Powiadacie po hamerykańsku :-D...
Swoją drogą coś w tym jest. Rozmawiałem jakiś czas temu z kolegą z Nju Jorku ;-) i on powiedział mi pewien hamerykański sposób którego w całości nie odważyłem się przeprowadzić (planowałem w innym biotopie dość drogą obsadę, więc eksperymentowanie nie wchodziło w rachubę). Mianowicie on zaraz po ustawieniu i zalaniu baniaka (600l) do systemu filtracyjnego wrzucił 20kg zeolitu i normalne wypełnienie w postaci żwiru koralowego (coś koło 50kg). Prefiltrem był jakiś kubełkowy filtr (lub sam kubeł. Nie pamiętam. Może mam jeszcze gdzieś zdjęcia) wypełniony gąbką i włókniną. Zeolit miał za zadanie trzymać parametry: amoniak, azotyny, azotany na rozsądnym poziomie nie stanowiącym zagrożenia dla wpuszczonych ryb. Zeolit jego zdaniem (i hamerykanów z jego tałna ;-)) nasyca się stopniowo, ale tak naprawdę nie blokuje rozwoju bakterii nitryfikacyjnych (zeolit, zeolitem, ale nie wychwyci absolutnie całego amoniaku z akwarium w miejscach gdzie cyrkulacja jest słaba, czyli np w dnie). Cały proces przebiega wolniej i bez gwałtownych wzrostów, a gdy zeolit zmniejsza swoją skuteczność (nie dzieje się to nagle), to bakterie mają czas się stopniowo namnażać. Ponoć taki sposób pozwala na "wygładzenie" charakterystyki dojżewania akwarium.
Ciekawe, potem już z nim o tym nie rozmawiałem, tym bardziej, że u nas zeolit wtedy to był rarytas i to rarytas dość drogi żeby zastosować go w tej ilości.
Pamiętam zdjęcia jego akwarium. Robiło wrażenie! To było malawi...
Ja zaciętym miłośnikiem naleśników byłem, więc przekonać się nie dałem ;-)
Teraz po latach córa dojżała akwarium w przepastnych zakamarkach piwnicy...no i stało się - Malawi