeba demonizować wypławek. Spokojnie.

    Wypławki to nic strasznego. Przecież akwarium to nie tylko miejsce zamieszkanie dla ryb, ale też całej masy innych stworzeń: ślimaków, bakterii, czy właśnie wypławek.


    Sam nie widziałem nigdy wypławek w moim akwarium z pyszczakami, ale w roślinnym już tak. Jako, że nie miałem tam praktycznie ryb, to problem był straszny - szpeciły mi akwarium, które pełniło tylko i wyłącznie funkcje dekoracyjne.


    Ważne jest, abyś sprawdził jakie masz wypławki - najłatwiej po barwie. Białe, czy brunatne? Białe mniej groźne, jednak uwierz, że nawet gdyby ewoluowały i polowały w grupie to pielęgnicy Ci nie zjedzą. Psują efekt estetyczny.


    Jednak warto się zastanowić dlaczego u Ciebie tak się rozmnażają. Najłatwiej przynieść je do akwa z roślinami. Zdarza się - to nic wielkiego, większość posiadaczy akwariów nie jest świadoma z obecności wypławek. Jeżeli są w małej ilości, to pojawiają się tylko w nocy i ciężko je wypatrzeć, gdzieś za kamieniem w rogu.

    Wypławki generalnie (pamiętajmy o wyjątkach) są mięsożerne. Duża ich ilość spowodowana jest dużą ilością pokarmu. Skąd? Bałagan w akwa? Resztki pokarmu? Padła ryba za tłem?


    Wypławki są jadalne - przez ryby oczywiście. Post lub radykalne zmniejszenie ilości podawanego pokarmu sprawi, że ryby się nimi zainteresują. Co powinno rozwiązać problem. Choć wątpię, że w 100%


    Nawet nie ma sensu stosować pułapek na mięso kurczaka owinięte w bibułe, czy inne tego rodzaju. Szkoda czasu.


    Sam, w akwarium roślinnym, zwalczyłem je preparatem - No Planaria (nie pamiętam dobrze nazwy), który zabija wypławki i ślimaki, a moich krewetek już nie. Walczyłem z nimi dość długi czas i pytaniem które większość ludzi z doświadczeniem w tej dziedzinie mi zadawał było: Ale po co walczyć?


    Sprawdź na allegro, wśród tysięcy aukcji z chemią do akwarium jest tylko jeden i to ciężko dostępny preparat na wypławki i ślimaki. Ciężko dostać, bo nie jest popularny. Mało kto z wypławkami walczy.


    Generalnie ograniczyłbym karmienie, posprzątał akwa jeżeli trzeba i zaakceptowałbym, że nie tylko ryby i ślimaki żyją w akwarium.


  7. Wymyślili? Kto?

    4 samce powiadasz ? Miałeś kiedyś saulosi ? Znasz ich zachowanie ? Daję sobie rękę obciąć, że tylko jeden, no max.2 będą wybarwione. A jak wygląda zdominowany saulosi to chyba nie trzeba pisać.



    Nie wnikając w nerwową wymianę zdań, przez przypadek znalazłem akwa 200 l z 3 samcami. Nie jest to 240 l i 4 samce, ale taki układ litrów wody i ilości samców, też można potraktować jako ciekawostkę.


  8. Chciałbym się dowiedzieć, czy te pokarmy barwią wodę podczas karmienia. Swoje ryby karmie Dainichi i zaskakująco mocno ten pokarm barwi wodę. Po karmieniu woda z kryształu zmienia się w lekko mętną, aż do czasu interwencji filtra.


    btw. Nie jest dla Was męczące codzienne namaczanie pokarmu? Może jestem leniwy, ale z tego powodu tych produktów nie kupuje.

  9. Specjalistą o zbrojników nie jestem, ale wydaje mi się że opisujesz dwa z nich: zbrojnik niebieski dorasta do 15 cm. Miałem parę przez kilka lat i mogę powiedzieć że to dość odporne ryby i wybaczyły mi wiele, błędów. Z pyszczakami pływała wiekowa samica (samiec padł prawdopodobnie ze starości). Wszystko było ok dopóki pyszczaki były małe, gdy podrosły, atakowały ostro glonojada gdy wpływał im w rewir i z obawy o jego zdrowie znalazłem mu nowy dom. Natomiast zbrojnik lamparci (popularny gigaceps choć powinno być gibiceps :wink: ) to ryba dorastająca w niewoli do 45-50cm i IMO wiele "naszych" zbiorników jest dla nich po prostu zbyt mała.


    Zapewne masz rację. U hodowców widziałem duże osobniki powyżej 30 cm, jest jedna odmiana która ponoć jest wiecznie nienajedzona. Faktycznie, nie pomyślałem o terytorialiźmie mbuny. Ciekawe jak to wygląda z większą non-mbuną. Bo 30 cm glonojad mocno kontrastuje z 10-12 cm rybami.




    Jeśli akwarysta chce podjąć wyzwanie stworzenia zbiornika w klimacie malawi skupia się na pielęgnicach które występują w tym jeziorze, stąd bierze się ta krytyka mieszania z innymi rybami, nawet jeśli nagnie się wymagania co do pH wody.Mam wrażenie, że wielu z polecających gibicepsy do malawki ma je z poprzedniego biotopu,po prostu żal się było rozstwać z wyrośniętym przez lata pupilem i dorobili do tego teorię. Rola sanitarna takiej wielkiej ryby jest dla mnie dyskusyjna,przecież sama też produkuje dużo zanieczyszczeń.


    Tak jak napisałem powyżej, chodziło o jeden tylko gatunek, który do czyszczenia i utrzymywania czystości nadaje się doskonale. Ponoć.

    Też sobie myślałem, że najczęściej "wynalzaki" w domowym malawi biorą się z tego, że wielu akwarystów miało wcześniej inne biotopy i ryby z którymi nie dało się nic zrobić - dlatego zostały. Jednak ciężko przyznać, że z tego powodu powstał rozdział w książce. Sprawdziłem bio autora, nie mogę powiedzieć, że to dziennikaż - malawi amator, który chciał zarobić na książce. Jestem pewien, że jego wiedza robi wrażenie. I dlatego czuję się lekko skołowany. W zadadzie nie wiem, jak jest na prawdę. Śliski temat. Niby można, ale nie można. Niby nie, ale wielu ma lub miało takie ryby w akwa.




    To co napiszę, jest tylko moim zdaniem więc proszę potem nie pisać, że klub to czy tamto.

    Zbrojnik żyje w amazonce - pierwszy powód dlaczego nie chcę mieć go w biotopowym akwarium.

    Zbrojnik akceptuję wodę o pH 6-8 niby się da i dopasować do pysi ale dla mnie to drugi powód dlaczego u mnie nie znajdzie miejsca.

    Zbrojnik może i jak jest młody to troszkę czyści szyby, ale mając go tyle lat w akwarium nigdy nie wyręczył mnie w umyciu przedniej szyby - to trzeci powód

    Ulubionym miejscem pobytu zbrojnika są groty skalne, w których przesiaduje większą część dnia - a to również naturalne miejsce pobytu pyszczaków - to czwarty powód dlaczego nie


    Krzysztofa K. miałem okazje poznać i niewątpliwie jest on fascynatem tego biotopu, niewątpliwie ma i wielką wiedzę, ale czy jest nieomylny? Większość tego co pisze poparte jest własnym doświadczeniem a nie badaniami. I jak sam piszesz, że obecność zbrojnika w akwarium jest dla niego niezaprzeczalnie pięknym widokiem, dla mojej córki takim widokiem jest nurek puszczający bąbelki.



    Nigdy nie traktowałem Twoich wypowiedzi jaki stanowisko KM.

    Twoje argumenty są dla mnie logiczne. Dlatego byłem zdziwony za każdym razem jak spotykałem się ze zbrojnikiem w malawi. Nie trzeba szukać wielu powodów przeciw. Mocny jest jeden: nie ten biotop.


    Jednak książka, to książka. Co innego rozwodzić się nad widokiem zbrojnika w akwa publicznie w książce, a co innego na forum o nurku i fascynacji córki. Argumenty i sytuacje innego kalibru imho. Sprawdziłem, bibliografia książki nie powala na kolana, jednak autor, jestem pewien, wiedział o czym pisał.

