Witam wszystkich forumowiczów, z tej strony Adam. Mieszkam w Irlandii i na wstępie powiem, że ze względu na dostępność dosłownie wszystkiego a głównie ryb życie akwarysty tutaj nie jest łatwe, ale po kolei. Zbiornik 120 x 40 x 55 Filtracja: Eheim 4e+ 350, Aquael Turbo 1500, Eheim Skimmer 350. Ogrzewanie 300W, temp 27 stopni. Media to Ceramika, substrat Eheima, trochę waty plus Purigen. Mechanik leci na samej gąbce. Oświetlenie niebieska T5 tył, biała T5 przód + kombinacje alpejskie z foliami tak długo aż uzyskałem (naturalny?) wygląd kamieni z Malawi. Obsada to kompletna klapa z mojej strony aczkolwiek trochę byłem bez wyjścia i tutaj kłania się Irlandzkie podejście do akwarystyki. Sklepy w mojej okolicy albo nie mają nic na sprzedaż albo mają po dwie/trzy sztuki w bardzo złej kondycji Demasoni w chorych cenach. Skompletowanie obsady jaką się chce mieć graniczy tutaj z cudem. Rozglądając się w internecie nawet hodowców nie mogłem znaleźć. W końcu trafiłem na ogłoszenie gdzie ktoś likwidował akwarium i sprzedaje ryby, ale nie na sztuki tylko wszystkie odrazu albo wcale (sic!). No jednak pojechałem zobaczyłem ryby w dobrej kondycji jeszcze dość małe i wziąłem. Tym sposobem pływa u mnie 9 sztuk Żółtych labidochromisów, 10 sztuk Demasoni oraz 5 Socolofi. Jak wiadomo, nie dość że przerybione akwarium to dieta inna. Daje wiec płatki JBL novo Malawi i JBL spirulinę. Zauważyłem, że Demasoni nie są w stanie zjeść dużej ilości odrazu tylko biorą płatek i rozpraszają się w różne miejsca. Wykorzystuje ten moment i staram się dokarmiać mięsem z ręki labidochromisy i tak wygląda nieco skomplikowane w moim przypadku karmienie. Raz w tygodniu wrzucam sałatę i kawałek ogórka. Póki co to wszystko jakoś funkcjonuje jednak chciałbym zostać przy jednym gatunku. Tutaj dylemat Demasoni VS Labidochromis. Zdjęcie zbiornika: Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk