Witam was serdecznie,
Od razu zaznaczę, że jestem tu na krótko, bo mam nadzieję uzyskać odpowiedź fachową i nie będę więcej zaśmiecać waszego forum. Dlaczego? dlatego, że nie jestem miłośnikiem Malawi ale wiem, że to właśnie tu znajdę największych specjalistów odnośnie filtracji narurowej.
A wiec tak:
Akwarium 184x50x50, gęsta roślinność. W szafce do wykorzystania na cały osprzęt, tj filtry i butla CO2, będzie przestrzeć o wymiarach ok 50x45x67cm, bo pozostała część szafki będzie miała zupełnie inne przeznaczenie.
Z tego co się orientuję czytając wasze forum, na takiej przestrzeni za bardzo nie da się zrobić typowego narurowca dlatego myślę nad taką konfiguracją:
1. zasys przez standardowy zasys filtra kubełkowego,
2. po drodze pomiędzy zasysem a filtrem umieścić 1-2 korpusy jako prefiltry, o ile zdąrzyłem u was doczytać to równolegle
3. Filtr Fluval FX4 lub FX6 tudzież inny o zbliżonej wydajności tj. ok 2000l/h robiący jako bilog
4. "zafiltr chemiczny", czyli korpus/y narurowe, gdzie w razie potrzeby będę mógł umieszczać węgiel, purigen itd. Chodzi mi o jak najrzadsze otwieranie kubełka.
Pytanie czy taki układ to wytrzyma, czy ciśnienie wody, wytworzone przez kubeł nie będzie za mocne i czy się takie korpusy nie rozszczelnią? FX6 podobno do 3500l/h ma przepływ, realnie pewnie będzie ok 2500, może mniej przy takim zapchaniu złożami.
W ogóle jaką konfigurację byście polecili? Zależy mi aby też nie brało to za dużo energii, jednak te koszty gdzieś trzeba też uwzględnić, dlatego zastanawiam się, czy FX4 wystarczy.
PS> próbowałem już taki temat założyć ale nigdzie go nie widzę, więc chyba coś poszło nie tak. Jak się powtarzam, to proszę o skasowanie jednego tematu i podanie linka do tego poprzedniego, którego nie mogę znaleźć.