  10. dziękuję za wszelkie uwagi, miałem nadzieję że ktoś mi powie gatunki które się razem z glonkiem tolerują, ale jak trzeba będzie oddać to się popytam w sklepach kto go przygarnie.




    Imho sprawa jest dyskusyjna. A jako, że nie mam doświadczenia w tej materii postanowiłem napisać posta, jestem pewien że czegoś się dowiem. Zaznaczam, że nie znam się na glonojadach i mogę popełnić błędy w ich nazewnictwie.

    Czytając forum - "na szybko" bez zastanowienia przysły mi do głowy dwa argumenty.


    1. Oglądając zbiorniki osób, którę zarabiają na hodowli ryb z Malawi zauważyłem, że bardzo często mają w akwariach gibbicepsy (nie znam się na tych rybach, takie 30cm glonojady o ciemnym ubarwieniu). Kilka razy spytałem się, dlaczego są w tych akwariach. Przecież w tym serwisie czytałem, że to błąd i nie powinno się tego robić. W końcu w naturze te ryby się nie spotykają, mają inne wymagania i zachowanie. W zasadzie logiczne.

    Jednak hodowcy (tak trzeba napisać, bo to połączenie biznesu z hobby) za każdym razem odpowiadali mniej więcej to samo, niezależnie od kraju ich pochodzenia.

    - pyszczaki nic nie zrobią gibbicepsowi, jeżeli tylko nie są znacznie większe od niego (np. młody glonojad do dorosłych pyszczaków to błąd).

    - parametry wody, może nie idealne, ale w pełni akceptowalne.

    - gibbiceps nie ma problemów z pobieraniem pokarmu i znalezieniem sobie miejsca w akwarium (myślałem, że pysie jako szybsze i zwinniejsze wyjadają jedzenie i zaczepiają glonojady).

    - największą zaletą oraz powodem ich trzymania jest fakt, że jako wielkie żarłoki wyjadają glony, czyszczą szyby. Pełnią funkcję sanitarne i doskonale wywiązują się z tej roli. Nie trzeba często czyścić zbiorników, dzięki czemu ingerencja z zewnątrz jest mniejsza. Ryby się mniej stresują, zmniejsza się prawdopodobieństwo dostarczenia z zewnątrz jakiegoś zanieczyszczenia.


    Dlaczego osoby potencjalnie doświadczone mają glonojady w akwariach?



    2. Krzysztof M. Kazimierczak "Malawi - Piękno i pasja" rozdział: Towarzystwo dla pyszczaków.


    Pod samym tytułem zdjęcie zbrojnika niebieskiego i podpis: Ancistus dolichopterus może towarzyszyć Mbuna w akwarium.

    W tym rozdziale, autor, neguje wszelkie mieszanie malawi z innymi biotopami, jednak doradza jak chodować "glonojada" w akwarium z Mbuną. Piszę o pięknie gibbicepsa pływającego po akwarium oraz wspomina o warunkach jakie trzeba zapewnić takiej rybie w akwarium z malawijskimi rybami.


    Kto ma racje? Członkowie forum, czy założyciej Klubu Malawi? Kto ma większe doświadczenie i powinien być dla mnie autorytetem?

    Na marginesie dodam, że książka jest wydana w 2008 wg. informacji na 2 stronie.



    Abstrachując od tematu (czyli dodająć offtopicowo) zastanawiam się, czy nie jest tak, że z czasem wzrastał radykalizm na forum (tak na prawdę wynikający z doświadczenia i czasu zajmowania się tą tematyką - czas i pasja wzmaga, co naturalne, ortodoksyjność), który został przyjęty przez kilku internetowych znajomych identyfikujących (i zaciekle walczących o jedną prawdę) się z KM. A dzięki temu powstał pogląd, że gibbicepsy są passe. Coś na wzór piaskowca z dziurami i serpentynitu, pokarmów tropical (bo przecież te płatki wypluwają), aulonoraca hybrids itp. Inaczej pisząc (ogólnie o wszystkich przypadkach), czy nie zawężamy sobie horyzontów, narzucając swoje rozwiązania i negując inne, które mimo wszystko da się zaakceptować.

  11. Mam mgliste wspomnienia dyskusji na temat preparatów pochłaniających fosforany opartych na glinokrzemianach. Producent na którymś z amerykańskich forów podkreślał że pomimo iż w procesie produkcji "wypala" sie ja dla uzyskania odpowiednich właściwości to taki sam zabieg przeprowadzony na zużytych sorbentach nie przynosi pożądanych rezultatów.



    I ja nie znalazłem nowych informacji dotyczących tego rodzaju regeneracji zeolitów stosowanych w akwarium.

    Jednak, w miarę wolnego czasu, staram się szukać nowych informacji na ten temat.


    Powierzchnia zeolitów akwarystycznych zmienia się od 50 do 600 (aż wierzyć mi się nie chce) m2/g substancji. Jako, że są to przeważnie zeolity naturalne - ważne jest miejsce pochodzenia. Najmniejszą powierzchnie właściwą mają europejskie.

    Mimo, że wiąże substancje odwracalne to spotkałem się z zalecaniem wykorzystania zużytego zeolitu jako podłoże. Nie ma on też wpływu na wodę - można stosować w wielkich ilościach, choć zalecane jest od 100 - 500 gram na 100 litrów (każde źródło - różne fora, strony producenta, książki akwarystyczne - podaje inaczej).

    Pojawiają się informację, że wzmaga wybarwianie się ryb i chroni przed chorobami, a przypisywałbym to jego strukturze.

    Dzięki swojej specyficznej budowie jest dobrym miejscem dla bakterii nitryfikacyjnych.


    I teraz najważniejsze o regeneracji, cytuje:


    " Zeolit powinno się regenerować po ok 6 do 12 miesiącach w zależności od użytej ilości. Regenerację przeprowadza się w roztworze niejodowanej soli kuchennej. 5 gram soli na 1 litr wody i przez 24 godziny moczyć. Przy silnym obciążeniu wody zaleca się jednak regularną wymianę zużytego zeolitu na nowy "

  12. Ja też chciałbym wiedzieć na jakiej podstawie są klasyfikowane pokarmy w tej tabelce i w postach forumowiczów. Dlaczego? Ot, chciałbym kupić najlepszy dla ryb.


    Także w moim przypadku ryby na początku ( i do dzisiaj nie jedzą go najchętniej) wypluwały pokarmy Dainichi, a każdym pokarmem płatkowym niezależnie od producenta nie pogardzą. Generalnie polegałem na informacjach z forum odnośnie pokarmów i dopiero ten wątek wyjaśnił mi, że większość tych opinii nie jest podparta rozsądnymi argumentami.

  13. Podpowiedzcie mi w co przelać wodę z akwa żeby potem tą samą wodę wykorzystać. Z rybami jakoś sobie poradzę, ale nie mam tyle garnków i misek itp. żeby przynajmniej połowę wody czyli ok 120l zmieścić. Rozglądałam się po sklepach, ale koszt nowej bańki ok 50-60l to jakieś 50-100zł. Szkoda mi kasy mówiąc szczerze. Na allegro są po 11zł za sztukę ale używane nie wiadomo po czym. Czy waszym zdaniem da się taką banie umyć (jeśli tak to czym?) czy nie zawracać sobie gitary i jakoś inaczej próbować rozwiązać problem? Nie chciałabym żeby potem rybom się coś stało. Za duże ryzyko czy może ktoś już przerabiał podobny temat?



    Ja bym zrobił tak:


    Poszedł do Biedronki i kupił 24 sztuki 5l butelek z wodą do picia (w tym przypadku do wylania :-)). Jedna kosztuje około 1,40 zł , więc koszt wynosi 33,60 zł. Czyste baniaki na wodę, bez zanieczyszczeń za nie dużą kasę. Na dodatek gabaryty butelek pozwalają na swobodne przenoszenie. Sam tak robiłem jak podczas likwidacji starej 240'dziestki nie miałem co zrobić z wodą, a podmiana akwa miała być szybka.

