Witam wszystkich...
Na początek po krótce moja historia - na początku roku zrobiło mi się trochę wolnego od pracy i postanowiłem wrócić do akwarystyki (po przygodzie paroletniej jako nastolatek) lecz tym razem wreszcie do wymarzonych pielęgnic. Działając lekko w pośpiechu i przy pomocy niekompetentnego sprzedawcy w lokalnym sklepie wylądowało u mnie w domu 100x40x45 akwa z 4x labidochromis carelueus i 3x neolamprologus brichardi... Żeby tylko zacytować pana: -To dobrane gatunki, u mnie pływają drugi miesiąc i wszystko jest ok...
Rybki były naprawdę małe, po ok.3cm jak je brałem i naprawdę był spokój, księżniczki z Burundi szybko przejęły wszelkie budowle skalne i dopóki yellow labs trzymały sie z daleka od grot wszystko było ok...
Pomijam już tutaj fakt mojej niewiedzy i że Malawi/Tanganika zestaw do czego doszedłem po wylądowaniu na różnych forach.
Tak czy inaczej układ wypalił, ryby mają sie znakomicie o czym przekonało mnie wspaniałe wybarwienie yellow labs i niezapowiedziane małe Brichardis...
Po 3 miesiącach wyczytałem na forach że aby ożywić górne partie zbiornika wspaniale sprawią się Pseud.Acei których kupiłem 4 sztuki w rozmiarach dziecięcych jak reszta...
TERAZ MÓJ PROBLEM...
Minęły następne 3 miesiące, wszystko rośnie jak na drożdżach i dojrzewa, Acei pływa z ikrą w pysku...
Oczywistym jest że muszę się pozbyć jakiś gatunków ale ciężko mi to przychodzi bo generalnie mógłbym zostać przy każdym z nich a najlepiej przy 2... Tylko rozmiary tego akwa... Czy Acei sobie poradzą w nim z żółtkami?
Ciekaw jestem waszych opinii. Dzięki za lekturę tekstu...
Dorzucam zdjęcie na szybko żeby dopełnić obraz sytuacji...