  14. Kolego, nie nie myle pojec i wiem, ze grys koralowy nie wystepuje w j. Malawi, ale ze jest mniej drobny i ciezszy od piachu, jest super stabilizatorem pH to zastosowalem go jako podloze do mojego 450l zbiornika. A co do kosztow to mnie na to stac. Dzieki za rady.



    Ceramika jest wspaniałym miejscem dla bakterii, ale nikt nie daje jej na dno akwa. Grys stabilizuje pH, ale jego miejsce jest w filtrze. Szkoda ryb. Sam miałem kiedyś mieszankę piasku z grysem - polecił mi to jeden z hodowców sprzedających ryby. Uważam, że nie jest to dobry pomysł. Po zmianie na sam piasek ryby chętnie szukały w nim pokarmu, przekopywały i przenosiły z miejsca na miejsce. Wcześniej grys im przeszkadzał i sporo pokarmu się marnowało i psuło w zakamarkach podłoża - jestem pewien, że wpływało to (duże akwarium, duże ryby, sporo pokarmu podczas karmienia) negatywnie na parametry wody. Zamiast na koral na dno akwarium wydałbym na dodatkowy kubełek, który byłby wypełniony grysem i wtedy jego zastosowanie miałoby sens.

  15. Ja jakiś czas testowałem weipro ale mocniejszy(2000l/h).Filtr dobry,cichy ale ma jedną jak dla mnie wady,mianowicie koszyczki.Ciężko się je odpina i niestety bez wyjmowania całego filtra z akwa się nie obyło.

    Przy głowicy tego problemu niema bo odpinasz samą gąbkę.




    A jak z rezonansem w tym filtrze? Zastanawiam się, czy nie wprawia w ruch szybki, do której jest przyczepiony.

    Myślałem o kupnie filtra tej marki. Znalazłem sprzedawce na allegro i zadałem identyczne pytanie, ale zamiast odpisać, to tylko podał numer do kontaktu.

  16. Chciałem właśnie zakładać wątek nt. regeneracji adsorbentów stosowanych w akwarystyce oraz sposobie ich wybierania.


    Zastanawiałem się, jaki jest sens jednorazowego stosowania zeolitu oraz jaki powinien być decydujący czynnik podczas doboru danego produktu. W skali roku, kupując lepszej jakości zeolit, kwota wychodzi znacząca.


    Zacznę od jakości. Jak każdy adsorbent zeolit klasyfikowany jest, między innymi pod względem porowatości (makro, mezo i mikro pory - przeważnie metodą BET), powierzchni właściwej ( też BET), średniej średnicy porów (ciężko to przetłumaczyć dosłownie z angielskiego - metodą HJK), gęstości nasypowej oraz ceny.


    Dla akwarysty najważniejszy jest stosunek ceny do jakości, czyli zdolności adsorbcji tlenków azotu z wody. Materiał powinien pochłaniać (czyli wiązać fizyko-chemicznie) jak największą ilość tlenków i kosztować jak najmniej. Ciężko znaleźć na opakowaniach producenta konkretnych informacji dotyczących powierzchni właściwej danego zeolitu oraz jego właściwości strukturalnych. Zakładam, że ważne w procesie są mezopory, ze względu na swoją wielkość oraz powierzchnie jaką tworzą.


    Na dodatek metod badania każdego materiału jest wiele i każda z nich jest porównawcza. Więc aby mieć rozeznanie, trzeba by było zeolit każdego producenta zbadać taką samą metodą w tych samych parametrach (np. sorpcja azotu tylko w 70 K). Takich informacji nie znajdziemy. A badania na własny koszt odpadają, są zbyt drogie i ciężko dostępne. Specjalnymi urządzeniami dysponują tylko specjalistyczne laboratoria.

    Kolejnym aspektem jest fakt, że czasami nie warto inwestować w zeolit o większej adsorbcji (stosunku ilości zaadsorbowanej substancji na daną masę adsorbenta), ponieważ różnica w "pochłanianiu" jest niewielka, a ceny znacznie się różnią. Nie warto przepłacać.


    Dlatego uważam, że nie ma możliwości jednoznacznego określenia, który produkt jest lepszy. Off topicowo dodam, że imho to samo zresztą się tyczy ceramiki, biokulek i innych materiałów na których mają rozwijać się bakterie.


    Myślę, że lepiej jest kupować jak najdrobniejszy materiał, lub samemu rozdrabniać - większa jest powierzchnia styku zeolitu z wodą zawierającą tlenki.


    Myślałem też o regeneracji złoża. Uważam, że informacja o koniecznej wymianie zeolitu, po określonym czasie, na nowy jest chwytem marketingowym zwiększającym jego sprzedaż. Pasuje to i producentowi i sprzedawcom detalicznym.

    Adsorpcja składa się z dwóch rodzajów procesów - chemicznych i fizycznych. W teorii występują osobno, w naturze zawsze razem. Zakładam, że w zeolitach w znacznej przewadze (ciężko mi powiedzieć w jakim stosunku) zachodzi fizykosorpcja. Czyli za pomocą względnie słabych sił Wan der Wallsa, cząsteczki tlenków azotu wiązane są z rozbudowaną pow. adsorbenta. Kolokwialnie pisząc wystarczy dostarczyć energii do złoża, aby te oddziaływania przestały być aktywne. Energia to temperatura. Myślę, że wyczerpany - "zużyty" zeolit wystarczy umieścić w gorącej wodzie i powinien wydzielić tlenki. Kwestia temperatury. Zbyt duża może uszkodzić strukturę regenerowanego złoża.

    Zamiast wody, można by skorzystać z piekarnika. Wtedy zeolit byłby od razu wysuszony. Założę się, że podczas produkcji jest obrabiany termicznie w jakimś autoklawie, czyli przemysłowym piekarniku.


    Podsumowując kupujemy kota w worku i zamiast zregenerować sobie zeolit to wyrzucamy go, jak naczynia po pierwszym posiłku zamiast je umyć.


    Może ktoś odzyskiwał już zeolit i jest jakiś łatwy sposób na to? A może znacie jeszcze jakieś inne sposoby klasyfikacji zeolitów, albo trafiliście na jakieś ciekawe informacje w sieci?

  17. kolego ja mialem nimbochromisa livingstoni i wybarwial sie od okolo 12cm wiec mysle ze ventus podobnie.



    Czyli jestem niecierpliwy. W takim razie wystarczy poczekać.


    Miałem osobiście te ryby, tak jak piszesz od narybku aż do tarła.

    Rozumiem, iż posiadasz jedną sztukę.

    Jeśli tak to podstawowy błąd, napewno pojedynczy egzemplarz póżno sie wybarwi a może wcale. Niewiem jak tam twój zbiornik ele chyba czytałeś jakie rozmiary osiągają te rybcie.

    Ja cieszyłem się tymi pysiami do pierwszego tarła.

    Od poczętku , kupiłem sobie pięć sztuk młodych, jeden zaginoł bez śladu (chyba wyskoczył albo trafił za tło i tam dokończył żywota). Z moim szczęściem wyrosło z narybku 1 samiec i 3 samice. Samiec wybarwił się gdzieś po 8-9 miesiącach. gdzieś po 1,5 roku zaczeły się tarła samiec zrobił się bardzo agresywny i wykańczał jedną po drógiej samicy.

    Tak więc jak nie masz sporego baniaka to daruj sobie ten gatunek .




    Nie jestem przekonany, czy to błąd. Specjalnie tak zrobiłem. Bałbym się tarła z dorosłym Veniem. Szkoda innych ryb. Będzie pełnił u mnie role dekoracyjne. Dietą pasuje. Dostaje Dainichi, więc wierzę w jego barwy. Baniak zawsze jest dla akwarysty za mały, jednak dla tej ryby odpowiedni. Dziękuje za off topicową przestrogę.

    Chciałem się dowiedzieć, kiedy już będzie kolorowy. Jak ktoś napisał na forum: " Może się znudzić, zanim się wybarwi".


    A napiszesz może, jak mniej więcej przebiega wybarwianie tej ryby? Kiedy dostaje żółty pas u góry i jak znika "moro" po bokach z czasem?

    Nie mogę się doczekać :-)

  18. Chciałem się dowiedzieć kiedy zaczyna się orientacyjnie wybarwiać Nimbochromis venustus. Mam jeden egzemplarz o długości 8-10 cm i ani jednej objawy wybarwiania. Trzeć się nie ma z kim, więc pozostaje wielka niewiadoma.

    Szukałem na forum, ale chyba nie ma tam w takiej informacji. Może ktoś miał te ryby od małego do dorosłości.

  19. Jeżeli chcesz być prawdziwy w 100% to masz gardzić wapieniem. A jak tylko ktoś o niego na forum zapyta - pewnie jakiś pozer amator - od razy trzeba go zdisować. Wtedy stajesz się bardziej klubowy, a zmuszając wręcz do zmiany gustu i zwiększając sprzedaż serpentynitu uzyskujesz respekt w tajnych kręgach true blood malawistów. I jesteś bardziej klubowy niż prezes, bo on potrafi uznać gust innych.

    APELUJĘ: Porzuć gust i rób akwarium jak wszyscy, mają być podobne w każdym domu. Standaryzacja i zero orginalności to klucz. Zapomnij o własnym pomyśle, wyobraźni i potrzebach.

    W końcu wtedy możesz spamować na forum jadąc po miłośnikach wapienia. Zero tolerancji. Tylko wysoki poziom testosteronu i walka o serpentynit.

    amen

  20. Ja też mam filtr z serii HW, ale o większym przepływie. W tym samym akwarium mam też jeden z filtrów Eheim'a. Generalnie HW jest cichszy, a używam go dobre dwa lata. Nie miałem z nim problemów, po prostu działa. Jak go kupowałem, to też obawiałem się, że bezfirmowy filtry będzie marny, jednak teraz uważam, że kolejny też będzie taki. Łatwiej się go czyści, odłącza węże niż filtr Eheima, a cena znacznie niższa.

    Kiedyś te filtry sprzedawała w moim mieście i na allegro tylko jedna firma - do dzisiaj reklamują je jako jednyne, których nikt nie oddał na gwarancji do wymiany. Na dodatek coraz więcej firm je sprzedaje i ceny jeszcze spradły. Ostatnio znalazłem taki z przepływem 1000 l/h za 126 zł z dostawą kurierem.

  21. Ciekawy nam się off topic zrobił na temat łapania ryb, jako, że nikt więcej nie zaobserwował takiego zachowania zaczynam dochodzić do wniosku, że mam wyjątkowego aktora w akwa.



    Ciekawe, nie będziesz miał problemu jeśli przyjdzie go odłowić... szkoda że moje przeznaczone do redukcji nie chcą mi do siatki wpłynąć, próbowałem wszystkiego, butelki, pułapki, firanki, zaskoczenia przy karmieniu, ale chyba nie obejdzie się bez demolki.... więc zaazdroszcze ;)

    Zdobądź kamerke, aparat, albo chociaż telefonem nakręć i wrzuć filmik na forum.



    Za każdym razem jak łowię rybę to wiąże się to z wyciąganiem kamieni. Taki lajf.


    Ten samiec nie pływa na powierzchni przez 15 minut, zanim zdejmę pokrywę, to już będzie siedział przy skałkach. To nie trwa długo, ot chwila zanim ryba nie zorientuje się, że to tylko światło. Dodatkowo, zapalaniem trzeba ją zaskoczyć przy powierzchni, bo jak jest przy dnie, to leci w skałki.


    Zauważyłem taką zależność = im większy gatunek, tym szybciej czmycha w skałki.


    Pierwsze słyszę, moje przestraszone borleje czmychają do kątów akwa gwałtownymi skokami. Koniecznie to nagraj,bo aż wierzyć się nie chce że ten samiec robi takie hece :)




    Moje jak są przy dnie, to też uciekają szybko za skałki. Ten jeden to wyjątek, a na dodatek nie robi tak za każdym razem. Za pierwszym razem przestraszyłem się, że mi padła ryba.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

By using this site, you agree to our Warunki użytkowania.